"Drugiego Tuska nie mamy…"

3 godzin temu
Zdjęcie: Donald Tusk (C), Tomasz Siemoniak (L) i Władysław Kosiniak-Kamysz (P) Źródło: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów


Tusk nie chce już być "fajnym kolesiem", który programowo kojarzy się tylko z tym, co miłe. Nieustająco eskaluje napięcie, demonstracyjnie łamiąc normy przyzwoitości oraz prawa. Jego zwolennicy wiedzą, czym to grozi


Słowa Jacka Żakowskiego, który na antenie przejętej przez rządzących TVP Info stwierdził, iż transmitowane na żywo obrady "sztabu kryzysowego" z udziałem Donalda Tuska przypominają propagandowe spektakle Putina, wywołały wśród zwolenników PO i jej koalicyjnych przystawek furię. Żakowski – nie pierwszy raz zresztą – z punktu ogłoszony został zdrajcą i "PiS-owcem", mimo wszystkich swych "zasług" w opluwaniu partii Jarosława Kaczyńskiego. A mówimy przecież o publicyście, który w czasie i w kontekście tzw. pandemii COVID-19 poszedł w tym najdalej, ogłaszając na łamach "Gazety Wyborczej", iż PiS "dokonuje ludobójstwa, zamordował już co najmniej 100 tys. Polaków, i nie jest to żadna metafora"; o publicyście, który po przegranych wyborach w roku 2015 nawoływał w "Polityce", by zwolenników PiS i członków ich rodzin atakować i "zawstydzać" w miejscach publicznych, na uczelniach, w pracy i w życiu prywatnym. Wobec ogromu zbrodni, którą dla zwolenników władzy jest wyłamanie się z chóru chwalącego Tuska za walkę z powodzią, nie uznano jednak żadnych okoliczności łagodzących, choćby tego, iż całość wypowiedzi Żakowskiego w oczywisty sposób powodowana była troską o wizerunek Tuska i, przede wszystkim, o trwałość jego rządów.
Idź do oryginalnego materiału