W piątek w Sejmie były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odniósł się do pytania dziennikarzy dotyczącego możliwości siłowego doprowadzenia go przed komisję śledczą ds. Pegasusa.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Dlaczego, jeżeli bandyta chce mnie do czegoś zmusić, ja mam ulec bandycie? – pytał retorycznie, wyraźnie nawiązując do presji, jaką, jego zdaniem, wywierają na niego przeciwnicy polityczni. W dalszej części swojego wystąpienia przypomniał, iż jako minister sprawiedliwości był orędownikiem szerokiego prawa do obrony koniecznej. – Wiecie, iż byłem zwolennikiem szerokiego prawa do obrony koniecznej, sam rozszerzyłem prawo do ochrony koniecznej” – podkreślił były minister.
Wypowiedź Zbigniewa Ziobry spotkała się z szybką reakcją ze strony marszałka Sejmu, Szymona Hołowni, który w ostrych słowach skomentował słowa byłego ministra. – Ale mówił coś szczegółowo? Czy krótkiej, czy długiej, czy przeciwpancernej? Na jakim jesteśmy etapie tego szaleństwa? – ironizował Hołownia, odnosząc się do fragmentu o „arsenale broni” Ziobry.
Marszałek określił całą sytuację mianem „kuriozalnej”, zarzucając byłemu ministrowi próbę trywializacji poważnej sprawy: – Jakby pan Ziobro z takimi tekstami wyjechał na podwórku, to by usłyszał: nie strasz, nie strasz, bo… wiadomo – powiedział, cytowany przez TVN24. – Nie chce mi się wierzyć, iż ktoś, kto był w Polsce ministrem sprawiedliwości, może opowiadać takie banialuki i w ten sposób trywializować problem. (…) Oni się po prostu boją. Są tchórzami, którzy boją się wziąć odpowiedzialność za to, co zrobili – stwierdził.