Doświadczenie kontra naiwność. Tusk radzi, Nawrocki musi się uczyć

2 dni temu
Zdjęcie: Tusk


Karol Nawrocki przebywa właśnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie planuje spotkanie z Donaldem Trumpem. Ta wizyta, choć z pozoru zwykły element dyplomatycznego kalendarza, nabiera szczególnego znaczenia w kontekście słów premiera Donalda Tuska. Szef rządu, pytany o wyjazd prezydenta, podzielił się z opinią publiczną jedną prostą, ale fundamentalną refleksją. I tu rodzi się pytanie – czy Nawrocki będzie miał w sobie dość rozsądku, by z niej skorzystać?

Tusk przypomniał zasadę, którą sam wielokrotnie powtarzał swoim amerykańskim partnerom – niezależnie od tego, kto akurat rządzi w Polsce, stosunki z USA pozostają oparte na lojalności, przyjaźni i gotowości do współpracy. To prawda, którą trudno podważyć. Polacy i Amerykanie mają długą tradycję wspólnych działań: od II wojny światowej, przez zimną wojnę, aż po współczesność.

Ta perspektywa jest niezwykle ważna, bo polska polityka ostatnich lat pokazała, jak łatwo można zamienić relacje międzynarodowe w instrument partyjnej gry. Tusk, doświadczony w europejskiej i światowej polityce, wie, iż to droga donikąd. Nawrocki – dopiero uczący się roli głowy państwa – powinien tę lekcję przyjąć pokornie.

Premier, odpowiadając w Kielcach na pytania dziennikarzy, przypomniał, iż kiedy sam był przewodniczącym Rady Europejskiej i rozmawiał z Donaldem Trumpem, rządziło wtedy PiS i prezydentem był Andrzej Duda. A jednak Tusk nie szukał konfliktu ani okazji do wewnętrznych rozgrywek. Przeciwnie – tłumaczył z pełnym przekonaniem, iż Polska jest lojalnym i stabilnym partnerem USA.

To podejście odróżnia polityków odpowiedzialnych od tych, którzy kierują się emocjami czy kalkulacją na chwilowe punkty w kraju. Tusk pokazuje, iż racją stanu nie jest eksponowanie własnej osoby, ale dbanie o trwałość sojuszy. Nawrocki, stając przed rozmowami w Waszyngtonie, musi to zrozumieć.

Problem w tym, iż Karol Nawrocki nie daje dotąd powodów, by wierzyć w jego polityczną dojrzałość. Jego dotychczasowa kariera opierała się bardziej na lojalności wobec partyjnych przełożonych niż na niezależnym myśleniu. W świecie wielkiej dyplomacji takie cechy bywają zgubne.

Spotkanie z Trumpem – politykiem nieprzewidywalnym, obdarzonym ogromnym ego i skłonnym do traktowania relacji międzynarodowych jak transakcji – wymaga szczególnej ostrożności. Nawrocki, jeżeli będzie chciał zbudować wizerunek „samodzielnego lidera”, może łatwo wpaść w pułapkę. Zamiast reprezentować Polskę jako stabilny element NATO, zacznie przedstawiać siebie jako partnera do prywatnych rozmów. To niebezpieczne i dla Polski, i dla niego samego.

Dlatego rada Tuska powinna być dla Nawrockiego drogowskazem. Polska nie potrzebuje prezydenta, który szuka osobistej chwały czy chce dopisać się do scenariusza amerykańskich wyborów. Polska potrzebuje przywódcy, który – choćby jeżeli brakuje mu doświadczenia – potrafi wsłuchać się w głos tych, którzy to doświadczenie mają.

Tusk nie mówił nic odkrywczego. Powtarzał to, co od lat stanowi fundament polsko-amerykańskich stosunków. Ale właśnie ta prostota jest najcenniejsza. Bo pokazuje, iż w polityce zagranicznej nie liczą się gesty, które ładnie wyglądają w mediach społecznościowych, ale konsekwentne podkreślanie tego, co naprawdę buduje zaufanie.

Dziś to Donald Tusk przypomina, czym jest odpowiedzialna polityka. To on mówi jasno: Polska jest lojalnym, stabilnym partnerem USA, niezależnie od tego, kto akurat zasiada w fotelu prezydenta czy premiera. Karol Nawrocki może przyjąć te słowa jako cenną radę albo je zignorować. jeżeli wybierze tę drugą opcję, pokaże tylko, iż bardziej interesuje go własna rola niż interes państwa.

Być może największym testem jego prezydentury będzie właśnie to – czy potrafi wznieść się ponad własne ambicje i posłuchać tych, którzy naprawdę wiedzą, jak buduje się relacje międzynarodowe. Donald Tusk dał mu szansę. Teraz piłka leży po stronie Nawrockiego.

Idź do oryginalnego materiału