Dyktatura Chłopskiego Rozumu – część 1

piknik-na-skraju-glupoty.blogspot.com 2 dni temu

Chyba jeszcze nigdy nie przydarzyła mi się sytuacja, w której odczuwałem przemożną chęć napisania jakiegoś tekstu, ale za cholerę nie wiedziałem, jak się do niego zabrać, to po pierwsze. Po drugie zaś, z cierpliwością godną tybetańskiego mnicha czekałem na rozwój wypadków i w pewnym momencie sobie zdałem sprawę z tego, iż wypadki rozwijają się tak gwałtownie i tak spektakularnie, iż już za chwileczkę i już za momencik będzie tego wszystkiego tyle, iż ciężko to będzie ogarnąć sensownie. W tym miejscu pozwolę sobie na uwagę natury ogólnej: nie mam pojęcia, jak długi będzie ten tekst, ale istnieje spore prawdopodobieństwo, iż wrzucę to w odcinkach. Edycja: ok teraz już mam pewność, iż będzie w odcinkach. W pierwszym (który teraz czytacie), będzie o Trumpie i o tym, co robi z własnym krajem, w kolejnym o tym, co robi z innymi, a w jeszcze bardziej kolejnym (i mam nadzieję być może ostatnim) to, jak się na jego działania zapatrują Trumpolacy.


No dobrze, choćby najdłuższy tekst musi mieć jakiś początek. Wydaje mi się, iż najlepiej będzie niniejszy tekst zainaugurować opisem tego, co teraz dzieje się za Wielką Wodą. Otóż, rządzi tam człowiek, który nie tak dawno temu, całkowicie nieironicznie wrzucił w soszjale filmik, w którym mogliśmy zobaczyć, jak wygląda Strefa Gazy jego marzeń. o ile to widzieliście, to wiecie w czym rzecz. o ile tego nie widzieliście, to, choć link źródłowy będzie, stanowczo nie polecam oglądania tego. Tak w telegraficznym skrócie: złota ma być tam więcej niż w Licheniu (nie mogło też zabraknąć OGROMNEGO, złotego posągu Trumpa]), prócz tego będzie tam totalny chill i Trump razem z Netanyahu będą sobie siedzieć przy basenie, a Elon Musk będzie ludzi obdarowywał pieniędzmi.


Tenże sam Trump na swoim portalu (Truth Social) zamieścił wpis, w którym niejaki Michael McCune tłumaczy, jakim geniuszem jest Trump. Bo wiecie, jak Ukraina podpisze umowę dotyczącą wydobywania metali ziem rzadkich z USA, to Rosja na pewno nie dokona inwazji (do tego przejdziemy w dalszej części tekstu, bo jest to argument, który pojawia się często i gęsto wśród pewnych środowisk). Geniusz polega również na tym, iż w ten oto sposób Trump chroni Ukrainę, nie wciągając USA do wojny. Już samo wrzucanie tego rodzaju laurki byłoby śmieszne, ale okazało się, iż jednemu z użytkowników portalu Eloneks (o wdzięcznej nazwie Rzep) chciało się wyszukać kim jest ten pan, którego cytuje Trump. Okazało się, iż to jakiś randomowy typ z małego miasteczka w Arizonie, który jest trenerem karate. No ale, kto bogatemu zabroni.


Wydaje mi się, iż Donalda Trumpa najlepiej podsumował John Scalzi. W 3 tomie „The Interdependency” (w podziękowaniach) nazwał go „jednym, wielkim, amoralnym wirem chaosu”. To podejście jest znacznie bardziej adekwatne od tego, które możemy zaobserwować u części komentatorów. Nie, nie chodzi o członków Zjednoczonej Prawicy, ani też o przytulonych do tej partii mediaworkerów, tylko o ludzi, którzy przeważnie wypowiadają się w sposób sensowy.


Tacy ludzie widzą te same działania Trumpa, które widzimy my wszyscy i usilnie starają się tym decyzjom i działaniom przypisać racjonalność, a czasami wręcz tłumaczą, iż Trump może mieć „co innego na myśli”. Gdy Trump obiecywał, iż zakończy wojnę w 24 godziny, część komentatorów twierdziła, iż może być tak, iż jak Putin nie będzie chciał się dostosować, to Trump zwiększy pomoc dla Ukrainy, żeby go do tego zmusić. My w „Trumpolakach” (uprzedzam lojalnie, iż będzie tu trochę nawiązań do naszej książki) tłumaczyliśmy, iż jedyny „lewar”, który Trump ma, to pomoc dla Kijowa i chcąc „szybko zakończyć wojnę”, może skorzystać z tego lewara. Niestety, okazało się, iż mieliśmy rację. Nawiasem mówiąc, byli i tacy (np. Podkast Amerykański), którzy od dawna mówili, iż o ile ktoś chce poznać intencje Trumpa, to może tak warto by było zacząć go słuchać.



