Donald, który jeździł koleją, czyli wesoła ferajna z PO i UE zostawia ślad węglowy!

1 tydzień temu

Spektakl ma wiele odmian i jedną z nich jest spektakl polityczny, w którym rzecz jasna występują politycy. Donald Tusk jest aktorem serialowym w tym gatunku, bo z jego udziałem widzieliśmy już setki, jeżeli nie tysiące spektakli. Dorobek ma tak wielki, iż można stworzyć dodatkowe kategorie spektakli i wśród nich wyróżniłby się spektakl podróżniczy. Gdy w 2007 roku koalicja PO-PSL stworzyła rząd, na zaprzysiężenie do Pałacu Prezydenckiego całą ekipa pojechała autobusem, był to odcinek pod tytułem: „Skromny rząd i tania administracja”.

Każda kolejna wizyta premiera Donalda Tuska, czy ministrów, odbywała się już w normalnej formule, czyli kolumna limuzyn jadąca na sygnale przez klika przecznic Warszawy. Niestety politycy korzystają ze słabej pamięci wyborców i kręcą praktycznie takie same odcinki, dokonując niewielkich korekt, raczej spowodowanych nieprzewidzianymi okolicznościami, niż scenariuszem. Drugą słynną podróż w 2015 roku odbyła Ewa Kopacz, ale tym razem był to pociąg, nie autobus. Z tamtego wydarzenia wyborca wyjątkowo coś zapamiętał i było to krążące do dziś pytanie pani premier, jakie zadała konsumującemu pasażerowi:

À propos kotleta. Pamiętacie, jak Ewa Kopacz jeździła Pendolino i zaczepiała pasażerów pociągu? I to słynne: “Ale kotlecik ładnie pachnie”. pic.twitter.com/F8ZvDhQMeU

— Ostatnia Prosta (@xOstatniaProsta) May 7, 2023

Premier Ewa Kopacz przeszła do historii również dlatego, iż nie wybrała byle jakiego pociągu, tylko Pendolino, z którego śmiało się pół Polski, a drugie pół płakało z powodu horrendalnej ceny i przeciętnej funkcjonalności. Identyczny odcinek serialu, chociaż na innej trasie, nagrał Donald Tusk, gdy w 2017 roku przejechał Pendolino ze stacji Sopot do stacji Warszawa-Prokuratura. Wówczas chodziło nie tylko o to, aby pokazać zalety i komfort jazdy włoskim składem, ale też przeciętny Polak miał zobaczyć w Donaldzie Tusku siebie, zwykłego obywatela prześladowanego przez „pisowski reżim”. Wprawdzie kłócił się ten obraz z oblotem śmigłowcem nieistniejących autostrad, a ta tragifarsa z udziałem Donalda Tuska i ministra transportu Sławomira Nowaka miała miejsce w 2012 roku, ale to się dało wyciąć.

Foto: Kancelaria Prezesa Rady Ministrów

Dzisiejsza podróż rządu z Warszawy do Katowic miała charakter międzynarodowy. Rząd udał się na wyjazdowe posiedzenie, w którym wzięła udział Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. W takich okolicznościach trzeba było zachować wszelkie standardy i absurdy europejskie, związane z „zielonym ładem” i dlatego doszło do kompilacji spektakli politycznych. W Internecie pojawiły się zdjęcia premiera i ministrów zasiadających w przedziałach kolejowych i to jest zgodne z duchem postępu, z drugiej strony jest niemal pewne, iż do pociągu pieszo nie doszli, ale na razie materiału dowodowego na to jeszcze nie ma, za to jest nagranie z przyjazdu do Katowic.

Typowa tuskowa ustawka: przyjechał pociągiem do Katowic, wsiadł do autobusu… a za autobusem kolumna rządowych limuzyn, które przyjechały z Warszawy. pic.twitter.com/NmzC3LcNpq

— Paweł Rybicki (@Rybitzky) May 7, 2024

Jak widzimy na załączonym filmiku mamy tu komplet „śladów węglowych”, autobus i limuzyny, które najprawdopodobniej jechały z Warszawy za pociągiem. Zabrakło tylko śmigłowca i Sławomira Nowaka. jeżeli chodzi o Nowaka, to raczej się nie pojawi, bo siedzi w areszcie, natomiast śmigłowiec albo samolot, który zabierze Donalda Tuska w drogę powrotną wcale nie jest wykluczony, wręcz bardzo prawdopodobny. Czym wróci do siebie Ursula von der Leyen? Możliwości ma wiele, między innymi prywatny odrzutowiec.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału