Dobry car jego bojarzy z PO

niepoprawni.pl 1 rok temu

Nawet dla osoby, która od wielu lat śledzi polską politykę serial „Reset” robi wielkie wrażenie. Ukazanie w tak skondensowanej formie prorosyjskiej polityki rządu PO-PSL, na czele którego stał Tusk nie pozostawia już żadnej wątpliwości, iż jego ekipa nie prowadziła suwerennej polityki zagranicznej. Polityka resetu z Rosją nie wynikała jednak z prorosyjskość Tuska, ale z jego wieloletniej służby dla Niemiec. On tak naprawdę realizował politykę zagraniczną Niemiec, które w swoim śnie o potędze postanowiły zbratać się ze zbrodniarzem Putinem. Chyba nikogo już nie dziwi, iż Tusk za swoją wierną służbę był przez Niemców hojnie nagradzany. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Karola Wielkiego, w 2011 odebrał w Berlinie Nagroda Złotej Wiktorii jako Europejczyk Roku, a w 2012 r. Nagrodę im. Walthera Rathenaua. Zwieńczeniem jego wiernej służby państwu niemieckiemu było powierzenie mu przez Berlin bardzo intratnej finansowo funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej, dla której Tusk porzucił stanowisko premiera polskiego rządu.

Jednak już po obejrzeniu pierwszego odcinka „Resetu” odczułem pewien niedosyt. Chodzi mi o zaprezentowany w filmie dokument ramowy przygotowany w 2008 roku przez Departament Polityki Wschodniej dla ówczesnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego, w którym zawarto tezy wyznaczające kierunek polskiej polityki w relacjach z Rosją. Było to przed wyjazdem Sikorskiego do Moskwy na spotkanie z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem. W tym dokumencie sugerowano Sikorskiemu szukanie porozumienia z Rosją poprzez odwoływanie się do historii. Oto fragment zaprezentowanego w filmie dokumentu: „Mimo licznych konfliktów w wieku XIX i XX, warto przypomnieć charakterystyczny epizod, kiedy to po utworzeniu w 1815 roku Królestwa Polskiego car i król Polski, Aleksander I, nadał mu konstytucję, wzorowaną na liberalnej napoleońskiej konstytucji Księstwa Warszawskiego. Tym aktem Aleksander I zaskarbił sobie sympatię Polaków i stał się bohaterem dziękczynnej pieśni Boże coś Polskę…”
Za dokumentem przygotowanym dla Sikorskiego stał Jarosław Bratkiewicz, były członek PZPR i absolwent rosyjskiej szkoły szpiegów jak nazywano Moskiewski Państwowy Instytut Stosunków Międzynarodowych. Jednak zanim dokument trafił na biurko ministra musili go zaakceptować przełożeni Bartkiewicza, a na końcu sam Sikorski.

Sięgnijmy do historii. PO klęsce Napoleona mocarstwa dokonały podziału okupowanych ziem Księstwa Warszawskiego, a tereny kontrolowane przez Rosję na mocy postanowień kongresu wiedeńskiego zostały przyłączone właśnie do Rosji. Tak powstało Królestwo Polskie nazywane Kongresówką, a w późniejszym okresie Krajem Nadwiślańskim (ros. Привислинский край). Historycy to wydarzenie nazywają czwartym rozbiorem Polski. Tymczasem jakiś palant, albo rosyjski agent z Departamentu Polityki Wschodniej w MSZ postanowił ten czwarty rozbiór Polski przedstawić jako przykład przyjaznego stosunku cara Aleksandra I do Polaków. Dodajmy, iż ten samozwańczy król Polski, car Aleksander I na czele armii Królestwa Polskiego postawił swojego brata, wielkiego księcia Konstantego, który zorganizował także swoją własną tajną policję, w której aż roiło się od płatnych agentów i prowokatorów.

Niedawno TVP wyemitowała świetnie zrealizowany i oparty na historycznych faktach serial „Polowanie na ćmy”, którego akcja rozgrywała się właśnie w Królestwie Polskim. Widzowie mogli się przekonać jak wyglądało życie Polaków w Kongresówce pod rosyjskim butem. Bardzo interesujący jestem motywacji osobnika, który w taki sposób zaproponował Sikorskiemu ocieplanie stosunków z putinowską Rosją. Warto byłoby przypomnieć cały skład osobowy Departamentu Polityki Wschodniej z czasów, kiedy na czele polskiego MSZ stał Sikorski. Może powstająca Państwowa Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022 zajmie się nie tylko Sikorskim, ale również ruskimi onucami, którymi otoczył się w MSZ? Może komisja wyjaśni jak to się stało, iż Bratkiewicz pracował w MSZ aż do jesieni 2021 roku, kiedy wyrzucił go dopiero obecny minister Zbigniew Rau?


Felieton ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

Idź do oryginalnego materiału