Kupno nowego telefona, laptopa czy telewizora od stycznia 2026 roku będzie droższe. Ministerstwo Kultury wprowadza opłatę reprograficzną na urządzenia elektroniczne, którą formalnie zapłacą producenci, ale eksperci nie mają wątpliwości – ostatecznie pieniądze wyciągną z portfeli konsumentów. Zmiana nie wymaga choćby nowej ustawy, wystarczy podpis minister kultury pod rozporządzeniem. Do kieszeni twórców trafi dodatkowe 150-200 mln zł rocznie.

Fot. Pixabay
Wyrok sądu wymusza aktualizację przepisów sprzed 17 lat
Opłata reprograficzna funkcjonuje w polskim systemie prawnym od 1994 roku. Jej ideą jest rekompensata dla twórców za legalne kopiowanie ich dzieł na użytek prywatny. Przez lata obejmowała kasety magnetofonowe, magnetowidy, płyty CD i DVD czy faksy. Problem w tym, iż ostatnia aktualizacja listy urządzeń miała miejsce w 2008 roku – w czasach, gdy telefony dopiero zyskiwały popularność, a tablety praktycznie nie istniały. Ministerstwo Kultury przez kolejne lata ignorowało zmieniającą się rzeczywistość technologiczną.
Sytuację zmienił wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z lutego 2025 roku. Sąd orzekł, iż wyłączenie telefonów, tabletów i laptopów z systemu opłat reprograficznych jest niezgodne z prawem unijnym, konkretnie z dyrektywą 2001/29/WE. To właśnie ta decyzja sądowa zmusiła resort do przygotowania nowelizacji rozporządzenia, która wejdzie w życie od 1 stycznia 2026 roku. Obecne wpływy z opłaty reprograficznej w Polsce wynoszą zaledwie 35,8 mln zł rocznie – to jedna z najniższych kwot w całej Europie.
Jak ministerstwo ominęło prezydenta i Sejm?
Sposób wprowadzenia zmian budzi kontrowersje. Ministerstwo Kultury wybrało drogę zmiany rozporządzenia, a nie przygotowania nowej ustawy. Rozporządzenie nie wymaga głosowania w Sejmie ani podpisu prezydenta. Wystarczy podpis minister kultury Marty Cienkowskiej. Ta sama metoda została wybrana nieprzypadkowo. Poprzedni rząd próbował wprowadzić opłatę reprograficzną na telefony ustawą, ale projekt nie uzyskał wtedy poparcia prezydenta. Teraz kwestie techniczne umożliwiły całkowite pominięcie tego etapu legislacyjnego.
Konsultacje publiczne nowelizacji rozpoczęły się 23 lipca 2025 roku i zakończyły się we wrześniu. Ministerstwo mogło zgłaszać uwagi i zastrzeżenia pod adresem mailowym resortu. Organizacje zrzeszające twórców – reprezentujące dziesiątki tysięcy pisarzy, dziennikarzy, filmowców, muzyków, fotografów – wystosowały apel do minister kultury o jak najszybsze podpisanie rozporządzenia. Dla branży elektronicznej to natomiast dodatkowy problem administracyjny i finansowy.
Ile kosztuje wsparcie artystów?
Nowe przepisy ustalają opłatę na poziomie 1 proc. wartości brutto dla nowych urządzeń objętych systemem po raz pierwszy. Chodzi głównie o telefony, tablety i komputery. Dla pozostałych urządzeń, które już wcześniej były w wykazie, stawka wyniesie maksymalnie 2 proc. Ministerstwo jednocześnie uprościło system – zamiast 65 pozycji na liście zostanie tylko 19. Opłatą zostaną objęte urządzenia z pamięcią co najmniej 32 GB, co w praktyce oznacza niemal wszystkie współczesne telefony i tablety dostępne w sklepach.
Resort kultury szacuje, iż dzięki nowelizacji do twórców trafi dodatkowe 150-200 mln zł rocznie. To dziesięciokrotny wzrost w porównaniu do obecnych wpływów. Pieniądze nie trafią do budżetu państwa, ale do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takich jak ZAiKS, ZPAV czy STOART. Te instytucje następnie rozdzielą środki między uprawnionych artystów. Ministerstwo podkreśla, iż koncerny technologiczne, będąc częścią ekosystemu cyfrowego, powinny wykazać społeczną odpowiedzialność biznesu poprzez wsparcie twórców.
Niemcy płacą więcej, ale sprzęt mają tańszy
Ministerstwo w swoich komunikatach podaje przykład Niemiec, gdzie system opłat reprograficznych działa od lat i generuje ponad 330 mln euro rocznie tylko z urządzeń audio-wideo. We Francji to około 170 mln euro. Polska z kwotą około 1,7 mln euro należy do absolutnych outsiderów w Europie. Resort argumentuje, iż opłata reprograficzna nie musi prowadzić do wzrostu cen, wskazując na niemieckie przykłady – tam telefony często kosztują tyle samo lub choćby mniej niż w Polsce, mimo obowiązującej od lat opłaty.