O ekspertach jeszcze będzie, ale teraz skupmy się jeszcze na chwilę (tak, ja też nie chcę) na Trumpie. Pamiętam doskonale moment, w którym okazało się, iż Trump wygrał wybory w 2016 roku. Nikt się tego nie spodziewał (choć niektórzy komentatorzy usilnie starali się przekonywać wszystkich dookoła, iż tak adekwatnie to oni od początku wiedzieli, iż tak będzie). A potem momentalnie pojawiła się obawa, iż ten całkowicie nieobliczalny typ może narobić wiele złego. Obawy te okazały się słuszne, ale częściowo. Nie udało mu się narobić zbyt wielu szkód w polityce międzynarodowej (której poświęcone zostanie bardzo dużo miejsca nieco dalej) i nie udało mu się też rozwalić państwa.


Nie, nie dlatego, iż nie chciał i nie próbował. Po prostu nie był przygotowany do rządzenia i otaczali go (na szczeblu administracyjnym) fachowcy, którzy wiedzieli co można, a czego nie. Sama Partia Republikańska też go wtedy nie kochała. I choć potem obroniła go przed impeachmentem, to ciężko to przyrównać do obecnej sytuacji, w której swoistym rytuałem przejścia w utrumpowionej Partii Republikańskiej jest przyznanie, iż wybory w 2020 roku zostały „ukradzione”.


Wróćmy na moment do tego szczebla administracyjnego. Trump naobiecywał w trakcie kampanii 2016 bardzo wiele, a potem miał problem z dowiezieniem. A miał ten problem dlatego, iż stopował go (w uproszczeniu) pion administracyjny. Z pracownikami administracji publicznej w USA jest (a raczej było, o czym za moment) tak, iż część z nich jest z nadania politycznego (najwyższe szarże), a część (i to znaczna) to pracownicy merytoryczni, których nie można wywalić „po uważaniu”. Tym samym, takiego urzędnika nie można było zwolnić za nie wykonanie polecenia (np., no nie wiem, Trumpowego), które to polecenie było niezgodne z prawem. To właśnie ci urzędnicy byli tym mitycznym „deepstate”, który stopował Trumpa. Rzecz jasna, Trump jest człowiekiem czynu, tak więc pod koniec swojej pierwszej kadencji postanowił to zmienić i przekwalifikować około 50 tysięcy pracowników merytorycznych na takich, których będzie można wywalić na zbity pysk, o ile nie będą posłuszni.


A potem zmienił się Prezydent i Biden ten pomysł skancelował. Zostańmy przy tym na chwilę, albowiem to dobry moment, żeby sobie pozwolić na drobną złośliwość pod adresem osób, które opowiadają o tym, iż w sumie to między Bidenem a Trumpem to nie było zbyt dużej różnicy, bo w sumie jedni i drudzy po tych samych pieniądzach/etc. Jak to możliwe, iż Biden skancelował te zmiany, zamiast je wprowadzać w życie? Przecież jego poprzednik zostawił mu zabawki, dzięki którym mógł zaorać amerykańską służbę cywilną i obsadzić ją partyjnymi nominatami. prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się dlaczego tak się stało. Na pewno nie ma to żadnego związku z tym, iż te symetrystyczne narracje są po prostu, eufemizując, nie do końca mądre.


Potem wszyscy mieliśmy przerwę od Trumpa na stanowisku prezydenta USA. W trakcie tejże przerwy zaczęło się głośno (rzecz jasna głośno za Wielką Wodą, bo u nas mało kto [poza dwoma randomami z internetu, którzy napisali książkę] się tym interesował) robić o czymś, co się zwie „Project 2025”. Tak w telegraficznym skrócie (dla niezorientowanych) to taka inicjatywa, która zakładała zaoranie administracji publicznej i posypanie jej solą. I to się właśnie teraz odbywa. Co prawda Sąd Najwyższy (w którym republikanie mają większość) stwierdził, iż wypadałoby, na ten przykład, zapłacić tym ludziom, którzy już wykonali robotę dla USAID, ale kultyści z MAGA już tłumaczą na Eloneksie, iż skoro Biden nie przejmował się wyrokami SN (co nie jest prawdą, bo co prawda SCOTUS Bidenowi zabronił umarzania kredytów studenckich na szczeblu państwowym, to nie zakazał poszczególnym stanom ogarnięcia tego tematu]), to oni też mogą.



