Do czego prowadzą kompromisy z rosyjskimi zbrodniarzami?

niepoprawni.pl 1 rok temu

Do lutego 2022 roku założenie, iż Ukraina gwałtownie upadnie pod pełnoskalowym rosyjskim atakiem wojskowym, wielu wydawało się racjonalne. Niektórzy komentatorzy sugerowali choćby wstrzymanie dostaw zachodniej broni dla Ukraińców. Miało ono tylko przedłużyć nieuniknioną agonię ich państwa w przypadku eskalacji. Takie podejście nie doceniało kremlowskiej ukrainofobii, sprzyjało rosyjskim ambicjom ekspansjonistycznym, komunikując publicznie, iż Ukraina jest słaba, sugerując, iż Kijów nie skorzysta ze znaczącego wsparcia Zachodu, i demobilizując główny nurt zachodniej sympatii dla demokratycznej Ukrainy. Nie doceniano patriotycznych nastrojów i wojskowego profesjonalizmu Ukraińców.

Równolegle z rosnącym oczekiwaniem na ukraińską ofensywę wszędzie narasta inna narracja: prędzej czy później Ukraina będzie musiała usiąść do stołu negocjacyjnego z Rosją.
Wszystkich chętnych do zapisania się do negocjatorów i mediatorów. Turcja, Chiny, Brazylia, RPA, inni przywódcy afrykańscy, papież. Najważniejsze jest to, iż temat kompromisu i negocjacji coraz mocniej słychać w wiodących zachodnich mediach i dyskutuje się w zachodnim środowisku politycznym. Niedawno Erdogan powiedział, iż prędzej czy później wszystkie wojny kończą się negocjacjami, ta wojna nie jest wyjątkiem, a dla Ukrainy najważniejsze jest zapewnienie jak najlepszej pozycji negocjacyjnej. Wszyscy ci rozjemcy i mediatorzy mają różne, często sprzeczne motywy. Jedni potrzebują ukraińskiego zboża po niskiej cenie, inni chcą wzmocnić swoją pozycję geopolityczną dzięki wojny, jeszcze inni po prostu chcą się wykazać i podnieść własną reputację.
Jednak w tych intencjach jest bardzo mało szczerego pragnienia zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej w oparciu o zasadę sprawiedliwości, a ukraiński interes narodowy zdecydowanie nie jest brany pod uwagę. Intencje te opierają się na jednym mianowniku – ukształtowaniu dominującego poglądu na nieuchronność negocjacji i kompromisu z Federacją Rosyjską oraz przyjęciu roli zwycięzców i beneficjentów zakończenia wojny.

Zadajmy sobie i wszystkim najważniejsze pytanie: czy negocjacje i kompromis z putinowską Rosją rzeczywiście mogą zapewnić trwały pokój w Europie i czy taki rozwój wypadków odpowiada narodowym interesom Ukrainy. A szerzej, interesy Zachodu, którego częścią z definicji jest dzisiejsza Ukraina.
Na początek jedna uwaga. Jest aksjomatem, iż w tej chwili żadne negocjacje między Ukrainą a Rosją nie są możliwe przed ukraińską ofensywą i jej skutkami. Mówi się o negocjacjach i kompromisach na wypadek, gdyby ukraińska ofensywa okazała się nieskuteczna lub nie przyniosła znaczących rezultatów.
Wtedy różni „życzliwi” powiedzą Ukrainie: nie można pokonać Rosji na polu bitwy, nie można odzyskać wszystkich terytoriów, więc usiądź i szukaj kompromisów – a my zapewnimy wielostronny format i staniemy się gwarantami negocjacji. Jednocześnie opcja z udaną ofensywą Sił Zbrojnych wydaje się nie być brana pod uwagę. Oczywiście, jeżeli Ukraina pokona armię rosyjską, pojedzie nad Morze Azowskie lub wkroczy na Krym, to jakie tam są negocjacje. Wtedy trzeba będzie dalej rozwijać militarny sukces, pchnąć Rosję pod mur, wypędzić jej armię z naszej ziemi i podyktować warunki zakończenia wojny.
Negocjacje i kompromisy oznaczają sytuację, w której osiągnięcie znaczącego sukcesu na froncie nie będzie możliwe. Znana jest również ogólna formuła, która zostanie nam zaoferowana. Pokój w zamian za terytorium. Oznacza to, iż terytorium, które znajdzie się pod kontrolą władz ukraińskich, pozostaje z nimi, a los terytorium okupowanego jest odłożony na przyszłość. Na lepsze czasy. Aktywność wojskowa jest ograniczona lub całkowicie zamrożona. Ale spokój. Może choćby bez podpisanych dokumentów.

