Głosujcie na mnie, to naprawię to, co spieprzyliśmy przez ostatnie 4 lata.
Wybory prezydenckie w USA tuż, tuż. Można by odnieść wrażenie, iż cała Polska to poddani amerykańskich Demokratów. Praktycznie wszystkie nasze media głównego nurtu powtarzają kłamstwa i obawy Partii Demokratycznej na temat Donalda Trumpa, demonstrując podobno nieistniejący Trump Derangement Syndrome (TDS), czyli syndrom zaburzeń na punkcie Trumpa. Równocześnie starannie ukrywają liczne a poważne wpadki oraz nędzę osobowościową i intelektualną Kamali Harris.
Zabawny przykład. Gdy Kamala kłamliwie opowiadała, jakoby kiedyś pracowała w McDonald’s, Trump natychmiast „zatrudnił” się w jednej z placówek, aby potem radośnie stwierdzić, iż pracował o całe 15 minut dłużej od niej. Oczywiście to też stało się powodem dla naszych mediów do krytykowania kandydata Republikanów. Jak on mógł? Nie pracował naprawdę, bo nie było umowy o pracę itd., ale czy Harris pracowała? O tym już starannie zapomniano. Dla kompletu równie starannie zapomniano, iż kandydat Harris na wiceprezydenta Tim Walz zmyślił swoją służbę wojskową.
Nie my będziemy wybierali, ale my poniesiemy konsekwencje tych wyborów, więc może warto zdobyć trochę perspektywy i spojrzeć na nie z innej strony, niż każą nam to robić polskie media. Po pierwsze, oboje już rządzili, więc mamy fakty, na których możemy się oprzeć, zamiast polegania na opiniach mediów i „ekspertów”. Kamala Harris była przez 4 lata i ciągle jeszcze jest wiceprezydentem Joe Bidena, który z kolei był wiceprezydentem Baracka Obamy.
Pamiętajmy, iż Obama odebrawszy Pokojową Nagrodę Nobla na początku swojej prezydentury, natychmiast wyruszył, aby zarządzić bombardowania kilku państw i zabójstwa kilku zagranicznych przywódców, którzy się nie podobali USA. Powinniśmy pamiętać również, iż prezydentura Joe Bidena, to kontynuacja polityki Obamy. Z kolei Kamala Harris to kontynuacja Bidena, a raczej Obamy i tych sił ukrytych w cieniu, które de facto wtedy rządziły i dalej rządzą, posługując się kukiełką Bidena. W celu zapewnienia sobie swobody dalszego działania postawiły w wyborach na Bidena, aby gdy ten niespodziewanie okazał się niezdatny do użytku zastąpić go nową marionetką, czyli Harris.
Wcześniej wywołały na Ukrainie wojnę zastępczą z Rosją (czy Rosja miała bezwolnie zgodzić się na złamanie wcześniejszych traktatów i bazy wojskowe USA tuż przy swoich granicach?), teraz robią to samo z Chinami, Iranem i kim się da, jak zwykle wmawiając nam, iż to tamci są agresorami. Do kompletu kilka pomniejszych działań zbrojnych w różnych punktach świata. Czy na pewno tego chcemy? Czy rzeczywiście popieramy narzucanie polityki amerykańskich agencji, neokonserwatystów i przemysłu zbrojeniowego całemu światu i zmianę tego świata, łącznie z naszym krajem w pole walki w celu nasycenia ich żądzy władzy?
