W dążeniu do opanowania świata kapitalizm ujawnia określone prawidłowości. Przykładem jest powtarzalność cyklu: wolny handel – protekcjonizm – wojna – odbudowa zgodnego z zasadą konstruktywnego zniszczenia opisaną przez Josepha Schumpetera.
Liberalizacja handlu z koloniami w połowie XIX wieku przez Wielką Brytanię zapoczątkowała pierwszą globalizację kapitalistyczną. Przełomowe znaczenie miał Traktat Cobdena-Chevaliera, podpisany w roku 1860 między Francją i Wielką Brytanią, a następnie podobne traktaty z Belgią, Hiszpanią, Holandią, Szwajcarią, Szwecją. Jednak już w 1873 roku rozpoczął się – ciągnący się przez dwie dekady – wielki kryzys oznaczający bankructwa, spadek eksportu, bezrobocie, wzrost sprzeczności i konkurencyjności. Kapitał narodowy wywalczył w silnych państwach zasady protekcjonizmu, inicjując imperializm jako proces zdobywania i eksploatacji kolonii. Dzieło tej fazy przemysłowego kapitalizmu zwieńczyła I wojna światowa, której przedłużeniem była druga. Wszak amerykański kryzys 1929 roku wynikał z wciąż ogromnej swobody działania kapitału.
Po 1945 roku nastąpiła odbudowa ze zniszczeń w warunkach rywalizacji bloków. Podważenie kapitalizmu przez blok wschodni umożliwiło wyrwanie się im ze statusu peryferii, a w zachodnim centrum nastanie złotego trzydziestolecia kapitalizmu. Uśpiwszy czujność pozostałych klas, kapitał zdołał jednak powrócić do idei wolnego handlu rozwijając globalizację neoliberalną, po upadku wrogiego bloku radzieckiego nazwaną precyzyjnie turbokapitalizmem. Nastąpił powrót do liberalizacji, prywatyzacji, deregulacji prowadzący do drenażu neokolonialnego podsumowanego kryzysem 2007 / 2008. Zadziałała wtedy kolejna kapitalistyczna zasada: prywatyzacji zysków i uspołeczniania kosztów, gdy z publicznych środków przekazano biliony dolarów na ratunek prywatnych korporacji i banków.
Podobnie jak w XIX wieku system nie zmienił swojej istoty. Tym razem uruchomiono inżynierię finansową na czele z luzowaniem ilościowym w formie dodruku dolara amerykańskiego i innych walut. Ale zmieniający się globalny układ sił spowodował, iż te środki okazały się niewystarczające. Powrócił protekcjonizm jako podstawa wojny handlowej z Chinami (2017-2021). Przypomniano sobie też o kolejnym kroku: wojnie kinetycznej. Zderzenie z Rosją przyspieszało realizację scenariusza III wojny światowej. Dla słabszych państw wystarczyła presja w formie kija i marchewki. Np. Polska, która chciała być „bramą do Europy” dla Chin jeszcze w 2016 roku, już dwa lata później fortyfikowała mentalnie „fort Trump”.
Zawiodły również wymienione środki. Chiny nie przegrały wojny handlowej, a Rosja wojny militarnej z USA na terytorium Ukrainy, jeżeli wierzyć Adamowi Entousowi, który w „The New York Times” opisał ją w artykule „The Partnership: The Secret History of the War in Ukraine”. Nastąpiło „globalne przebudzenie” Globalnego Południa, przed którym ostrzegał imperium jego czołowy geostrateg, Zbigniew Brzeziński. Nowe warunki rywalizacji wymagały więc radykalnych rozwiązań. Z arsenału możliwości wybrano doktrynę szoku, pierwszy raz opisaną zresztą przez Naomi Klein.
Szokowa doktryna globalnej wojny handlowej
Drugiego kwietnia prezydent USA rozpoczął globalną wojnę handlową obejmującą kilkadziesiąt państw, zarówno przeciwników jak i – tak zwanych – sojuszników. Zgodnie z dekretem podpisanym przez Donalda Trumpa, od 5 kwietnia 2025 roku Stany Zjednoczone nałożyły podstawowe cło w wysokości 10% na wszystkie importowane towary. Ponadto od 9 kwietnia Waszyngton planował indywidualne cła na kraje, z którymi istniejący bilans handlowy jest uważany za najbardziej niekorzystny dla amerykańskiej gospodarki.