Skoro zaś już jesteśmy przy tym USAIDzie, to warto się nad tym tematem pochylić. Otóż, w poszukiwaniu oszczędności nowa administracja USA zaorała USAID (po polskiemu Agencja Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego). W teorii opowiadali o tym, iż oni tylko zrobią przegląd tego, na co się tam wydaje pieniądze i o ile na coś złego, to oni te pieniądze przytną. Problem w tym, iż zaczęli od przykręcenia kurka w całości i wywalenia kupy pracowników. I zrobili to choćby nie tyle bez żadnego trybu, co bez żadnego sensownego planu. Ok, można w tym miejscu dywagować na temat tego, czy dało się sensownie zwolnić kupę ludzi z takiej organizacji, nie rozpieprzając jej przy okazji. prawdopodobnie się nie dało i prawdopodobnie nikogo to nie obchodzi. Nawiasem mówiąc, dla Muska&co jest to w sumie doskonały temat do żartów. Na spotkaniu gabinetowym z kamarylą Trumpa opowiedział historię, która brzmiała mniej więcej tak: „no nie uwierzycie mordy jaka akcja, ale jak robiliśmy cięcia, to żeśmy omyłkowo przycięli kasę na walkę z Ebolą”, moim zdaniem to się aż prosiło o puszczenie śmiechu z pudełka w tle, bo to przecież takie zabawne, iż boki zrywać.


Tym, co zupełnie umknęło Elonowi i jego przybocznym było to, jaką funkcję pełniła ta organizacja. Poza, rzecz jasna, pomaganiem (I SPONSOROWANIEM LEWAKÓW NA CAŁYM ŚWIECIE!!111 [Przepraszam, musiałem]). Otóż, była to organizacja, która całkiem niewielkim kosztem (w stosunku do PKB USA) „produkowała” Ameryce tzw. „Soft Power”. USA, nie wszędzie jest kochane, a taka organizacja idealnie się sprawowała w roli „ocieplacza wizerunku”, za pomocą którego można było łatwiej ogarniać różne kwestie (np. dyplomatyczne). Dodajmy do tego kolejną układankę. Od dłuższego czasu słyszymy ze strony USA, iż prędzej, czy później będzie tak, iż USA czeka konflikt z Chinami. Wydawać by się mogło, iż w takiej sytuacji warto by było inwestować w soft power, prawda? Szczególnie, o ile weźmiemy pod rozwagę to, iż Chiny wpychają się (w wymiarze gospodarczym [acz nie tylko]) wszędzie, gdzie tylko mogą. Dla was to może być oczywiste, ale dla genialnych strategów spod znaku szachów 5D to wcale oczywiste nie jest. Najwyraźniej chcą oni uśpić czujność Chin poprzez oddawanie im pola. Albo po prostu do „oszczędzania” na administracji/etc. wzięli się ludzie, których z braku lepszego określenia można nazwać głąbami.


Bo wiecie, to nie jest tak, iż skoro Elon ogarnia różne biznesy (tak, wiem, nie robi tego sam), to na pewno zna się na tym, jak powinno działać państwo. No chyba iż założenie jest takie, iż USA po tych wszystkich „reformach” ma skończyć jak Twitter pod rządami Elona (i tu również używając eufemizmu można użyć określenia „faszystowski ściek”). Elon w trakcie kampanii obiecał wyborcom Trumpa oszczędności w wysokości 2 trylionów dolarów rocznie. Nie, nie powiedział na czym chce oszczędzać. I nie, tam nie ma absolutnie żadnego planu oszczędności.


UWAGA! Artykuł sponsorowany przez Suwerena!

https://patronite.pl/Piknik-na-skraju-g%C5%82upoty



W tym miejscu popełnię krótką dygresję. Na pewno zauważyliście, iż spora część kandydatów na burmistrzów/prezydentów miast idzie do wyborów z hasłami o odchudzaniu swojej Jednostki Samorządu Terytorialnego. Tłumaczą oni, iż w tej konkretnej JST pracuje zbyt dużo urzędników i iż w sumie to jest marnotrawstwo. I zawsze (i to literalnie) kończy się to tak, iż po wygranej temat jakoś dziwnie przycicha. Kogoś się tam wywali (przeważnie ludzi lojalnych względem poprzedniego włodarza), kogoś się zatrudni (przeważnie ludzi lojalnych względem nowego włodarza), powymienia się najwyższe szarże (kierowników referatów/naczelników, skarbników/etc., a cała reszta pozostaje bez zmian.



