"Dlaczego ten człowiek jest najważniejszym żyjącym więźniem politycznym Julian Assange mówi 46-narodowemu zgromadzeniu w Europie, dlaczego Waszyngtonowi nie wolno deptać niepodległości i suwerenności innych"

grazynarebeca5.blogspot.com 3 godzin temu

By Tarik Cyril Amar, a historian from Germany working at Koç University, Istanbul, on Russia, Ukraine, and Eastern Europe, the history of World War II, the cultural Cold War, and the politics of memory


Założyciel WikiLeaks Julian Assange uczestniczy w Radzie Europy podczas jesiennej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (PACE) w Strasburgu we Francji, 1 października 2024 r. © Siavosh Hosseini/Getty Images

Gdy świat stoi na skraju masowej wojny na Bliskim Wschodzie, która może przerodzić się w III wojnę światową, trudno choćby zauważyć inne ważne wydarzenia.
To, co wydaje się przyćmiewać wszystko inne, to odrażający spektakl Izraela i zbiorowego Zachodu współuczestniczących w ludobójstwie w Strefie Gazy, a także przeprowadzających liczne ataki i masakry na Zachodnim Brzegu, w Libanie, Syrii i Iranie, a także nieustannych gróźb, iż zrobią jeszcze gorzej, jeżeli ofiary odważą się walczyć.

Kiedy Gaza jest eksterminowana, a Bejrut płonie, dlaczego ludzie mieliby patrzeć na przykład na senny Strasburg? A jednak 1 października miało miejsce ciche historyczne wydarzenie, mianowicie pierwsze duże publiczne wystąpienie Juliana Assange’a, założyciela WikiLeaks, wydawcy i wybitnego dziennikarza śledczego, po jego uwolnieniu w czerwcu po około 14 latach okrutnych amerykańsko-brytyjskich prześladowań i uwięzienia, z których część, według specjalnego sprawozdawcy ONZ Nilsa Melzera i prestiżowego czasopisma medycznego The Lancet, jest równoznaczna z torturami. Chociaż jest teraz wolny, Assange nie otrzymał sprawiedliwości i najprawdopodobniej nigdy jej nie otrzyma: ofiara skandalicznych nadużyć władzy państwowej, zbrodnie przeciwko niemu nie zostały choćby uznane przez ich sprawców.

Zamiast tego, aby uniknąć dalszych prześladowań, został zmuszony poprzez ugodę do udawania, iż ​​uznaje swoją nieistniejącą winę.

Jak powiedział w Strasburgu – wyraźnie z ironicznym nawiązaniem do tytułu pamiętnika słynnego radzieckiego dysydenta – „wybrał wolność zamiast nierealnej sprawiedliwości”. Sprawiedliwość dla niego „jest teraz wykluczona” również w przyszłości, ponieważ Waszyngton zapisał w ugodzie, iż „nie może złożyć sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ani choćby wniosku o udostępnienie informacji” w USA.

Tyle, znowu, o rządach prawa w „porządku opartym na zasadach”: wypaczonych do ostatniej chwili i dłużej.

Ten niezwykle niejasny wynik oznacza również, znowu słowami samego Assange’a, że ​​„nie jest dziś wolny, ponieważ system zadziałał”, ale dlatego, iż przyznał się do winy, w istocie, za dziennikarstwo, co oczywiście po prostu nie jest przestępstwem.

Powodem oświadczenia Assange’a i krótkiej sesji pytań i odpowiedzi w Strasburgu było pozornie niewielkie przesłuchanie w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy (PACE, organizacja złożona z 46 państw, której nie należy mylić z UE).

Zorganizowane przez Komitet ds. Prawnych i Praw Człowieka PACE przesłuchanie poprzedzało pełną debatę, która dotyczyła szczegółowego raportu na temat traktowania Assange’a i jego „mrożących skutków dla praw człowieka”.

Debata ta odbyła się 2 października. Jej kluczowym rezultatem było oficjalne potwierdzenie przez PACE, iż Assange był więźniem politycznym.

Pomimo rażącego nadużycia przez Waszyngton Ustawy o szpiegostwie z 1917 r. w celu prześladowania go, każdy, kto nie został całkowicie wyprany przez amerykańską propagandę, oczywiście od dawna o tym wie. I nie byle jaki więzień polityczny: wszyscy więźniowie polityczni cierpią niesprawiedliwie i zasługują na wsparcie.

