Schwedt leży tuż za polską granicą. Rafineria PCK przez lata przerabiała głównie ropę dostarczaną rurociągiem „Przyjaźń” z kierunku wschodniego. Po agresji Rosji na Ukrainę formalnie odcięto bezpośredni import rosyjskiej ropy, ale rdzeń problemu pozostał: większościowy pakiet udziałów PCK jest powiązany z rosyjskim Rosnieftem i choć pozostaje on pod niemieckim zarządem powierniczym, nie zmienia to faktu, iż to zakład o rosyjskiej genezie kapitałowej. To tło trzeba mieć w pamięci, gdy słyszymy o „koordynacji” dostaw z polskiej strony.
Co uzgodnił rząd Donalda Tuska
W lipcu 2024 roku Warszawa i Berlin przyjęły plan działania, w którym zapisano ścisłą współpracę na rzecz utrzymania dostaw ropy do PCK Schwedt, w tym koordynację dostaw przez polski Naftoport i system przesyłowy. W praktyce oznacza to, iż Polska bierze na siebie rolę stabilizatora pracy rafinerii położonej w Niemczech i powiązanej z rosyjskim kapitałem. To decyzja o poważnych konsekwencjach logistycznych, finansowych i politycznych.
Skąd dziś Schwedt bierze ropę i dlaczego to nas dotyczy
Po 2022 roku Schwedt opiera się na trzech kierunkach: ropie dowożonej rurociągiem z Rostocku, strumieniu docierającym przez polski Gdańsk (Naftoport + PERN) oraz dostawach rurociągiem „Przyjaźń”, deklarowanych jako kazachskie KEBCO. Ten ostatni kanał biegnie przez terytorium Rosji i Białorusi, co rodzi ryzyko mieszania gatunków oraz – co najistotniejsze – generowania wpływów po stronie rosyjskiej infrastruktury przesyłowej. Polska, angażując własny port i rurociągi, wprost dokłada cegiełkę do utrzymania stabilności rafinerii, która wciąż nie została trwale „oderwana” od rosyjskiego dziedzictwa właścicielskiego.
„Reset” pod inną nazwą? Spór o „Przyjaźń” i geopolitykę
Co pewien czas wraca temat szerszego uruchomienia dostaw do Niemiec szlakiem „Przyjaźni”. Padają również scenariusze zmian właścicielskich w PCK, w których rozważa się przejęcie pakietu Rosnieftu przez nowych graczy. Niezależnie od tego, kto i kiedy wykupi udziały, dla Polski najważniejsze jest jedno: maksymalne ograniczenie wpływu Moskwy na łańcuchy surowcowe w regionie. Każda konstrukcja dostaw, która utrwala zależność od infrastruktury wschodniej, jest dla nas strategicznym ryzykiem.
Koszty i ryzyka po polskiej stronie
Zwolennicy obecnych uzgodnień powiedzą: „przecież zarabiamy na tranzycie”. Owszem, pojawiają się przychody taryfowe, ale są też koszty i ryzyka, o których rzadziej się mówi:
-
Ryzyko reputacyjne – jeżeli w łańcuchu pojawi się ropa o niepewnym pochodzeniu, to w debacie publicznej to my będziemy „krajem tranzytowym”, który pomógł ją dostarczyć.
-
Ryzyko marż polskich rafinerii – Schwedt, mając preferencyjny wsad i łatwiej dostępne mieszanki, może konkurować różnicą cenową z polskimi instalacjami.
-
Ryzyko operacyjne – wąskie gardła logistyczne i priorytetyzacja przepływów do Niemiec mogą w momentach napięć ograniczać elastyczność krajowego systemu.
Z konserwatywnej perspektywy państwo nie może traktować własnej infrastruktury jak „przedłużenia” systemu za Odrą, o ile nie ma gwarancji pełnego bezpieczeństwa i przejrzystości pochodzenia surowca.
Wątek zdrowotny: emisje SO₂ w Schwedt
Druga, często przemilczana płaszczyzna to środowisko i zdrowie mieszkańców polskiego pogranicza. Władze landowe Brandenburgii przyznały PCK specjalne uprawnienia emisyjne w zakresie dwutlenku siarki – czasową derogację pozwalającą na znacznie podwyższone dobowe emisje. To decyzja o oczywistym potencjale transgranicznym. Nasze państwo powinno w takich sytuacjach prowadzić twardą politykę sąsiedzką: żądać natychmiastowych inwestycji w odsiarczanie, rozszerzać po polskiej stronie monitoring jakości powietrza i uruchamiać mechanizmy oceny oddziaływania ponad granicą.
Co powinna zrobić Polska – warunki minimalne
Po pierwsze: derusyfikacja właścicielska jako warunek jakichkolwiek priorytetów dla Schwedt. Nie ma zgody na to, by polska infrastruktura stabilizowała zakład z rosyjskim rodowodem kapitałowym.
Po drugie: pełna ścieżka pochodzenia surowca (traceability) – certyfikacja każdej partii, audyty niezależne od stron transakcji, bieżące raportowanie pochodzenia i trasy.
Po trzecie: tarcza środowiskowa dla polskich gmin – gęsta sieć automatycznych stacji SO₂, publiczne dane w czasie zbliżonym do rzeczywistego, procedury alertowe dla szkół i szpitali, regularne modelowanie dyspersji.
Po czwarte: pierwszeństwo żądań polskiego rynku – w sytuacjach napięć to nasze rafinerie i konsumenci muszą mieć priorytet dostępu do mocy portowych i przesyłowych.
Po piąte: otwarta ścieżka inwestycyjna – jeżeli Berlin chce wsparcia, niech otworzy drogę dla polskiego kapitału w aktywach, które realnie wpływają na bezpieczeństwo regionu.
Dlaczego to jest sprawa światopoglądowo ważna
Racja stanu w polityce energetycznej zaczyna się od prostego pytania: czy decyzja wzmacnia suwerenność państwa i bezpieczeństwo obywateli, czy je rozmywa? Koordynowanie dostaw do Schwedt przez polski system, bez twardych bezpieczników i bez definitywnego rozstania z rosyjskim wpływem właścicielskim, to krok w kierunku rozmycia. Państwo nie może być pośrednikiem „dla świętego spokoju”, bo w kryzysie to my płacimy cenę: wyższą podatności systemu, presję na marże krajowych instalacji i realne ryzyka zdrowotne na pograniczu.
Decyzje rządu Donalda Tuska prowadzą do sytuacji, w której polska infrastruktura pomaga utrzymywać stabilność pracy rafinerii w Schwedt – zakładu powiązanego z Rosnieftem. Bez twardych warunków wstępnych i stałej weryfikacji pochodzenia surowca jest to droga ryzykowna i sprzeczna z zasadą suwerennej polityki państwowej. jeżeli mamy komuś pomagać, to wyłącznie na zasadach, które bezwzględnie chronią polski interes: suwerenność energetyczną, zdrowie Polaków i konkurencyjność naszych rafinerii.