– Wydobycie na poziomie 2,3 miliony ton rocznie to dla kopalni oznacza praktycznie śmierć – mówią związkowcy z Bogdanki. Przeciwnicy polityki zarządzającej zakładem Enei podkreślają, iż obecna władza nie robi nic, by wesprzeć najlepszą kopalnię w kraju.
W regionie realizowane są spotkania organizacji pracowniczych z mieszkańcami. Związkowcy obawiają się masowych zwolnień a na końcu likwidacji kopalni, która jest jednym z najważniejszych pracodawców w województwie.
Spadek wydobycia
Przypomnijmy, iż według strategii Enei – jest ona właścicielem kopalni – odbiór węgla z Bogdanki ma spaść z 8 mln ton w 2024 roku do 4,5 mln ton w 2030 roku, a w 2040 roku – do zaledwie 2,3 mln ton.
– Wydobycie na poziomie 2,3 miliony ton rocznie to dla kopalni oznacza praktycznie śmierć – powiedział Jarosław Niemiec, szef Zakładowego Związku Zawodowego „Przeróbka”.
Tysiące osób do zwolnienia
Ograniczenie wydobycia będzie oznaczało zwolnienie około 2 tysięcy osób. Dodatkowo, na likwidacji kopalni ucierpią firmy współpracujące z Bogdanką, co może skutkować utratą pracy przez kolejne 2,5 tysiąca osób w regionie – czytamy w relacji ze spotkania na tubalecznej.pl.
Związkowcy skarżyli się, że, w przeciwieństwie do kopalń śląskich, Bogdanka nie dostaje wsparcia od państwa. Nie ma też normalnej komunikacji z rządem Donalda Tuska. Zdaniem związkowców najlepszym rozwiązaniem byłby wykup Bogdanki przez Skarb Państwa, co ułatwiłoby rozmowy i podejmowanie decyzji.