Przyczyna tego stanu jest prosta jak budowa posła Suwerennej Polski: gdyby ktoś w ramach oszczędności zaczął wywalać przypadkowych pracowników i likwidować przypadkowe referaty/wydziały, to rozwaliłby JST. Oczywiście nie byłoby tak, iż taka jednostka zawaliłaby się z dnia na dzień, ale bardzo gwałtownie okazałaby się absolutnie wręcz niewydolna. Można w tym miejscu sięgnąć po nieco inny przykład. Na terenach popowodziowych był spory problem z wydawaniem decyzji o wsparciu finansowym. Nie chodziło o to, iż złe urzędasy robiły ludziom na złość (jak to mają w zwyczaju te złe urzędasy), ale o to, iż chodziło o znaczne kwoty i w takim przypadku trzeba taki wniosek rozpatrzyć, żeby potem nie świecić oczami za to, iż się dało kasę komuś, kto jej nie powinien dostać. Dodatkowo, po prostu zabrakło urzędników. Bo do wydawania konkretnych decyzji potrzebny jest odpowiedni urzędnik z odpowiednimi uprawnieniami (w trakcie pandemii przekonali się o tym mieszkańcy Częstochowy, w której praktycznie cały Wydział Komunikacji albo wyłapał koronę, albo był na kwarantannie).


Tak więc, nikt nie bawi się w tego rodzaju Wielkie Cięcia, bo każden jeden włodarz zdaje sobie sprawę z tego, czym by się to skończyło. Do czego nam była potrzebna da dygresja? Ano do tego, iż właśnie tym się zajmuje Elon razem ze swoimi podwładnymi. W ramach Wielkich Oszczędności (które muszą sobie potem poprawiać na stronie dodając zera) rozwalają kolejne gałęzie administracji i zwalniają przypadkowych pracowników. I to zupełnie przypadkowych bez zwracania uwagi na to, czym się zwalniani zajmują. Jednym z bardziej spektakularnych przykładów działania DOGE było wywalenie z roboty pracowników, którzy zajmowali się, bagatela, bezpieczeństwem jądrowym kraju. Gdy się okazało, iż mamy do czynienia z sytuacją, którą można określić mianem „przypału”, próbowano ich zatrudnić z powrotem i okazało się, iż nie we wszystkich przypadkach jest to możliwe, bo z częścią tych ludzi nie ma się jak skontaktować.


Takich przykładów było mnóstwo. Mieliśmy np. „kondomy dla Gazy”, które, zdaniem Trumpa miano przerabiać na bomby. Potem się okazało, iż pomoc szła, owszem, do Gazy, ale nie do tej, o której mówił Trump, ale do prowincji w Mozambiku. Były „wampiry pobierające pieniądze” (z Social Security). Potem się okazało, iż ludzie z DOGE nie za bardzo się znają na językach programowania i nie wiedzą jak działa COBOL. Gwoli ścisłości, ja też nie wiem jak działa ten język i szczerze mówiąc, do niedawna nie wiedziałem o jego istnieniu, ale na swoją obronę mam to, iż nie jestem Wielkim Oszczędzaczem, więc nie muszę się znać na wszystkim. Osobną kwestią jest to, iż była to jedna z głupszych teorii spiskowych (a konkurencja jest mocna), bo Elonowi wyszło, iż jakimś 20 milionom osób wypłaca się niesłusznie pieniądze i (uwaga będzie capslock) ABSOLUTNIE NIKT SIĘ DO TEJ PORY NIE ZORIENTOWAŁ.


No ale, może i ekipa z DOGE nie zna tego języka, ale za to próbują „naprawić system”, który „stoi” na tym języku. Jestem pewny, iż to na 100% skończy się dobrze. Teraz dochodzimy do cięć, które są tak durne, iż gdyby ktoś nakręcił film (bądź też książkę napisał, co kto lubi) z gatunku political fiction i opisał tam takie działania, to wszyscy byliby zgodni, iż to przesada. Administracja Trumpa w ramach walki z genderem (DEI - Diversity, equity, and inclusion) obcina różne wydatki, które się jej „źle kojarzą”. I wszystko byłoby pięknie z tą konserwatywną kontrrewolucja, gdyby nie to, iż ci ludzie najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, iż różne wyrazy i określenia mogą mieć więcej niż jedno znaczenie, a poza tym warto by było uważnie czytać te wyrazy, żeby je dobrze zrozumieć. Chyba najgłośniejszym przypadkiem tego rodzaju fuckupu było to, jak Trump wyszedł przed kamery i opowiadał o tym, iż miliony dolarów przeznaczono na to, żeby stworzyć „transpłciowe myszy”. Byłem całkowitym brakiem zaskoczenia Jacka, gdy się okazało, iż Stabilnemu Geniuszowi pomyliło się słowo „tansgender” z „transgenetic”. Tego rodzaju kwiatków jest tam całe mnóstwo.