Najśmielsze propozycje to przyjęcie Ukrainy do NATO, ale artykuł 5 będzie miał zastosowanie tylko do terytorium kontrolowanego przez ukraińskie władze. A Kissinger wyszedł z zupełnie „skrzywionej” propozycji: okazuje się, iż taka opcja pozwoli Zachodowi odstraszyć Ukrainę od zamiarów militarnego wyzwolenia okupowanych terytoriów w przyszłości. Oznacza to, iż pozostaw je jako część Federacji Rosyjskiej.
Jednak inni, bardziej tolerancyjni, mówią, iż w ramach tej opcji ze Ukrainie kiedyś Rosja zwróci zagrabione terytoria. Ale teraz będzie miał okazję ożywić swoje życie gospodarcze i zniszczoną infrastrukturę.
Przytacza się przy tym liczne paralele historyczne: Niemcy, kraje bałtyckie, Koreę. Ten ostatni przykład w ogóle nie wytrzymuje krytyki, ponieważ Korea jest podzielona od 1953 roku i do dziś, i nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy ten podział zostanie zlikwidowany. Powiedzą, iż jego południowa część zrobiła skok gospodarczy i żyje się dobrze. Tak, ale Północ jest stałym źródłem zagrożenia nuklearnego i beczką prochu, która w każdej chwili może wybuchnąć.
Myślę, iż w niektórych stolicach i niektórych urzędach wysokiego szczebla rozważana jest taka wersja, w której nie będzie negocjacji między Ukrainą a Rosją jako taką, ale będą negocjacje (najprawdopodobniej zakulisowe) między czołowymi państwami poprzez szef Ukrainy. Kiedy w wyniku wyczerpania stron wojny, ograniczenia zachodniej pomocy dla Ukrainy, linia frontu (granica warunkowa) sama się ustabilizuje i nastąpi swoiste „zamrożenie” wojny. Działania wojenne ustaną, rozejm zostanie domyślnie ustanowiony. Wojna jako taka wydaje się być zakończona.

To głęboko niebezpieczna iluzja.

A jeżeli wszystko jest jasne z niezachodnimi mediatorami i siłami pokojowymi, to dla Zachodu, który prawie w całości zainwestował w pomoc Ukrainie, taki rozwój wydarzeń będzie oznaczał strategiczną porażkę, w wyniku której Zachód straci swoją przywódczą rolę w świecie . Co więcej, taka niedokończona wojna z Rosją przerodzi się w jeszcze większą eksplozję w przyszłości, gdzie Zachód będzie musiał walczyć bezpośrednio z koalicją państw autorytarnych.
Dlaczego więc takie koncepcje są poważnie rozważane jako opcja? Skąd bierze się taka ślepota?
Myślę, iż takie złudzenie negocjacyjno-kompromisowe opiera się na niezrozumieniu (lub braku świadomości) natury konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Niewystarczające zrozumienie faktu, iż ta wojna (i wiele poprzednich) opiera się na czynniku egzystencjalnym.

