Donald Tusk idzie po pełnię władzy w 2027 z Kosiniakiem-Kamyszem

11 godzin temu
Zdjęcie: Donald Tusk idzie po pełnię władzy w 2027 z Kosiniakiem-Kamyszem


Wygląda na to, iż przed Polską mogą rzeczywiście rysować się dobre perspektywy i osiem lat stabilizacji i dobrobytu. Choć sprzątanie po poprzedniej władzy okazało się trudniejsze, niż wielu się spodziewało, to jednak Koalicja 15 Października ma namacalne sukcesy, które choćby jej krytycy muszą niechętnie przyznać.

Gospodarka przestała dryfować i weszła na ścieżkę szybkiego wzrostu, inflacja – jeszcze niedawno galopująca – wróciła na cywilizowane poziomy, a aparat państwa zaczął wreszcie działać w oparciu o prawo, a nie widzimisię polityków. Najbardziej symboliczny jest tu fakt, iż pierwsze poważne zarzuty zaczęły spadać na ludzi z kręgu ziobrystów grupy, którą śledczy określają wprost mianem zorganizowanej grupy przestępczej. Zarzuty dostał i uciekł z kraju szef tej grupy – sam Ziobro.

To wszystko sprawia, iż PiS znalazł się w głębokiej defensywie. Partia, która przez lata potrafiła tworzyć pozory siły, dziś przypomina rozchwianą konstrukcję – szarpaną przez wewnętrzne konflikty, osłabioną odpływem umiarkowanych wyborców, przestraszoną faktem, iż państwo zaczęło działać bez politycznego parasola. Karol Nawrocki, wciąż próbujący pełnić rolę strażnika „narodowej narracji”, stał się twarzą środowisk tak skrajnych, iż skutecznie odstrasza to wyborców środka. A bez nich nie da się wygrać żadnych wyborów.

W tym krajobrazie Donald Tusk może patrzeć na rok 2027 z wyraźnym spokojem. I co ważne – nie jest to już samotny marsz lidera Platformy, tylko stabilny układ z rozsądnymi, odpowiedzialnymi partnerami. Największy zwrot wykonało PSL, któremu Władysław Kosiniak-Kamysz nadał nową energię i nowe znaczenie. Z formacji balansującej na progu sejmowym uczynił ugrupowanie, które znów potrafi zdobyć poparcie nie tylko w małych miejscowościach, ale i wśród młodszych, bardziej pragmatycznych wyborców. Po dekadzie kryzysu to jest ich największy sukces.

Do tego dochodzi umiarkowana Lewica, która – zamiast kontestować wszystko dla zasady – zaczęła koncentrować się na konkretnych projektach, realnych reformach i długofalowych zmianach społecznych. Ten spokój, ta zdolność do współpracy i to przewidywalne partnerstwo tworzą coś, czego w Polsce brakowało latami: stabilny obóz władzy, zdolny do przeprowadzania długoterminowych reform bez strachu przed wewnętrznymi torpedami.
Dlatego wizja, iż Tusk pójdzie po pełnię władzy w 2027 roku – właśnie z Kosiniakiem-Kamyszem u boku i z poparciem Lewicy – ma głęboki sens.

Nie chodzi tu o dominację jednego lidera, ale o zamknięcie epoki chaosu i otwarcie czasu racjonalnego państwa.

A jeżeli obecna dynamika się utrzyma, to jesienią 2027 roku może się okazać, iż Polacy wybiorą właśnie to: kontynuację stabilizacji zamiast kolejnych eksperymentów i skrajności.

Idź do oryginalnego materiału