Wróćmy jednakowoż do cięć i zwolnień. Elon zadbał o to, żeby były one całkowicie przypadkowe (może ma w domu ołtarzyk Thanosa z MCU?), bo otoczył się, między innymi 19 letnimi specami, którzy mu te tematy ogarniają. Teraz wyobraźcie sobie taką sytuację: Jesteście urzędnikami z zylionem lat doświadczenia i w pewnym momencie zmienia się w waszym kraju władza, a efekt końcowy tych zmian jest taki, iż musicie jakiemuś typowi, który nie ma pojęcia o tym, czym zajmuje się wasza gałąź administracji, wytłumaczyć do czego tak adekwatnie jesteście potrzebni. Tu na pewno chodzi o jakieś sensowne działania, prawda?


Nieco wcześniej wspomniałem o tym, iż warto było słuchać tego, co Trump mówi w trakcie kampanii. To samo odnosi się do Elona. Tenże przemiły jegomość zakochany w „rzymskich salutach”, praktycznie na finiszu kampanii powiedział, iż o ile Trump wygra, to amerykanie muszą być przygotowani na gospodarcze turbulencje, ale potem będzie już wszystko fajnie. To się jakoś wpisywało w ogólną narrację, w myśl której wszystko, co złe, jest winą Bidena (vide „Bidenflation”). Po wygranych wyborach będzie jeszcze trochę trzęsło, ale potem już tylko wielkość ponowna Amerykę czeka. Jak długo będą trwały te turbulencje? Tego Elon nie powiedział. Ponieważ zaś wystarczająco dużo Amerykanów uznało, iż to jest droga, którą chcą podążać jako kraj, wszyscy będziemy się mogli o tym przekonać.


To jest, swoją drogą, bardzo interesujące zagranie z punktu widzenia stricte perswazyjnego. Wyobraźmy sobie bowiem (wiem, iż będzie ciężko, ale się postarajcie) sytuację, w której zmiany wprowadzane przez nową administrację sprawiają, iż ludziom żyje się jeszcze gorzej, niż za czasów tego przeklętego Bidena. Wtedy zawsze Elon Musk może wyjść przed kamery i powiedzieć „no elom, mordeczki, ja was przecież uprzedzałem, iż to tak może być”. Wspominam o tym dlatego, iż właśnie taka narracja jest testowana przez duże konta kultystów MAGA. Na jednym z nich, o wdzięcznej nazwie „END WOKENESS” można przeczytać, iż za Bidena ekonomia (kraju) była sztucznie poprawiana przy pomocy fejkowych pieniędzy i manipulowania danymi. Pointą wpisu było „zapnijcie pasy”.



Teraz zrobimy sobie krótki quiz. Jak myślicie, kto będzie musiał zapiąć pasy i kogo najbardziej dotkną te zmiany?

a) Elon Musk z kolegami miliarderami?
b) Miliarderzy wspierający Partię Demokratyczną
c) Donald Trump
d) Ludzie dobrze sytuowani.
e) Ludzie, którzy już teraz mają problemy natury finansowej.


Jeżeli waszą odpowiedzią było „D”, to brawo, nie jesteście Rafałem Wosiem, bo on przez cały czas wierzy w lewicowość Trumpa. Przed momentem wspomniałem, iż tego rodzaju narracje „będzie trzęsło, ale to wina Bidena”, są ciekawym zagraniem. Niemniej jednak nie wydaje mi się, żeby na samym końcu okazało się, iż jest to skuteczne. Nikogo bowiem nie obchodziło to, iż to nie Biden wywołał inflację w USA i iż przyczyniły się do tego w głównej mierze czynniki zewnętrzne. Ludzi obchodziło to, iż tu i teraz mają problemy. W związku z powyższym, przekonywanie ludzi, którzy najbardziej oberwą, iż może i obrywają dlatego, iż obecna administracja wprowadza zmiany, ale to wina Bidena, wydaje mi się cokolwiek karkołomne.