Historycznie rzecz biorąc, rosyjski projekt imperialny i ukraińska koncepcja demokratyczna mają charakter antagonistyczny. Kompromis między nimi jest w zasadzie niemożliwy. Albo jeden albo drugi musi wygrać. Mówiąc dokładniej, zwycięstwo jednego modelu oznacza śmierć innego. I wzajemnie. Dla Ukrainy porażka oznacza także nieuniknione zniknięcie Ukraińców jako narodu. Ci, którzy mają wątpliwości, powinni zapoznać się z historią Ukrainy i historią konfrontacji rosyjsko-ukraińskich ostatnich co najmniej trzech i pół wieku.
Jakikolwiek kompromis, zawarcie jakiegoś pokoju, rozejmu, porozumienia z jakimiś obietnicami i gwarancjami Moskwa zawsze wykorzystywała do odpoczynku, gromadzenia sił i rozpoczynania nowych wojen z jeszcze większym okrucieństwem i zniszczeniem.
Myślenie, iż model Korei Północnej i Południowej może być realizowany na Ukrainie, gdzie za jedną stroną stanie demokratyczny Zachód, a za drugą autorytarna Rosja (i Chiny), a to przyniesie trwały pokój, jest polityczną ślepotą i krótkowzrocznością. wzrok graniczący z przestępstwem. Bo realizacja takiej opcji kładzie znacznie głębszą i bardziej śmiercionośną podstawę przyszłej wojny niż istnienie podzielonej Korei. Mo żna przytoczyć jeden wymowny fakt historyczny. Początek wchłonięcia Ukrainy przez Moskwę w 1654 roku był wynikiem rokowań i kompromisów zawartych przez Bohdana Chmielnickiego, zawarcia pokoju zborowskiego z Rzeczpospolitą Obojga Narodów w 1649 roku. Wybitny przywódca państwa kozackiego poszedł kongregacyjną drogą, która ostatecznie zaprowadziła go w śmiercionośne ramiona Moskwy.

Wróćmy do 2023 roku. Przypuśćmy, iż po ocenie wyników ukraińskiej ofensywy niektórzy z zachodnich partnerów zaczną oferować Ukrainie zgodę na taki czy inny format negocjacji. Trzeba się zastanowić, jakie to może mieć konsekwencje. Zwolennicy kompromisów (a tacy na pewno są, także na Ukrainie) powinni wymienić pozytywne strony takiego podejścia. Będę rozwodzić się nad niebezpieczeństwami i zagrożeniami.

Po pierwsze, jest rzeczą oczywistą, iż jakakolwiek forma przedłużania wojny, połączona z negocjacjami, da Federacji Rosyjskiej czas na przegrupowanie i zgromadzenie sił oraz dalszą eskalację działań wojennych, kiedy uzna to za konieczne.

Po drugie, zajęcie przez Federację Rosyjską większych terytoriów pod jej kontrolą niż na dzień 23 lutego 2022 r. będzie ewidentnym dowodem na to, iż w czasie wojny zyskała ona więcej, a Ukraina więcej straciła. Dlatego dla społeczeństwa rosyjskiego (i dla wielu na świecie) wojna będzie uzasadniona, a Rosja będzie jej zwycięzcą.

Po trzecie, zachęciłoby Chiny do zwiększenia poparcia dla wasalnego sojusznika, jednocześnie wzmacniając zależność od siebie. Oznacza to, iż nastąpi wzmocnienie Chin na poziomie geopolitycznym, co skłoni je do zdwojenia wysiłków w celu utworzenia koalicji państw Wschodu i Południa w opozycji do Zachodu.

Po czwarte, takie kompromisy z dużym prawdopodobieństwem doprowadzą do podziału, a choćby rozłamu społeczeństwa ukraińskiego i mogą zniszczyć wyjątkową jedność rządu, armii i narodu na Ukrainie, która do tej pory była gwarantem naszej stabilności. Oczywiście jednocześnie w Rosji zapanuje niezadowolenie, ale tam tylko zwiększy agresję i militaryzm („peredohniom y snova strukim”), dlatego reżim putinowski zamiast osłabiać, będzie się wzmacniał.

Po piąte, wydatki Zachodu na wojnę, która się nie skończyła, i na obronę z pewnością nie będą mniejsze, mimo panującej opinii, iż zmniejszenie intensywności walk spowoduje ograniczenie wydatków. Można porównać, ile kosztowało Zachód, iż po cichu przełknął aneksję Krymu w 2014 roku – i jakie byłyby koszty, gdyby wtedy zdecydowanie zganił rosyjskiego agresora.

Po szóste, Ukraina nie otrzyma żadnej szansy na ożywienie gospodarcze i inwestycje, ponieważ do kraju, w którym nie jest zachowana podstawowa wartość – bezpieczeństwo – nie napłynie żaden kapitał.


Moim zdaniem jedyną opcją kompromisową, jaką można rozważyć, jest przyjęcie Ukrainy do NATO na warunkach, w których część jej terytorium pozostanie okupowana. Ale z dwoma niezbędnymi zastrzeżeniami: taka akceptacja musi nastąpić natychmiast, przynajmniej w trybie przyspieszonym. A drugim warunkiem jest to, iż Ukraina nie powinna mieć żadnych ograniczeń w deokupacji swoich terytoriów, w tym na drodze wojskowej. A to z kolei będzie zakładać gotowość NATO do przystąpienia do wojny z Federacją Rosyjską po stronie Ukrainy. Czy NATO jest na to gotowe?