Jednak ze względu na ogólnoświatowe reperkusje prześladowań ze strony USA, nieuczciwego hegemona Zachodu, historia będzie wspominać Juliana Assange’a jako najważniejszego więźnia politycznego pierwszych dekad po zimnej wojnie, bez cienia przesady.

Kwestie, o które toczy się gra, miały i mają globalne znaczenie i będą kształtować przyszłość ludzkości, na dobre i na złe: wolność słowa; rola wolnych, nieskrępowanych mediów w pociąganiu do odpowiedzialności potężnych; ich coraz bardziej agresywne wysiłki na rzecz eliminowania takich wyzwań, zwłaszcza transgranicznych; brak ochrony dla osób będących celem ataków potężnych państw, które manipulują lub łamią własne prawa; i wreszcie, ale nie mniej ważne, ogromne nadużycia, których doświadczają zwykli ludzie, zwłaszcza na Globalnym Południu, z rąk Zachodu, który prowadzi wojny agresywne i kampanie tortur, a teraz współsprawuje ludobójstwo. To był jeden z powodów, dla których spotkanie w Strasburgu było tak ważne.

Drugim jest fakt, iż los Assange’a jest związany z okrucieństwami, które w tej chwili mają miejsce na Bliskim Wschodzie.

Ponieważ to ujawnienia Assange’a dotyczące dziesięcioleci przestępstw popełnionych przez USA i ich zachodnich zwolenników na Bliskim Wschodzie (szeroko rozumianym) doprowadziły do ​​jego gehenny. Choć znalazł się również pod ostrzałem Russiagate/Russia Rage za ujawnienie korupcji i manipulacji Partii Demokratycznej podczas wyborów w 2016 r., w które Hillary Clinton wciąż nie może uwierzyć, iż przegrała, to nie był to najważniejszy problem.

A Assange ewidentnie nie działał jako rosyjski agent. Rzeczywiście, w Strasburgu wielokrotnie wyginał się wstecz, fałszywie sugerując równoważność między systematycznym masowym mordem przez Izrael (głównie) palestyńskich dziennikarzy a zabijaniem ich odpowiedników z obu stron w wojnie na Ukrainie. To, co naprawdę zaczęło wytrącać WikiLeaks z równowagi, to ich wzorowa praca śledcza nad okrucieństwami USA podczas zasadniczo nielegalnej wojny agresywnej w Iraku.

To wymalowało pierwszy duży amerykański cel na plecach Assange'a w 2010 roku.

W tym roku WikiLeaks opublikowało słynny już film „Collateral Murder”, który dostarczył jasnych dowodów zbrodni wojennych popełnionych w 2007 roku przez radośnie morderczą (i gadatliwą!) załogę amerykańskich pilotów śmigłowców bojowych.

Później pojawiły się kolejne rewelacje, w tym o tym, czym w rzeczywistości były szwadrony śmierci prowadzone przez USA i ich oddziały pomocnicze podczas wojny USA-NATO w Afganistanie, a także amerykańskie programy „wydawania” – czyli porwania, tajne więzienia i tortury, również w Europie. Tylko jeden inny wyczyn WikiLeaks dorównywał ujawnieniu bardzo brudnych realiów tzw. Wielkiej Wojny z Terroryzmem (i jej sequeli) pod względem wściekłości USA: dokumenty „Vault 7”, opublikowane w 2017 r., które według podsumowania samego Assange’a w Strasburgu „ujawniły ogromną produkcję złośliwego systemu i wirusów przez CIA, jej dywersję w łańcuchach dostaw, jej dywersję w oprogramowaniu antywirusowym, samochodach, telewizorach smart TV i iPhone’ach”.

Po tym, i pod rządami tego samego Donalda Trumpa, który może zostać następnym prezydentem USA i obnosi się ze swoją przyjaźnią z właścicielem X Elonem Muskiem, który udaje, iż promuje „wolność słowa”, USA wyciągnęły wszystkie asy z rękawa.

Jak wyjaśnił Assange podczas sesji pytań i odpowiedzi w Strasburgu w tym tygodniu, WikiLeaks rozgniewało państwo bezpieczeństwa narodowego, „jedną z konstytutywnych sił” prawdziwego systemu politycznego w USA.

