Politycy związani z PiS dwoją się i troją by wytłumaczyć niedorzeczną decyzję Dudy. Mowa oczywiście o powierzeniu „misji” tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Mimo iż nikt nie ma wątpliwości (może poza Jarosławem Kaczyńskim), iż dzisiejszy szef rządu może sformować kolejny gabinet.
– Prezydent ogłosił decyzję o powierzeniu w pierwszym kroku konstytucyjnym szansy tworzenia rządu premierowi Morawieckiemu zanim jeszcze umowa koalicyjna została podpisana i ogłoszona. Po drugie: prezydent bierze pod uwagę dobre obyczaje, one są istotne, ale równoważy tą całą sytuację nie tylko z tym wątkiem kadrowym (…), który być może jest istotny, ale z pewnym kontekstem międzynarodowym – przekonywał doradca Andrzeja Dudy, prof. Andrzej Zybertowicz.
Ten „kontekst międzynarodowy” to oczywiście kwestie europejskie. Czyli – jak nas przekonuje PiS – zagrożenia dla niepodległości Polski płynącego rzekomo z Brukseli.
Słowem: słaby premier, stojący na czele rządu, którego nie ma, broni polskiej niepodległości. Tak… to ma sens.