„Złoty wiek Ameryki zaczyna się właśnie teraz. Od tego dnia nasz kraj rozkwitnie i znów będzie szanowany na całym świecie” — powiedział Trump na początku przemówienia inauguracyjnego wygłoszonego do zgromadzonych w rotundzie Kapitolu.
„Upadek Ameryki dobiegł końca”
Trump oświadczył, iż „światło słoneczne rozlewa się po całym świecie” i obiecał, iż globalne wyzwania „zostaną przezwyciężone przez ten wielki rozmach, którego świat jest świadkiem w Stanach Zjednoczonych Ameryki”.
Pozytywny przekaz został jednak wymieszany z dosadnymi i ostrymi wypowiedziami, które piętnowały prezydenturę Joego Bidena. W przemówieniu Trumpa nie pominął obietnic cofnięcia decyzji swojego poprzednika.
Nosząc bardziej stonowany fioletowy krawat zamiast wyrazistego czerwonego, który stał się jego znakiem rozpoznawczym, Trump sprawiał mroczne wrażenie. Opisywał „kryzys zaufania” w rządzie i nazwał swoje zwycięstwo wyborcze „mandatem do całkowitego odwrócenia straszliwej zdrady”.
„Upadek Ameryki dobiegł końca” — powiedział, obiecując „po prostu postawić Amerykę na pierwszym miejscu”. Rozkoszował się także tym, iż pokonał kontrkandydatkę w wyborach Kamalę Harris we wszystkich siedmiu „wahających się” stanach.
Obiecał położyć kres inflacji, „wiercić, kochanie, wiercić” w poszukiwaniu ropy i gazu, zakończyć dotacje dla pojazdów elektrycznych oraz zapewnić dekretem, iż istnieją jedynie dwie płcie — męska i żeńska. Przyrzekł położyć kres chorobom, wojnom i kontroli Panamy nad Kanałem Panamskim.