W odpowiedzi, ówczesny dyrektor CIA Mike Pompeo „rozpoczął kampanię odwetu”, która obejmowała nie tylko brutalizację Assange’a poprzez izolację i uwięzienie, ale także „plany porwania i zamordowania go” w ambasadzie innego państwa (Ekwadoru) w innym kraju (Wielkiej Brytanii).

„Kradzież, ataki hakerskie i podrzucanie fałszywych informacji” zostały wykorzystane przeciwko współpracownikom Assange’a i personelowi WikiLeaks.

W szczególnie obrzydliwym i przerażającym epizodzie jego żona i mały syn również znaleźli się na celowniku Amerykanów.

Wydano instrukcje, aby uzyskać DNA z pieluchy jego synka. Oczywiste jest, iż Assange został zmuszony do zawarcia ugody, która wypaczyła sprawiedliwość.

Jednak jeden fakt jest zbyt często pomijany, ponieważ przyzwyczailiśmy się do niego: z powodu niezliczonych przestępstw popełnionych przeciwko tym, którzy zostali najechani i okupowani na Bliskim Wschodzie, tym, którzy są szpiegowani i manipulowani wszędzie, a także tym, którzy próbują ujawnić te nadużycia, ani jeden sprawca nie został nigdy oskarżony ani choćby zbadany, jak podkreśla raport PACE.

Jeśli bezkarność ludobójczego apartheidu Izraela w jego obecnym szaleńczym ataku na Bliski Wschód Cię zastanawia, pamiętaj, iż Zachód jako całość ma o wiele większą, długotrwałą kulturę bezkarności. Ten prawny nihilizm może być kreatywny. Po 2017 roku, aby ścigać Assange'a, niektóre z najwybitniejszych umysłów amerykańskiej jurysprudencji wymyśliły zupełnie nową i całkowicie przewrotną teorię. W zwięzłym podsumowaniu Assange’a, zgodnie z tym fragmentem oszustwa, „tylko obywatele USA mają prawo do wolności słowa; Europejczycy i inne narodowości nie mają prawa do wolności słowa”.

Jednocześnie amerykańska „Ustawa o szpiegostwie przez cały czas ma do nich zastosowanie niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Tak więc Europejczycy w Europie muszą przestrzegać amerykańskiego prawa o tajemnicy bez żadnej obrony”, co jest choćby mniej niż to, co formalnie przyznano obywatelom amerykańskim na mocy ich praw gwarantowanych przez pierwszą poprawkę.

„Amerykanin w Paryżu” (zauważ tym razem aluzję do Gene’a Kelly’ego), zauważył Assange, „może mówić o tym, co robi rząd USA – być może. Ale dla Francuza w Paryżu zrobienie tego jest przestępstwem bez żadnej obrony i może zostać ekstradowany tak jak ja”. Trwająca sprawa Juliana Assange’a dotyczy wielu kluczowych kwestii.

Ale gdybym miał wybrać tylko jedno jako najważniejsze pytanie, byłoby to to niemal komicznie aroganckie i grubiańskie przekroczenie uprawnień przez USA.

Nie dlatego, iż jest to tak oczywisty policzek dla wszystkich innego państwa na świecie; to po prostu sposób amerykańskiego establishmentu.

Wygląda na to, iż naprawdę nie mogą sobie pomóc. Co czyni tę kwestię decydującą, to coś innego: jakiekolwiek perwersje i nadużycia wymyślą amerykańscy przywódcy, dotkną one albo tylko USA, jak powinni, albo nas wszystkich, jak często robią teraz.

Innymi słowy, USA nie mają zdrowych granic. Zawsze je przekroczą, dopóki czują się wystarczająco silne.

Albo iż inni są wystarczająco słabi.

Pierwszym strategicznym krokiem w kierunku przynajmniej ograniczenia i powstrzymania amerykańskich nadużyć jest zachowanie lub odzyskanie przez inne kraje ich suwerenności.

W tym względzie jest smutną ironią, iż Assange przemawiał w UE przed europejską instytucją.

Ponieważ, pomimo wszelkich starań PACE, Europa Zachodnia jest częścią świata, która najmniej prawdopodobnie odzyska suwerenność.

Inni jednak nigdy jej nie stracili lub są na dobrej drodze do jej ponownego potwierdzenia. Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/605166-julian-assange-us-pace/

Idź do oryginalnego materiału