Na czele listy państw znalazły się azjatyckie giganty: Chiny (34%) oraz Indie (26%), a także Wietnam (46%), Indonezja (32%), Kambodża (49%), Malezja (24%), Tajlandia (36%) i dotknięta trzęsieniem ziemi Birma (44%). Ukarano również sojuszników z Japonią (24%), Koreą Południową (25%) i Tajwanem (32%) na czele. Poza tym uderzono w Unię Europejską (20%), a choćby Izrael (17%). Nowojorska giełda straciła rekordowe 6,4 biliona dolarów w ciągu dwóch dni, reagując także na cła odwetowe Chin wobec USA. To geoekonomiczne tsunami liberalna międzynarodówka medialna próbowała zakrzyczeć, a to personalnymi oskarżeniami Trumpa, a to zarzutem o brak Rosji na liście. Nie licząc bardziej dotkliwych sankcji, Biały Dom tłumaczył się trwającymi negocjacjami pokojowymi z Moskwą. Zastosowana doktryna szokowa jest jednak częścią racjonalnej strategii rekonfiguracji międzynarodowego ładu ekonomicznego, czyli próbą uskutecznienia Konsensusu Waszyngtońskiego 2.0.
Środkiem do celu stał się definitywny pogrzeb globalizacji neoliberalnej, a więc kapitalizmu opartego o światowy podział pracy i jednolity rynek bez ograniczeń wewnętrznych, który wchłonął wszystkie kraje. Jak stwierdził były minister finansów Grecji, Yanis Varoufakis, decyzję USA można porównać z szokiem z 1971 roku, gdy jednostronnie odrzucono pokrycie dolara w złocie. Za pierwszym razem skończyło się zwycięstwem. Wszak wszystkie dotychczasowe imperia zachodnie kończyły swój żywot wraz z nagromadzonym deficytem handlowym, tymczasem USA z deficytu opartego na hegemonii petrodolara uczyniło podstawę hipermocarstwowości (Hubert Védrine). A jak będzie tym razem?
USA mają największy deficyt handlowy na świecie, ponad bilion dolarów. Połowa tego deficytu handlowego przypada na Chiny, duża część na Unię Europejską. Dlatego to te dwa podmioty jako najwięksi konkurenci stali się przedmiotem ataku. Pierwszy jako główny wróg, drugi jako obiekt drenażu. Wprowadzenie ceł może kosztować Niemcy 200 mld euro w ciągu najbliższych czterech lat, a łączne szkody dla UE szacuje się na 750 mld euro. Dlatego tak agresywna była reakcja przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen, która zapowiedziała odwet, a choćby groźby „zdecydowanej reakcji”. gwałtownie okazało się, iż atak jest wymierzony w Chiny. Pozostałym państwom odroczono wyrok, przesuwając termin wejścia ceł o 90 dni i zmuszając w stylu rozbójniczym do negocjacji. Tylko Pekin się nie ugiął. W efekcie stawki USA wobec Chin wzrosły do 145%, a Chiny odpowiedziały cłem 125%, w tym zakazem eksportu metali ziem rzadkich, anulowaniem zamówień Boeinga i wpuszczeniem w infosferę możliwości wyprzedaży obligacji amerykańskich, które posiadają na sumę 760 miliardów dolarów.
Wobec groźby pogłębienia drenażu w ramach „wspólnoty wartości” ze strony USA transnarodowa klasa korporacyjna rozwija projekt militaryzacji Unii Europejskiej. Zapowiedziano zmobilizowanie 10 bilionów euro wykorzystując prywatne rachunki obywateli przy pomocy cyfrowego euro. Precedens i podstawy prawne stworzono już podczas kryzysu cypryjskiego. Ponadto planuje się koordynację wspólnych działań gospodarczych, w tym wprowadzenie wspólnego systemu podatkowego w UE. Jednak bez podważenia demokracji obecnej na poziomie państw członkowskich ten plan jest znacznie utrudniony. Dlatego sądy pracują nad delegalizacją polityków uparcie trzymających się interesów narodowych. Tak kończy się „stara era”. Wraz z globalizacją w stosunkach międzynarodowych umiera liberalna demokracja jako spójny z nią ustrój polityczny.