Jeżeli zaś odłożymy na bok kwestie takie, jak pragmatyzm polityczny, to nam z tego wyjdzie, iż bogaci państwo chcą wprowadzać jakieś zmiany (nie bardzo wiadomo dlaczego i po co [poza przyczynami natury politycznej]), a zapłacą za to (jak zwykle) ci, którzy bogaci nie są. Biorąc pod rozwagę to, w jaki sposób do tej pory Elon i jego Doge poczynało sobie z urządzaniem państwa, można bezpiecznie założyć, iż jego plan zakłada „wrzucenie pod autobus” całej masy ludzi.


Jak już wielokrotnie powtarzałem, nie bawię się w prognozowanie, bo mnie tego skutecznie oduczył rok 2015. Niemniej jednak, jak tak sobie patrzę na to, co się dzieje w USA i w którą stronę to wszystko zmierza, to może się tam niebawem „dziać”. No bo tak. Jak sobie przypomnimy działania Zjednoczonej Prawicy z pierwszej kadencji, to wyglądało to tak, iż z jednej strony wprowadzano zamordyzm (w co również celuje Trump, a to cenzura „Washington Post” w wykonaniu Bezosa, a to plany zmiany FBI w policję polityczną), ale z drugiej strony było też, na ten przykład 500+. Nowa administracja działa zaś tak, iż zamordyzm wprowadzany jest w tempie ekspresowym i dodatkowo wszystko wskazuje na to, iż prócz prawicowego zamordyzmu będzie też skrajna bieda. Gdybym był Rafałem Wosiem, to bym napisał, iż bardzo to wszystko lewicowe. Ponieważ zaś nie jestem tym przemiłym redaktorem napiszę jedynie tyle, iż wygląda to wszystko bardzo źle.


Jeżeli zaś chodzi o latający cyrk deregulatorów Muska, to jakoś tak się złożyło, iż zajmuje się on rozwalaniem federalnych agencji, które (zupełnym przypadkiem) wcześniej zajmowały się kontrolowaniem prowadzonych przez niego biznesów. Niesamowity zbieg okoliczności, nieprawdaż?


Jedynym plusem, jaki można w tym wszystkim znaleźć, jest to, iż wszyscy będziemy mogli się przekonać o tym, jak wyglądają rządy chłopskiego rozumu i może uda się z tego wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi w naszym kraju.


I na tym zakończę pierwszą część mojego wymądrzania się na temat tego, co się teraz dzieje w USA i co z tego dla nas wynika. Mam nadzieje, iż kolejne części uda mi się napisać przed „Wichrami Zimy”.


Źródła:

https://www.rmf24.pl/fakty/swiat/news-trump-pokazuje-rajska-strefe-gazy-kuriozalne-nagranie,nId,7920433#crp_state=1

https://x.com/rzep8/status/1896309351016747378

Trylogię „The Interdepedency” polecam.

https://www.opb.org/article/2025/03/05/supreme-court-usaid-pay-contractors-pay/

https://www.bbc.com/news/articles/cr42r2gw5wzo

https://www.npr.org/sections/goats-and-soda/2025/02/27/g-s1-50929/elon-musk-ebola-usaid

https://czestochowa.wyborcza.pl/czestochowa/7,48725,26876972,czestochowa-referat-komunikacji-zamkniety-na-tydzien-nie-odbierzesz.html

https://www.bbc.com/news/articles/cdj38mekdkgo

https://edition.cnn.com/2025/02/19/politics/doge-canceled-contracts-8-billion-invs/index.html

https://wyborcza.pl/7,75399,31655513,hamas-dostal-od-bidena-miliard-prezerwatyw-i-robi-z-nich-bomby.html

https://www.fastcompany.com/91278597/elon-musk-doge-cobol-language

https://economictimes.indiatimes.com/news/international/global-trends/twilight-is-real-why-elon-musk-said-100-to-300-year-old-vampires-are-collecting-social-security-in-us/articleshow/118384287.cms?from=mdr

https://www.ndtv.com/world-news/transgender-vs-transgenic-mice-row-over-donald-trumps-animal-experiments-claim-7867258

https://www.nbcnews.com/business/economy/economy-if-trump-wins-second-term-could-mean-hardship-for-americans-rcna177807

https://x.com/EndWokeness/status/1896774810572918987

https://x.com/rzep8/status/1896309351016747378

Idź do oryginalnego materiału