Duda idzie w zaparte. Fakty do niego nie przemawiają

2 dni temu
Zdjęcie: Duda


Prezydent Andrzej Duda, podtrzymując poparcie dla Karola Nawrockiego, kandydata PiS na prezydenta Polski, znalazł się w centrum kontrowersji związanych z tzw. aferą kawalerką.
Zamiast odciąć się od zarzutów wobec Nawrockiego, który miał przejąć mieszkanie od schorowanego seniora w zamian za opiekę, Duda wybrał narrację ofiary, porównując sprawę do ataków na siebie z kampanii 2015 i 2020 roku. To stanowisko, podobnie jak obrona Nawrockiego, budzi poważne wątpliwości co do ich etyki i politycznej odpowiedzialności.
Sprawa dotyczy 28,5-metrowego mieszkania w Gdańsku, które w 2017 roku Karol Nawrocki i jego żona Marta nabyli od 80-letniego Jerzego Ż., rzekomo w zamian za opiekę. Doniesienia Onetu ujawniły, iż senior przebywa w państwowym Domu Opieki Społecznej, co podważa twierdzenia Nawrockiego o wypełnianiu obowiązków opiekuńczych. W programie „Rymanowski Live” prezes IPN bronił się, zapewniając, iż transakcja była legalna, a szczegóły znajdują się w jego oświadczeniach majątkowych. „Opiekowałem się panem Jerzym przez wiele lat” – przekonywał Nawrocki, choć brak kluczy do mieszkania i obecność seniora w DPS-ie rodzą pytania o rzeczywisty charakter tej „opieki”. Jego wyjaśnienia wydają się nieprzekonujące, a brak pełnej przejrzystości tylko pogłębia podejrzenia o wykorzystanie starszego człowieka.
Andrzej Duda, pytany o sprawę podczas konferencji z prezydentem Bułgarii, nie tylko podtrzymał poparcie dla Nawrockiego, ale i uciekł w retorykę martyrologii. „Byłem brutalnie oczerniany w 2015 i 2020 roku, ale Polacy mądrze wybrali” – stwierdził, sugerując, iż zarzuty wobec Nawrockiego to polityczny atak. Taka postawa prezydenta, który zamiast wzywać do wyjaśnień bagatelizuje sprawę, jest niegodna urzędu głowy państwa. Porównywanie kampanijnych oszczerstw do poważnych pytań o moralność kandydata świadczy o braku powagi i chęci uniknięcia odpowiedzialności. Duda, jako prezydent, powinien stać na straży standardów etycznych, a nie bezrefleksyjnie wspierać partyjnego kolegi.
Były premier Mateusz Morawiecki również nie pomógł sprawie, określając kontrowersje „żenującym spektaklem małostkowości” i atakując obóz rządzący oraz sztab Rafała Trzaskowskiego za rzekome fake newsy. W mediach społecznościowych Morawiecki próbował odwrócić uwagę, wskazując na „całe kamienice” związane z kontrkandydatem. Ta strategia odwracania kota ogonem, zamiast merytorycznej odpowiedzi na pytania o kawalerkę, pokazuje desperację obozu PiS w obliczu niewygodnych faktów. Oskarżenia o plotkarstwo rządu i służb specjalnych brzmią jak próba zbagatelizowania sprawy, która dotyka fundamentalnych kwestii uczciwości.
Krytycy Nawrockiego, w tym Sławomir Mentzen z Konfederacji, który nazwał transakcję „wyłudzeniem”, oraz Szymon Hołownia, wzywający do wyjaśnień przed sejmową komisją, słusznie wskazują na potrzebę dogłębnego zbadania sprawy. Fakt, iż Nawrocki, piastujący urząd prezesa IPN, nie potrafi w pełni rozwiać wątpliwości, podważa jego wiarygodność jako kandydata na prezydenta. Z kolei bezkrytyczne wsparcie Dudy dla Nawrockiego, mimo sygnałów o możliwych nieprawidłowościach, stawia pod znakiem zapytania jego zdolność do obiektywnej oceny sytuacji.
Afera z kawalerką, choć pozornie dotyczy prywatnej transakcji, ujawnia szerszy problem z kulturą polityczną obozu PiS. Zarówno Duda, jak i Nawrocki, zamiast stawić czoła zarzutom z otwartą przyłbicą, uciekają w narrację o politycznym spisku. To podejście, ignorujące pytania o moralność i przejrzystość, może zaszkodzić Nawrockiemu w kampanii prezydenckiej 2025 roku. Polacy zasługują na lidera, który nie budzi wątpliwości etycznych, a nie na kolejne odsłony politycznego teatru, gdzie lojalność partyjna przeważa nad zasadami.
Idź do oryginalnego materiału