Ten argument brzmi przekonująco, ale pomija najważniejszy fakt – różnice cenowe między krajami wynikają z wielu czynników, w tym konkurencji rynkowej, kosztów logistyki czy strategii dystrybucyjnych producentów. Wprowadzenie nowej opłaty w Polsce nie oznacza automatycznego dostosowania cen do poziomu niemieckiego. Marże w branży elektronicznej są niewielkie, więc każde dodatkowe obciążenie finansowe zmusza sprzedawców do decyzji – albo zaakceptować niższy zysk, albo przerzucić koszty na klientów.
Kto naprawdę zapłaci za kulturę?
Ministerstwo konsekwentnie powtarza, iż opłata reprograficzna nie jest podatkiem i zostanie pobrana od producentów oraz importerów urządzeń. Konsumenci teoretycznie nie powinni odczuć zmian w portfelach. Eksperci branżowi patrzą na to zupełnie inaczej. Producenci i importerzy to przedsiębiorcy działający dla zysku. Dodatkowe obciążenie w postaci opłaty reprograficznej zmniejsza ich marżę. W praktyce oznacza to konieczność podniesienia cen detalicznych, by zachować opłacalność biznesu.
Co więcej, opłata nie będzie widoczna jako osobna pozycja na paragonie czy fakturze. Zostanie wkalkulowana w końcową cenę urządzenia. Kupując flagowy telefon za 7500 zł w styczniu 2026 roku, klient nie zobaczy informacji, iż 75 zł z tej kwoty stanowi opłata reprograficzna. Producent po prostu podniesie cenę sugerowaną, a sprzedawca ją zaakceptuje. Dla przeciętnego konsumenta będzie to praktycznie niemożliwe do zweryfikowania – zwłaszcza iż ceny elektroniki wahają się regularnie z powodu promocji, kursów walut czy zmian w polityce cenowej marek.
Konkretne kwoty na konkretnych urządzeniach
Skalę podwyżek najlepiej pokazują przykłady z życia. telefon Apple iPhone kosztujący w tej chwili 7500 zł zdrożeje o minimum 75 zł przy zastosowaniu stawki 1 proc. Laptop za 5000 zł będzie kosztował o 50 zł więcej. Telewizor LG OLED wyceniany na 5100 zł podrożeje o co najmniej 51 zł. Tablet za 2500 zł – o 25 zł. Przy zakupie kilku urządzeń jednocześnie, na przykład podczas wyposażania mieszkania czy kupna sprzętu dla całej rodziny, różnica może sięgnąć kilkuset złotych.
To jednak tylko minimum wynikające bezpośrednio z rozporządzenia. Klient stojący przed półką w sklepie nie ma szans sprawdzić, czy wzrost ceny o 100 zł wynika tylko z 1-procentowej opłaty, czy może sprzedawca dodał jeszcze własną marżę.
Co to oznacza dla ciebie?
Jeśli planujesz zakup nowego telefona, laptopa, tabletu czy telewizora, zastanów się nad zrealizowaniem tej inwestycji jeszcze w grudniu 2025 roku. Od stycznia 2026 te same urządzenia będą kosztowały więcej bez jakichkolwiek dodatkowych funkcji czy usprawnień. Różnica może nie wydawać się ogromna przy pojedynczym zakupie, ale w skali roku i całej gospodarki domowej sumuje się na setki złotych. Zwłaszcza gdy kupujesz droższy sprzęt – topowy telefon, wydajny laptop do pracy czy duży telewizor do salonu.
Sprawdź też, czy urządzenie, które chcesz kupić, rzeczywiście będzie objęte opłatą. Rozporządzenie dotyczy sprzętu z pamięcią co najmniej 32 GB. jeżeli szukasz bardzo podstawowego telefonu z niewielką pamięcią, może ominąć go opłata – choć takich modeli jest coraz mniej na rynku. Warto śledzić promocje przed końcem roku, bo sklepy prawdopodobnie będą chciały wyprzedać zapasy przed wprowadzeniem nowych cen. Grudzień 2025 może przynieść interesujące okazje cenowe, gdy sprzedawcy będą konkurowali o klientów świadomych zbliżających się podwyżek.
Pamiętaj też, iż opłata dotyczy tylko nowych urządzeń wprowadzanych po raz pierwszy do sprzedaży w Polsce. jeżeli kupujesz używany telefon czy laptop z drugiej ręki, żadna dodatkowa opłata cię nie obejmie. Rynek wtórny może stać się bardziej atrakcyjny cenowo w porównaniu do nowego sprzętu. Wreszcie, jeżeli mieszkasz blisko granicy i regularnie robisz zakupy za granicą – warto porównać ceny. Choć w innych krajach UE też obowiązują opłaty reprograficzne, poziom cen może się różnić z powodu innych czynników rynkowych.

1 godzina temu