Mało kto zdaje sobie sprawę, iż w ostatnich 20 latach Donald Trump jest jedynym amerykańskim prezydentem, który nie rozpętał żadnej nowej wojny i na którym nie ciążą oskarżenia o zbrodnie wojenne. Deklaruje też chęć negocjacji w celu zakończenia wojny na Ukrainie. Tym samym godzi w zyski władającego olbrzymią mocą kompleksu militarno-przemysłowego. Tego samego, przed którym ostrzegał już w 1961 roku prezydent USA generał Dwight Eisenhower w swoim pożegnalnym wystąpieniu.
https://www.americanrhetoric.com/speeches/dwightdeisenhowerfarewell.html
Potencjał katastroficznego wzrostu przemieszczonej władzy istnieje i będzie trwał. Nigdy nie powinniśmy pozwolić, aby ta kombinacja zagrażała naszym wolnościom i procesom demokratycznym. Nie powinniśmy niczego akceptować z góry. Tylko czujne i zorientowane społeczeństwo może stanowić przeciwwagę wobec mieszania się wielkiego przemysłu i maszyny wojskowej w nasze pokojowe metody i cele, i sprawić, iż bezpieczeństwo i wolność będą mogły rozwijać się razem
Warto zapoznać się z tekstem Przemysły władzy z 2023 roku opublikowanym na stronach Instytutu Spraw Obywatelskich.
https://instytutsprawobywatelskich.pl/przemysly-wladzy/
Politycy, którzy chcą wojny z Rosją i wojna z Iranem
Znakomicie ujął to kilka miesięcy temu w wywiadzie dla BBC profesor Cornel West z Nowego Jorku, usiłujący wtedy uzyskać nominację z ramienia zielonych:
Jeżeli wygra Donald Trump, może być druga wojna domowa, ale jeżeli wygra Biden, będzie III wojna światowa.
Niewiele się zmieniło, gdy zepsutą marionetkę Bidena zastąpiła marionetka Harris, kandydatka Demokratów pospiesznie namaszczona bez demokratycznych wyborów.
Wynikające z tego zagrożenia interesów dwie niedawne próby zamachów na życie Donalda Trumpa powinny dać wszystkim do myślenia. Dlatego oba zamachy są celowo bagatelizowane przez przekupne media, posuwające się choćby do insynuacji, iż być może to sam Trump sfingował je w celu zdobycia poparcia. Tymczasem były to całkiem realne próby zabójstwa udaremnione dzięki czujności lokalnej policji i szeryfów przy całkowitej bezczynności, niedbałości i rażącej niekompetencji służb federalnych powołanych do ochrony ważnych osób jak byli prezydenci. Nie powinniśmy w tej sprawie, jak i w wielu innych opierać się na bajdurzeniach mediów głównego nurtu. Jest to temat na odrębny artykuł.
Dlaczego mamy wojny?
Ponieważ jesteśmy rządzeni przez elitarną grupę psychopatów, którzy mają banki kontrolujące rządy i media. Oni dla zysków finansują obie strony wojny i zapewniają na to zgodę ludzi dzięki propagandzie medialnej.
Polscy neoliberałowie i lewica popierają Kamalę Harris głównie za deklarowane stanowisko w sprawie aborcji oraz transgenderyzmu, czyli zmiany płci, zjawiska masowego w tej chwili w USA. Jednakże jeżeli chodzi o prawo do aborcji i zmiany płci, to należy pamiętać, iż Trump się tym nie zajmuje. Niedawne orzeczenia sądów potwierdziły, iż zgodnie z konstytucją USA prawodawstwo w tych sprawach, jak i w wielu innych jest domeną poszczególnych Stanów, a nie rządu federalnego i prezydenta. To rząd Biden-Harris miał zwyczaj niekonstytucyjnego narzucania Stanom swoich decyzji.
Polacy podobno lubią Kamalę, ale nie wiedzą o niej zbyt wiele. Naśmiewając się z Andrzeja Dudy wychwalają Kamalę Harris i nie chcą zauważyć, iż w przeciwieństwie do Kamali, Andrzej Duda potrafi wypowiedzieć poprawnie zbudowane zdanie, które niesie jakąś treść (nie ważne, czy ona nam się podoba, czy nie). Tymczasem wystarczy posłuchać któregokolwiek wywiadu amerykańskiej kandydatki, aby zauważyć, iż jej słowa nie mają sensu i nie niosą żadnych treści, choćby gdy usiłuje czytać z promptera lub wypowiedź przed emisją została pracowicie obrobiona przez służalczych dziennikarzy. Najczęściej Harris choćby nie kończy zdania, wybuchając chichotem hieny. Samo to powinno dać do myślenia i jest bardzo mocną wskazówką, iż jest to tylko figurantka.