Rekonfiguracja mocarstwa i nowy sojusz klasowy
Doktryna szokowego końca globalizacji jest elementem strategii odrodzenia z popiołów globalnego imperium. USA ma być mocarstwem reprezentującym interesy narodowe oparte na sojuszu pomiędzy klasą robotniczą i techno-gigantami. Potwierdzeniem tego zwrotu są nowe symbole: czapeczka bejsbolowa na głowie Trumpa, hajlujący przypadkiem Elon Musk, wreszcie „ochrzczenie” dekretu o cłach mianem „Dnia Wyzwolenia Ameryki”. Zastanówmy się jak to możliwe, iż imperium rentierów FIRE (finansjeryzacja, ubezpieczenia, nieruchomości), które offshorowało swój przemysł wytwórczy i zostało pochłonięte przez strukturę nadmiernie lewarowanych funduszy hedgingowych, instrumentów pochodnych z Wall Street i totalitarnego nadzoru z Doliny Krzemowej, w końcu zdecydowało się uderzyć… w siebie (Pepe Escobar). Możliwej odpowiedzi dostarcza logo banku Xapo, instytucji, która ma służyć jako globalny pomost między bitcoinem, dolarem amerykańskim i stablecoinami.
W czerwcu 2024 roku Trump, na konferencji „Bitcoin 2024” w Nashville, zapowiedział ich integrację w celu „rozszerzenia dominacji dolara amerykańskiego na nowe granice na całym świecie”. Stablecoiny – w tym stosunkowo nowy stablecoin PayPal, PYUSD – mogą „stać się jednym z największych nabywców długu rządowego USA” i co ważne, „niezawodnym źródłem nowego popytu” na obligacje skarbowe. Trumpizm wierzy więc w rekonstrukcję kapitalizmu w celu zachowania jego istoty, czego konsekwencją będą straty jednych form kapitałowych i wzrost innych. Podobnie przemysłowy wyparł kiedyś kapitał kupiecki, a później finansowy wyparł przemysłowy.
Przodującą rolę korporacji big – tech ma uzupełnić symulakra wsparcia dla amerykańskiej siły roboczej i klasy średniej. Twórca PayPal, Peter Thiel nieprzypadkowo promował karierę wiceprezydenta J.D. Vance’a, który podczas „American Dynamism Summit” 18 marca ogłosił, iż interesy świata pracy muszą być teraz brane pod uwagę. Zatem dekret z 2 kwietnia ma wspierać amerykańskich producentów, którzy będą zatrudniać amerykańska siłę roboczą, gdy rynek krajowy będzie kupował mniej droższych towarów zagranicznych, tworząc deficyt. Trump powiedział, iż zamierza zrekompensować 100% budżetu państwa za tworzenie zakładów produkcyjnych w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób próbuje zmniejszyć dług publiczny USA (36 bilionów dolarów).
Definitywnie pogrzebano Światową Organizację Handlu, a nowy solidaryzm techno – oligarchii i klas pracujących rozwija się teraz po trupie globalizacji, nie oglądając się na całkowity upadek amerykańskiej „wiarygodności” jako partnera handlowego. Z punktu widzenia przemian porządku międzynarodowego najistotniejsze jest jednak, iż „sankcje i groźby to jedyne, co pozostało Stanom Zjednoczonym. Nie mogą już zaoferować innym krajom sytuacji, w której wszyscy wygrywają, a Trump powiedział, iż Ameryka musi być zyskiem netto w każdej zawartej umowie międzynarodowej, niezależnie od tego, czy jest to umowa finansowa, czy handlowa. A jeżeli Ameryka mówi: „w każdej umowie, którą zawieramy, ty przegrywasz, ja wygrywam”, to ten mafijny gambit nie do końca odzwierciedla sztukę zawierania umów” (Michel Hudson). Doktryna szokowa polega zatem na globalnym szantażu świata opartym na imperatywie zysk-strata.
Świt „nowej ery” stosunków międzynarodowych
W tych warunkach geo: politycznych-ekonomicznych-ideologicznych, „nowa era” ma szansę na radykalne przyspieszenie. Chiny już zapowiedziały otwarcie rynku na wszystkie państwa, osiągając wcześniej globalny prymat w wolumenie handlowym z większością z nich. Na dobry początek Japonia i Korea Południowa będą importować surowce półprzewodnikowe z Chin, podczas gdy Chiny będą kupować chipy z Japonii i Korei Południowej. Polityka handlowa USA wzmocni więc „współpracę w łańcuchu dostaw” między triadą dotąd wrogich państw. Z kolei Wietnam nie powinien już zwlekać z akceptacją statusu partnera BRICS, podążając za przykładem Indonezji, która stała się pełnoprawnym członkiem tego międzycywilizacyjnego stowarzyszenia państw dla „nowej ery”, za co zresztą jej waluta została zaatakowana. Jednak wisienką na torcie jest zapowiedź Narodowego Banku Chin o wprowadzeniu do handlu z dziesięcioma państwami ASEAN nowego systemu transakcji płatniczych opartego na cyfrowym juanie. Wraz z zapowiedzią wprowadzenia takiego systemu przez BRICS, być może już podczas szczytu w Brazylii, straci na sile zmilitaryzowany system SWIFT przyspieszając proces dedolaryzacji.
