Podczas gdy cały świat pogrążony jest w żałobie po śmierci Ojca Świętego, a miliony katolików modlą się i oczekują wyboru nowego papieża, Donald Trump postanowił… zrobić z tego widowisko. Prezydent USA zamieścił w internecie swoje zdjęcie stylizowane na papieża. Tak, dobrze czytacie — w czasie, gdy wierni pochylają głowy w smutku, on uznał, iż to dobry moment, by zrobić sobie tani żart z wiary i z samej śmierci.
Okrutne? Skandaliczne? Nie — to po prostu obrzydliwe.
Ale ta historia ma też polski wątek. Bo przecież Karol Nawrocki, pisowski kandydat na prezydenta, jeszcze niedawno z dumą fotografował się z Donaldem Trumpem, nie szczędząc pochwał pod adresem „wielkiego przyjaciela Polski”. A dziś? Cisza. Milczenie. Zero reakcji.
Czyżby Nawrocki, tak chętnie odwołujący się do katolickich wartości podczas kampanii, nagle stracił głos, kiedy jego idol drwi sobie z naszej wiary? Czy tak ma wyglądać „obrona tradycji i wartości”, o której tak dużo mówił? Milczenie Nawrockiego w obliczu tej zniewagi mówi więcej niż tysiąc jego wyborczych sloganów.
Miliony polskich katolików mają prawo być oburzone. Po tym, co zrobił Trump, nikt wierzący nie powinien rozważać oddania głosu na człowieka, który milcząco akceptuje kpiny z papieża i Kościoła. Bo jeżeli dziś Nawrocki nie potrafi stanąć w obronie wiary i szacunku dla zmarłego Ojca Świętego, to co zrobi jutro, gdy przyjdzie bronić naszych wartości przed kolejnymi szyderstwami?
Donald Trump pokazał prawdziwe oblicze: oblicze cynizmu i braku szacunku dla sacrum. Karol Nawrocki pokazał drugie: oblicze tchórzostwa i politycznej kalkulacji.
Wybór należy do Was.