Kamala: Dzisiaj jest dzisiaj i wczoraj jest wczoraj, a jutro będzie jutro!
Dziennikarka: Ach, jaka ty jesteś silna i odważna!
Powierzchownie patrząc, można podziwiać karierę Kamali Harris, ale po bliższym zbadaniu nie wygląda ona już tak imponująco. Na kolejnych etapach wybierana była przez decydentów nie z powodu jej kompetencji, ale dzięki zgodności z aktualną polityką równościową, gender czy rasową oraz uległości wobec adekwatnych sił. Także na stanowisko wiceprezydenta trafiła jako postać bez adekwatności i własnego zaplecza, czyli niestwarzająca zagrożenia dla prezydentury zdemenciałego Joe, aby nikogo nie kusiła perspektywa impeachmentu przeciwko Bidenowi, jako niezdolnemu do rządzenia.
Czy ktoś jeszcze myśli, iż Biden rządzi USA? Joe Biden niedawno wizytował Berlin, skąd relacje filmowe pokazują ceremonię robienia wspólnych zdjęć, powitania, pożegnania i przegląd gwardii honorowej. Nie udało się znaleźć samego wystąpienia, które podobno było historyczne, jak zwykle. Gazety podają oficjalnie udostępnione fragmenty treści, ale filmowej dokumentacji wystąpienia nie znalazłem. Anonimowe i całkiem nieodpowiedzialne źródła udostępniają jego zapis: Bla, ble, bla, icecream, ble, bla, bla.
Osiągnięcia prezydentury Biden-Harris nie są przesadnie imponujące. Zaczęło się od gwałtownego wycofania z Afganistanu i pozostawienia Talibom gotowego do użycia sprzętu wojskowego za miliardy. Nie mówiąc o porzuconych sojusznikach, dla których to była śmierć. Do tego zniszczona gospodarka, czyli kolosalna inflacja, upadek wielu dziedzin, znaczne pogorszenie warunków życia większości amerykanów. Szalone pomysły społeczne jak wszechobecne zastępowanie kompetencji polityką rasową lub gender. Celowo podsycana masowa imigracja powodująca dodatkowe problemy społeczne jak olbrzymi wzrost przestępczości i niewydolność usług społecznych. Działania podczas covid-1984 pod dyktando koncernów farmaceutycznych i łamanie praw obywatelskich. Jest takich „sukcesów” dużo więcej, zbyt wiele, aby tu wymienić. Niezwykle długa lista, o której z polskich mediów się nie dowiemy.
Wszystko to powoduje, iż szanse Harris maleją, a Demokraci są w desperacji. Ostatnią deską ratunku jest straszenie rzekomym zagrożeniem dyktaturą. Tak, rzeczywiście, najnowszy straszak to Donald Trump jako Adolf Hitler. Oczywiście polskie media skwapliwie podchwyciły:
Donald Trump spełnia definicję faszysty i chciałby rządzić jak dyktator - powiedział były szef personelu Białego Domu gen. John Kelly w wywiadach dla „New York Timesa" i magazynu „The Atlantic".
Tego rodzaju zagrania są dowodem na chwytanie się brzytwy i panikę Demokratów. Znakomity i celny komentarz można jak zwykle znaleźć na prześmiewczym portalu The Babylon Bee :
USA — Demokraci ostrzegają, iż jeżeli zostanie wybrany po raz drugi, Donald Trump będzie złym dyktatorem, tak jak Adolf Hitler. Na pytanie, dlaczego Trump nie został Hitlerem w trakcie swojej pierwszej kadencji, Demokraci wyjaśnili, iż po prostu zapomniał.