W „nowej erze” jest także miejsce dla Stanów Zjednoczonych i o to toczą się – najprawdopodobniej – negocjacje z Rosją. Powrót amerykańskich firm na rosyjski rynek, kooperacja w zakresie wydobycia surowców i metali ziem rzadkich, a choćby gotowość do współpracy kosmicznej Rosji z Elonem Muskiem to silne oznaki nowego konsensusu. Myliłby się jednak ktoś wierzący w mityczny wariant odwróconego Richarda Nixona wobec Chin. Jako, iż był to właśnie jeden z celów rozpoczęcia kryzysu ukraińskiego (zgodnie z propozycjami raportu RAND z 2019 roku Extending Russia. Competing from Advantageous Ground, to wraz z przegraną Zachodu na Ukrainie nie może być zrealizowany. Dlatego Putin negocjuje z Waszyngtonem także w imieniu Pekinu, chociaż nie pod jego dyktando. Kwietniowe spotkanie prezydenta Rosji i ministra spraw zagranicznych, Wang Yi stanowiło przygotowanie do oficjalnej wizyty Xi Jinpinga w maju, której efektem może się stać ustalenie trwałej architektury bezpieczeństwa w Eurazji. Nie jest wykluczone, iż Trump otrzyma od Putina niepowtarzalną szansę, aby 9 maja w Moskwie spotkać obu przywódców eurazjatyckich podczas uroczystości zwycięstwa nad faszyzmem. Globalną politykę świata wielobiegunowego będą więc wyznaczały trzy mocarstwa, co zgodnie przyznali w wywiadzie dla Al Arabiya prof. John Mearsheimer i prof. Siergiej Karaganow, a do tercetu starają się włączyć Indie. Próbując zaś spojrzeć na przyszłość cywilizacji ludzkiej – powyższej matrycy geopolitycznej – aktor najwyraźniej jest jeden.
Otóż kształt „nowej ery” stosunków międzynarodowych będzie oznaczał wypełnienie treścią wizji „wspólnego losu ludzkości” przez Chiny. ZSRR wyczerpało utopijny potencjał mobilizacji ludzkości w latach 50. XX wieku, na co wskazał choćby Emil Cioran. Z kolei Stany Zjednoczone straciły swoją szansę w latach 90. XX wieku, gdy ogromny potencjał poświęcono na ołtarzu dobra elit transnarodowych, zamiast do budowy pokojowych relacji opartych na korzystnym handlu i dostępie do kapitału dla słabszych.
Dlatego w XXI wieku to Chiny mają niepowtarzalną szansę, aby wprowadzić erę win-win. Wspólny dobrobyt, niwelacja luki technologicznej, szacunek dla specyfiki kulturowej i suwerenności każdego państwa stanowią niezbędne atrybuty „nowej ery”. Sprawiedliwa globalizacja musi jednak oznaczać coś więcej: solidne opodatkowanie globalnego kapitału, zniesienie alienacji finansów oraz przerwanie spirali bogacenia się nielicznych, aby przyporządkować gospodarkę do interesów społecznych. A przecież w światowym rankingu „Forbes” w 2024 roku pojawiło się wielu miliarderów z wymienionych mocarstw, którzy będą bronić swojego stanu posiadania i wpływów. Na Stany Zjednoczone przypadły 103 osoby, Niemcy – 37, Chiny i Hongkong – 32, Indie – 17, a 15 nowych miliarderów jest z pogrążonej w wojnie Rosji. Powstrzymanie przez chiński rząd sprzedaży dwóch portów przy Kanale Panamskim firmie Black Rock świadczy natomiast, iż do kategorii mitycznych należy zaliczyć twierdzenie o wyborze Chin jako nowego globalistycznego centrum po upadku hegemonii USA.
Ryzyko recesji lub choćby depresji globalnej wywołanej szokową doktryną końca globalizacji, przyspieszyło nadejście zmian „niewidzianych od stu lat”. W 1971 roku Chiny były przecież państwem Trzeciego Świata, podczas gdy w 2025 roku są mocarstwem przodującym gospodarczo i technologicznie. Aktorzy „nowej ery” mają w tej chwili wystarczająco wiele argumentów, aby zaproponować światu rozwiązania służące wielowymiarowemu rozwojowi społecznemu i zarazem anulować powtarzalność kapitalistycznego cyklu poprzez eliminację wojny światowej jako zbędnego momentu wielkiej transformacji.
prof. Gracjan Cimek
fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 17-18 (27.04-4.05.2025)