Antoni Dudek to znany historyk, który dziś często pojawia się w programach publicystycznych jako komentator polityczny. Jego Historia polityczna Polski, regularnie wznawiana w nowych wydaniach, to skarbnica wiedzy o tym, kto jest kim w polskiej polityce po roku 1989.
Prof. Dudek to także autor kanału na YouTubie Dudek o historii. W kolejnych odcinkach opowiada o ważnych, a czasem trochę zapomnianych lub pomijanych wydarzeniach z najnowszej historii. Najstarsze wydarzenia, o których opowiadał, to zamach majowy z 1926 roku, klęska wrześniowa w 1939 czy powstanie warszawskie.
Większość materiałów dotyczy historii powojennej. Znajdziemy więc opowieści o „polskich miesiącach” od października ’56 do sierpnia ’80, ikonicznych wydarzeniach, jak obrady okrągłego stołu czy głośnych aferach, takich jak transformacyjny „sukces” Art-B czy mniej pamiętana dziś afera alkoholowa.
Fragment książki Antoniego Dudka Dudek o historii. Narodziny III RP, dotyczący właśnie Art-B, opublikowaliśmy niedawno na Krytyce Politycznej. Polecam.
Niektóre odcinki poświęcone są konkretnym postaciom (m.in. Mieczysław Rakowski, Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Urban). O żadnej kobiecie z najnowszej historii Polski profesor Dudek jeszcze nie opowiedział, ale trzymam kciuki, iż pewnego dnia to nastąpi.
Kanał subskrybuje 145 tys. osób, ogląda dużo więcej. Powiedzmy sobie szczerze, montażowe kino akcji to to nie jest. Dwie kamery – albo Dudek mówi do nas, albo widzimy go z boku – i tyle. W tle zawalone książkami szafy i plakat z Kopernikiem. Zdarza się, iż gdy Dudek mówi o jakiejś postaci, to zdjęcie tej osoby pojawia się w rogu ekranu. Czasem oglądamy też materiały archiwalne – długie fragmenty, a nie cięte pod Instagrama kilkusekundowe klipy.
To nie fajerwerki wizualne podobają się publiczności, ale opowieści Antoniego Dudka, który przybliża historię najnowszą w sposób prosty i rzeczowy: streszcza, podaje fakty i liczby, ale nimi nie zasypuje. Tworzy w zasadzie przystępny bryk z historii.
No dobra, a dlaczego twierdzę, iż TVP powinna kupić od Antoniego Dudka jego program? Powodów jest kilka.
1. To jest ciekawe
Telewizja publiczna ma szczególne obowiązki: uczyć, bawiąc, i bawić, ucząc. TVP nie jest po to, żeby konkurować z komercyjnymi stacjami o obecność celebrytów, oglądalność przedkładać ponad misję. Misję i oglądalność można próbować połączyć – i akurat Antoni Dudek idealnie się do tego nadaje.
2. To jest już historia
Tytuł Dudek o historii jest adekwatny, bo choć część wydarzeń, o których profesor opowiada na swoim kanale, to wydarzenia, które choćby ja pamiętam – a mam 42 lata – to warto pamiętać, iż gdy przybliża zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich w 2000 roku, opowiada o czymś, co wydarzyło się ćwierć wieku temu.
Doskonale pokazują to klipy wyborcze, które Dudek pokazuje w swoim programie. Z dzisiejszej perspektywy wyglądają naprawdę oldskulowo. I choć może się wydawać, iż wiemy i pamiętamy, jak to było z Andrzejem Lepperem czy Kazimierzem Marcinkiewiczem, to konfrontacja z materiałami archiwalnymi może nas wytrącić z tego przekonania.
3. To są interesujące archiwalia
To właśnie archiwalia, często zapomniane lub nieznane, są jedną z największych zalet programu. Klipy wyborcze, fragmenty filmów dokumentalnych, nagrania z Video Studio Gdańsk to bogactwo wiedzy, anegdot. Można odbierać je dziś jako zabawne filmiki, bo jak wiadomo nic się tak śmiesznie nie starzeje jak ubrania, fryzury, wąsy i reklamy polityczne, ale można też znaleźć w nich perełki, jak materiał o kłopotach z odśnieżaniem osiedla w stanie wojennym. Wtedy to był prawdziwy problem, bo jak zauważa Dudek, kiedyś śnieg był naprawdę konkretny.
4. To jest prawdziwe
Sukces kanału Dudek o historii wynika z zaufania do prowadzącego. Antoni Dudek nie kryje osobistych opinii, ale styl, w jakim je prezentuje, daleki jest od współczesnych podziałów banieczkowych, w których dzielenie się subiektywną oceną często jest ważniejsze niż fakty. Na tle kanałów commentary w sieci, na których różni ludzie mówią co myślą na każdy temat, profesor od historii opowiadający po prostu o historii tak, iż kilkadziesiąt, a czasem kilkaset tysięcy ludzi chce to oglądać, to prawdziwy ewenement.
Gdybym była osobą decyzyjną w TVP, nie wahałabym się ani chwili, żeby próbować ściągnąć na antenę program Dudka. Produkcję pewnie można by wtedy podrasować, choć najlepiej tak, żeby nie straciła na naturalności – darujmy widzkom fikuśne studio z green screenem, na którym wyświetlać się będą fikuśne obrazki, i nie dopraszajmy profesorowi do towarzystwa czytającego z promptera celebryty. To nie jest program o tym, jak oni tańczą, śpiewają czy się wygłupiają, ale o tym, jak jeden facet ciekawie opowiada o najnowszej historii Polski.