Dlaczego Trzaskowski przegrał? Ten komentarz warto przeczytać

6 dni temu
Wśród wielu komentarzy słupczan dotyczących wyników wyborów prezydenckich naszą uwagę przykuł ten, który zamieścił dziś Jarosław Dobrowolski. Wskazał w nim winnych porażki Rafała Trzaskowskiego. Tłumaczy, dlaczego parlament powinien zostać rozwiązany i dlaczego Donald Tusk powinien przekazać stery komuś innemu. Polecamy lekturę i czekamy na Wasze opinie. Jarosław Dobrowolski napisał:
Wybory i po wyborach. Jeszcze nigdy w przestrzeni publicznej nie zabierałem głosu w sprawach politycznych. Dziś robię to po raz pierwszy ale może i po raz ostatni.
„Powstaje Polska, która w Europie będzie skansenem: katolicyzmu, przedwczorajszej techniki i anachronicznego, prymitywnie drapieżnego kapitalizmu. Urna wyborcza stopniowo zacznie wynosić ugrupowania nacjonalistyczne, klerykalne, ksenofobiczne i kołtuńskie. Ich hałaśliwe istnienie w parlamencie, prasie, może i w rządzie spowoduje, iż społeczeństwo oraz władze Wschodu i Zachodu zaczną spoglądać na Polskę jak na cuchnącego zdechłego szczura, który się rozkłada w kącie europejskiego salonu.”
— Jerzy Urban tak pisał przed laty.
Ten cytat sprzed wielu lat brzmi jak brutalna prawda o dzisiejszej Polsce. Bo choć to słowa kontrowersyjnego człowieka, to trudno dziś nie przyznać, iż opisał mechanizm, który właśnie się uruchamia na naszych oczach.
Głosowałem na Rafała Trzaskowskiego. Dla mnie był to kandydat najlepszy, jaki startował w tych wyborach – mój rówieśnik, człowiek otwarty, proeuropejski, z wyczuciem współczesności i wizją Polski nowoczesnej, zakorzenionej w zachodnich wartościach, ale z szacunkiem dla własnej tożsamości. Uważam, iż mieliśmy szansę na realną zmianę tonu i stylu prezydentury – bardziej obywatelskiej, bardziej opartej na dialogu niż na wojnie. Tak! Uważam, iż Rafał Trzaskowski nie byłby wyłącznie człowiekiem Tuska.
Ale tę kampanię przegrano. Nie Trzaskowski ją przegrał – przegrało ją z jednej strony przywództwo polityczne. Nie potrafiono przez półtora roku utrzymać entuzjazmu społecznego, kiedy to oczekiwano realnych zmian w kraju, a otrzymano jedynie zapowiedź rozliczeń oraz wzajemne tarcia w koalicji o to co można zrobić, a czego nie. Ciągłe używanie argumentu, iż czekamy na innego prezydenta, który nie będzie jak Duda, okazało się całkowicie chybione. Uważam, iż rząd powinien działać i wykorzystać to wręcz, iż jest prezydent z innego obozu aby móc powiedzieć – sprawdzam – to się jednak nie stało. Donald Tusk, którego zasługi historyczne są niepodważalne, dziś działa jak lider wypalony. Brak rzecznika rządu, który tłumaczyłby ludziom, co udało się zrobić, a czego nie – i dlaczego – to błąd, który kosztował więcej, niż się wielu wydawało.
I teraz stoimy w punkcie zwrotnym. Zamiast silnej pozycji w Europie i współpracy z nowym prezydentem, grozi nam dryfowanie na margines – jak Węgry Orbana. Polska, zamiast być liderem regionu, może stać się jego balastem – krajem coraz bardziej nacjonalistycznym, antyzachodnim, pogrążonym w konfliktach i odcinającym się od wartości, które gwarantują rozwój: demokracji, praworządności i współpracy międzynarodowej. Kraj staczający się w kierunku autorytaryzmu, zawłaszczany przez ugrupowania radykalne i populistyczne, które pod hasłami „suwerenności” realnie prowadzą nas w stronę izolacji.
Nie możemy wiecznie prowadzić kampanii „przeciw”. Nie buduje się wspólnoty politycznej przez negację – szczególnie w wyborach prezydenckich, które powinny być świętem wizji i wartości, a nie plebiscytem nienawiści.
Po drugie i co chyba ważniejsze, Polska przez ostatnie 25 lat za mało zrobiła w kierunku edukacji obywatelskiej. Niestety w tym obszarze większość społeczeństwa jest całkowicie niekompetentna, brak podstawowej świadomości, jaką rolę odgrywa głowa państwa i czego winniśmy oczekiwać od osób ubiegających się o najważniejsze funkcje w państwie. Brak tej edukacji powoduje, iż społeczeństwo jest podatne na manipulację i głosowanie nie rozumem, a emocjami. I tak długo jak ta lekcja nie zostanie odrobiona będziemy się wzajemnie obrażać na siebie i obrzucać wyzwiskami w rodzaju: „Żadna ilość dowodów, nie przekona idioty”. To nie o to chodzi. To jest przeciwskuteczne. To pogłębia polaryzację i buduje plemienizm. Potrzebujemy społeczeństwa, które wybiera „za”, a nie tylko „przeciw”, społeczeństwa, w którym uczciwość zawsze weźmie górę nad oszustwem, w którym wartości moralne oceniane będą po czynach kandydatów, a nie ich słowach i propagandzie medialnej. Jesteśmy społeczeństwem, w którym wielu bawią kawały w rodzaju: Czym się różni dobry prawnik od świetnego? – tym, iż dobry zna prawo, a świetny zna sędziego.
Uważam, iż Tusk powinien dziś zrobić krok wstecz – poddać się weryfikacji suwerena rozwiązując parlament, albo co lepsze ustąpić i przekazać stery komuś, kto będzie miał choć cień szansy na konstruktywną współpracę z nowym prezydentem. Bo inaczej znów utkniemy w błędnym kole dwóch przywódców plemiennych – Tuska i Kaczyńskiego – którzy od lat są symbolem tej samej, destrukcyjnej polaryzacji.
W moim przekonaniu taką osobą mógłby być Radek Sikorski – polityk z ogromnym doświadczeniem, znany i szanowany na arenie międzynarodowej, a przy tym reprezentujący bardziej konserwatywną część elektoratu. Mógłby być realną szansą na nowe otwarcie i choćby częściową odbudowę zaufania po jednej i drugiej stronie sceny politycznej. Tusk nie ma dziś żadnej szansy na współpracę z prezydentem – a trwanie tego rządu pod jego przywództwem tylko wzmocni radykalną prawicę. I za dwa lata obudzimy się w rzeczywistości, w której prodemokratyczne ugrupowania zostaną zmarginalizowane – nie z powodu swoich idei, tylko przez nieumiejętność komunikacji i brak odwagi do zmian.
Czas, żeby do polityki wróciła rozmowa, a nie tylko retoryka zwycięstwa i porażki.
Może jeszcze nie wszystko stracone.
Idź do oryginalnego materiału