„Trump miał zamiar zostać Hitlerem, ale zapomniał” — wyjaśniła wiceprezydent Harris na konferencji prasowej w Białym Domu. „Bycie Hitlerem po prostu całkowicie wyleciało mu z głowy. Nie mylcie się, bo jeżeli Trump zostanie wybrany ponownie, z pewnością planuje zostać Hitlerem i prawdopodobnie tym razem napisze sobie przypomnienie”.
Podobny sens ma straszenie, iż Trump może wywołać wojnę. Jakoś za swojej pierwszej prezydentury tego nie zrobił w odróżnieniu od wielu innych, widocznie też zapomniał.
Sami amerykanie są podzieleni, ale lata prezydentury Bidena dopiekły wszystkim, choćby niezainteresowanym polityką. Kamala Harris obiecuje naprawę różnych dziedzin tych samych, którymi zarządzała przez ostatnie cztery lata i za które była odpowiedzialna. Nie jest więc szczególnie wiarygodna, na dokładkę jej wypowiedzi są mętne, bełkotliwe, nie na temat i pozbawione konkretów, co dodatkowo skłania do zastanowienia.
Zapewne stan umysłów większości myślących amerykanów dobrze obrazuje poniższy post. Mają różnych rzeczy dosyć i zagłosują na kogoś, kto daje szansę zmiany i skończenia z tym.
Brumby
@the_brumby
NIE CHCĘ być zanurzony w polityce. Kilka lat temu stale byłem poinformowany i miałem swoje zdanie, ale nie byłem zaangażowany i nie wypowiadałem się. Myślałem, iż bez względu na to, czy prezydentem będzie Bernie Sanders, czy Donald Trump, dla mojego życia nie będzie miało to żadnego znaczenia (może zapłaciłbym trochę mniej podatków, co byłoby miłe, ale nie było to warte marnowania mojego czasu i energii).
Jednak lewica CAŁKOWICIE zboczyła z torów w ciągu ostatnich kilku lat. Teraz muszę się martwić, czy pozwolą mi chodzić do pracy, a moim dzieciom do szkoły, czy zmuszą mnie do noszenia maski, czy wstrzykną mi bezwartościowy i potencjalnie szkodliwy produkt farmaceutyczny, czy moje córki zostaną zindoktrynowane idiotycznymi przekonaniami o tym, iż mężczyźni stają się kobietami, czy one zostaną mi ODBIERANE, jeżeli nie okaleczą swoich narządów płciowych? Czy władcy zwiększą deficyt do poziomu z II wojny światowej podczas wzrostu gospodarczego w czasie pokoju? Mówią mi, iż jestem rasistą, gdy większość moich przyjaciół i rodziny nie wygląda jak ja? Bycie cenzurowanym w mediach społecznościowych za poglądy, które - choć w 100% trafne z perspektywy czasu - są sprzeczne z reżimem? Co to ma być?
Przesadzili. Wszyscy chcemy po prostu normalnego życia. Lewica zmieniła apatyczną większość we wroga.
Głosuj na Donalda J Trumpa
Kłopotem dla mediów działających przeciwko Donaldowi Trumpowi jest Robert Kennedy Jr, który jest wybitną postacią. Jest zbyt ważny, aby go zignorować. Gdy jako prawnik w dawnych czasach zajmował się ochroną środowiska i obroną osób poszkodowanych przez korporacje zatruwające środowisko, chętnie był widziany przez Partię Demokratyczną i media. Jednakże późniejsza obrona prawna interesów dzieci poszkodowanych przez szczepionki oraz domaganie się wolności medycznej spowodowały przypięcie mu łatki antyszczepionkowca. w tej chwili nazywając go antyszczepionkowcem, media i wrogowie polityczni oczywiście próbują dyskredytować jego i wszystko, co robi. Robert Kennedy Jr początkowo również kandydował w wyborach prezydenckich, aby ostatecznie poprzeć Donalda Trumpa.