Jeśli nie ma takiej gotowości lub istnieją inne powody, by opóźnić przyjęcie do Sojuszu, to jest tylko jedno akceptowalne wyjście - żadnych negocjacji, żadnych kompromisów, żadnego zamrożenia wojny. Wręcz przeciwnie, wzmacnianie uzbrojenia Ukrainy wszelkimi możliwymi rodzajami broni ofensywnej, wzmacnianie sankcji, wzmacnianie izolacji Federacji Rosyjskiej w celu zmuszenia jej do kapitulacji.
Rozumiem złożoność tak pilnej kwestii, ale inne opcje są albo gorsze, albo wręcz samobójcze dla Ukrainy.
Propozycja Stoltenberga przyjęcia Ukrainy do NATO po zakończeniu wojny jest propozycją uczynienia wojny wieczną, ze znacznie większą liczbą ofiar ze strony Ukrainy. To sygnał dla Putina, aby nigdy nie kończył wojny, a wtedy Ukraina nigdy nie zostanie przyjęta do NATO. I będziemy musieli szukać innych alternatyw.
Propozycja Kissingera jest też kategorycznie niezgodna z interesami narodowymi Ukrainy, gdyż de facto skonsoliduje część naszych terytoriów w ramach Federacji Rosyjskiej, a co najważniejsze stworzy podwaliny pod nieuchronną nową wojnę. Gorzkie doświadczenie memorandum budapeszteńskiego zachęca nas do odrzucenia jego powtórzenia w jakiejkolwiek formie.
W rzeczywistości zgoda Zachodu na akceptację podobnych zagranicznych kompromisów, których autorami są Rosja i Chiny, nie będzie oznaką mądrości i siły Zachodu, ale symbolem jego słabości. A to oznaczać będzie nie tylko klęskę Ukrainy. Będzie to oznaką klęski samego Zachodu, przede wszystkim USA jako jego lidera, co bezpośrednio zagrozi dominacji ładu liberalno-demokratycznego na świecie.

Można oczywiście przez cały czas fantazjować, iż rozwiązanie wojny rosyjsko-ukraińskiej może nastąpić w formie globalnego porozumienia między Stanami Zjednoczonymi a Chinami w sprawie dwubiegunowego modelu dalszego współistnienia na świecie, ale wydaje się to nierealne przy za chwilę.
Dlatego rzeczywisty koniec tej wojny i przyszły trwały pokój oraz nowy, bardziej sprawiedliwy światowy porządek prawny nadejdzie dopiero wtedy, gdy podstawowa przyczyna wojny – czyli Imperium Rosyjskie w jego obecnym kształcie wraz z jego obecnym przywództwem politycznym – zostanie wyeliminowana . Jest to możliwe tylko w wyniku zwycięstwa militarnego Ukrainy. W miejsce obecnej Federacji Rosyjskiej powinno pojawić się inne, nieimperialne państwo lub zespół nowych suwerennych państw.
Myślenie, a co dopiero działanie w kierunku poszukiwania różnych modyfikacji kompromisów z obecnym reżimem Putina, które, przypominam, zostało ogłoszone międzynarodowym bezterminowym poszukiwaniem i aresztowaniem, oznacza wejście na drogę kompromisu ze złem. A kompromis ze złem oznacza popełnianie zła, które jest bezpośrednio sprzeczne z zachodnią tradycją wartości etycznych.

Prawdziwą formułę zakończenia wojny, która odpowiada interesom Ukrainy, Zachodu, a ostatecznie cywilizowanego świata, należy wyrazić w jednym zdaniu: zakończyć historyczną egzystencję Rosji jako imperium. Czyli zakończyć istnienie Federacji Rosyjskiej w jej obecnym kształcie w wyniku klęski militarnej na Ukrainie i późniejszej kapitulacji militarnej i politycznej.

Źródła tekstu;
]]>https://opinions.glavred.net/(link is external)]]>
]]>http://zbruc-eu(link is external)]]>
]]>https://new.org.pl/]]>

Idź do oryginalnego materiału