W kraju tego nie dostrzeżono, ale najwyraźniej w Waszyngtonie Andrzej Duda chciał wyświadczyć „przysługę” Donaldowi Trumpowi. W PiS ciągle bowiem żyje nadzieja, iż Trump powróci do Białego Domu. I mają przy tym w nosie fakt, iż Trump wyraźnie wspiera putinowską Rosję.
– Jeszcze prezydent Duda dobrze w Ameryce nie wylądował, a już dostał prztyczka w nos. Tuż przed wylotem ogłosił swój plan dla NATO: będzie namawiał państwa członkowskie, by wydawały na zbrojenia nie 2 proc. swojego PKB, jak teraz, tylko 3 proc.! – zauważył Leszek Miller na łamach „Super Expressu”.
– Nasz pan prezydent umyślił sobie, iż jego wyrafinowana intryga, by pod pozorem wizyty u urzędującego prezydenta USA podlizać się jego konkurentowi do urzędu, ukochanemu prezydentowi PiS-u, Donaldowi Trumpowi, nie zostanie rozszyfrowana. No i wyskoczył jak filip z konopi. Już po kilku godzinach odpowiedział mu rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller: – Myślę, iż pierwszym krokiem jest skłonienie każdego kraju do spełnienia progu 2 proc., zanim będziemy rozmawiać o dodatkowej propozycji… – dodał były premier.
Duda może już tylko robić dobrą minę. Bo co innego mu pozostało?