W najnowszym klipie opublikowanym na X (Twitterze) Robert Kennedy Jr jasno i jednoznacznie stwierdza:
Jeśli chcesz uniknąć wojny nuklearnej, gorąco namawiam cię do głosowania na Donalda Trumpa. W rzeczywistości posunąłbym się choćby do stwierdzenia, iż głos na Kamalę Harris jest głosem za wojną nuklearną.
https://x.com/RobertKennedyJr/status/1849531763326095545
W swoim klipie video trwającym 5 i pół minuty dosyć przekonująco uzasadnia powyższe stwierdzenie. Bardzo to podobne do tego, co powiedział profesor Cornel West kilka miesięcy temu i chyba znamienne jest, iż dwóch całkiem różnych ludzi dobrze rozeznanych w amerykańskiej polityce ocenia ją tak samo.
Na zakończenie wskazówka, które z kandydatów jest lepiej dysponowane do sprawowania urzędu, oraz odpowiedź na zarzuty na temat rzekomej słabości i podeszłego wieku Trumpa. To świeża historia, z soboty.
Kamala Harris ma poważne problemy z udzielaniem wypowiedzi publicznych. Większość jej wywiadów odbywa się według zaaranżowanego wcześniej scenariusza, gdy uzgodnione wcześniej pytania zadawane są w ustalonej kolejności. choćby wtedy nagrany wywiad jest intensywnie obrabiany przed opublikowaniem. Podczas debaty z Trumpem przychylni Harris moderatorzy dwoili się i troili, celowo powodując zamieszanie, kończąc za nią wypowiedzi, przerywając przeciwnikowi i zabawiając się w fakt-czekistów rzekomo demaskujących nieścisłości Trumpa. Ta debata i działania podczas niej „niezależnych” dziennikarzy są tematem na odrębny artykuł.
Tymczasem sztabowi Kamali Harris zamarzył się jej wywiad u Joe Rogana. To były zawodnik sztuk walki, komentator sportowy i komik, który w tej chwili para się niezależnym dziennikarstwem i którego internetowe kanały mają po kilkanaście milionów subskrybentów. Wywiad u Joe Rogana to jest coś wartego uwagi i mógłby pomóc Demokratom w zdobyciu głosów mężczyzn.
Sztab Harris negocjował warunki, domagając się jak zwykle wstępnych uzgodnień co do przebiegu wywiadu tak samo, jak w innych redakcjach. Czyli znowu miały być przygotowane wcześniej pytania i kontrolowana przez sztab wyborczy edycja materiału przed emisją w celu wycięcia wpadek i szaleńczego chichotu hieny Kamali. Na to gospodarz programu nie chciał się zgodzić, więc sprawa się przeciągała.
Trump wykorzystał sytuację i natychmiast umówił się na wywiad bez żadnych warunków wstępnych. Należy pamiętać, iż Joe Rogan nie jest zwolennikiem Trumpa, a wcześniej był w stosunku do niego mocno sceptyczny. Wywiad się odbył i trwał 3 godziny, podczas których Donald Trump odpowiadał na bardzo różnorodne pytania gospodarza. O ile mi wiadomo, nie uczynił tego do tej pory żaden prezydent ani kandydat na prezydenta. Kamala Harris z całą pewnością nie jest zdolna do czegoś takiego.
Zresztą pomyślcie, czy którykolwiek znany wam polityk byłby zdolny do udzielenia trwającego 3 godziny wywiadu, podczas którego byłby dociekliwie wypytywany przez niezbyt przychylnego sobie dziennikarza? Bez możliwości wpływu na emitowany materiał. Znacie kogoś takiego? Zapis wywiadu można zobaczyć na SPOTIFY i YouTube. Nie wiem, jak jest u was, ale ja mogę u siebie ustawić napisy, a choćby polskie tłumaczenie.
Zamiast pointy odnośnik do wywiadu. W niedzielę 27 października przed południem filmik na YouTube miał ponad 26 mln odsłon. Jeden z komentarzy widzów:
Wszyscy kandydaci na stanowiska polityczne powinni być zobowiązani do udzielania nieedytowanych i nieocenzurowanych wywiadów.
YouTube — Joe Rogan Experience #2219 - Donald Trump,