Duda i jego przedwczesne „czapkowanie” Nawrockiemu. Co chce uzyskać?

2 dni temu

Decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o zaproszeniu prezydenta elekta Karola Nawrockiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego (RBN) wywołała falę komentarzy i kontrowersji.

Słowa Dudy, iż „jest oczywiste, żeby ten, który za 6 tygodni zajmie to miejsce, już teraz był obecny”, brzmią jak kurtuazyjny ukłon wobec następcy. Jednak w kontekście polskiej polityki, gdzie każdy gest ma znaczenie, ten ruch budzi poważne wątpliwości. Czy prezydent Duda, zapraszając Nawrockiego na RBN, nie przekracza granic protokołu, a może choćby osłabia własną pozycję? Przyjrzyjmy się, dlaczego ten krok zasługuje na krytykę.

Po pierwsze, decyzja o włączeniu Nawrockiego w obrady RBN, choć uzasadniona przez Dudę „oczywistymi przyczynami”, nie znajduje jednoznacznego poparcia w tradycji politycznej ani w Konstytucji RP. Prezydent elekt, dopóki nie złoży przysięgi, nie pełni żadnych oficjalnych funkcji państwowych. Jego obecność na posiedzeniu RBN, organu o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, może być postrzegana jako przedwczesne przekazanie wpływu osobie, która formalnie nie ma jeszcze uprawnień do podejmowania decyzji. To rodzi pytanie: czy Duda, zapraszając Nawrockiego, nie próbuje zyskać jego przychylności lub przypodobać się środowiskom politycznym, które stoją za prezydentem elektem? Taki gest wygląda na polityczne „czapkowanie” – uniżoną próbę budowania mostów z następcą, co w oczach wielu obserwatorów osłabia autorytet urzędującego prezydenta.

Po drugie, kontekst posiedzenia RBN – omawianie przygotowań do szczytu NATO w Hadze oraz kryzysu energetycznego związanego z blackoutem w Hiszpanii – wskazuje na wagę poruszanych tematów. Obecność Nawrockiego, który nie ma jeszcze mandatu do reprezentowania państwa, może wprowadzać niepotrzebny chaos w procesie decyzyjnym. RBN to miejsce, gdzie podejmowane są strategiczne ustalenia, wymagające pełnej odpowiedzialności uczestników. Zaproszenie prezydenta elekta, choć symboliczne, może być odczytane jako rozmycie tej odpowiedzialności. Czy Duda nie powinien raczej skupić się na pełnieniu swoich obowiązków, zamiast angażować w obrady osobę, która na razie pozostaje obserwatorem? Taki ruch sugeruje, iż prezydent już teraz wycofuje się z roli lidera, oddając przestrzeń Nawrockiemu.

Krytyka tego gestu nabiera dodatkowego znaczenia, gdy spojrzymy na dotychczasową prezydenturę Dudy. Przez dwie kadencje Andrzej Duda był często oskarżany o zbytnią uległość wobec partii rządzącej i brak wystarczającej samodzielności w kluczowych momentach. Zaproszenie Nawrockiego na RBN wpisuje się w ten schemat – zamiast budować wizerunek prezydenta, który do końca kadencji pełni urząd z pełnym zaangażowaniem, Duda zdaje się sygnalizować, iż jego rola dobiega końca. To wrażenie potęguje fakt, iż Nawrocki, związany z obozem politycznym bliskim Prawu i Sprawiedliwości, może być postrzegany jako kontynuator linii politycznej wspieranej przez Dudę. Czy zatem zaproszenie na RBN to nie tyle wyraz szacunku dla demokratycznego wyboru Polaków, ile próba zapewnienia ciągłości wpływów obecnego obozu władzy?

Nie można też pominąć kwestii wizerunkowych. W oczach opinii publicznej gest Dudy może być odebrany jako przedwczesna kapitulacja. Polacy oczekują od prezydenta, iż do ostatniego dnia kadencji będzie aktywnie reprezentował ich interesy, a nie symbolicznie przekazywał pałeczkę następcy. W czasach, gdy Polska stoi przed wyzwaniami takimi jak bezpieczeństwo energetyczne czy negocjacje w ramach NATO, prezydent powinien emanować pewnością siebie i zdecydowaniem. Tymczasem decyzja o zaproszeniu Nawrockiego sugeruje, iż Duda już teraz przygotowuje się do zejścia ze sceny, co może podkopywać zaufanie do jego przywództwa.

Zwolennicy Dudy mogą argumentować, iż zaproszenie Nawrockiego to wyraz odpowiedzialności i chęć zapewnienia płynnego przekazania władzy. Jednak w praktyce ten gest budzi więcej pytań niż odpowiedzi. Dlaczego prezydent elekt miałby uczestniczyć w obradach RBN, skoro ma jeszcze sześć tygodni na przygotowanie się do objęcia urzędu? Czy nie wystarczą konsultacje kuluarowe lub briefingi? Włączenie Nawrockiego w tak oficjalne gremium wydaje się niepotrzebnym upolitycznieniem obrad RBN, które powinno skupiać się na merytoryce, a nie na symbolicznych gestach.

Podsumowując, decyzja Andrzeja Dudy o zaproszeniu Karola Nawrockiego na posiedzenie RBN zasługuje na krytykę jako przedwczesna i politycznie nieprzemyślana. Zamiast wzmacniać swoją pozycję w ostatnich tygodniach kadencji, prezydent wysyła sygnał, iż już teraz ustępuje miejsca następcy. Taki gest nie tylko osłabia autorytet urzędującego prezydenta, ale także rodzi pytania o granice protokołu i intencje stojące za tą decyzją. Polska polityka zasługuje na więcej powagi i odpowiedzialności, szczególnie w tak kluczowych momentach jak obrady Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Idź do oryginalnego materiału