Dlaczego politycy boją się przeliczenia głosów w wyborach prezydenckich?

18 godzin temu

W demokracji liczenie głosów to fundament zaufania obywateli do państwa. Przejrzyste wybory są jak kontrakt między władzą a społeczeństwem – uczciwie wybrani rządzący mają legitymację do sprawowania władzy, a obywatele wiedzą, iż ich głos się liczy. Dlaczego więc tak wielu polityków reaguje nerwowo na samą propozycję przeliczenia głosów? Dlaczego temat weryfikacji wyników wyborów prezydenckich – choćby tych sprzed kilku lat – budzi tak duży opór?

W teorii przeliczenie głosów to tylko techniczna czynność. W praktyce – potężne polityczne zagrożenie. Bo jeżeli wynik wyborów okaże się nieprawidłowy, sypie się cała narracja zwycięzców. Dla polityków przeliczenie głosów to ryzyko, iż wyborczy sukces okaże się farsą. Co jeżeli okaże się, iż błędy administracyjne, wadliwe procedury lub celowe działania urzędników wpłynęły na wynik? Czy prezydent wybrany z naruszeniem procedur może przez cały czas sprawować urząd? Czy nie trzeba byłoby unieważnić jego decyzji, podpisanych ustaw, nominacji generalskich i sędziowskich? Tego właśnie boją się politycy – otwarcia puszki Pandory, która rozsadzi mit „świętości wyborów”.

Dlatego temat przeliczenia głosów owiany jest ciszą, półsłówkami, proceduralnym „to niemożliwe”. Politycy boją się nie samego liczenia – ale tego, co się stanie, jeżeli wynik się nie zgadza. Boją się utraty kontroli, boją się kompromitacji systemu, którego byli częścią, a często – jego beneficjentami. Przeliczenie głosów byłoby symbolicznym i praktycznym uderzeniem w fundament całej powyborczej konstrukcji.

Tymczasem z perspektywy obywatela sprawa jest prosta. W demokracji nie powinno być tematów tabu. Przeliczenie głosów – zwłaszcza przy tak wąskiej różnicy i tylu wątpliwościach – powinno być oczywistym ruchem dla wszystkich, kto chce przejrzystości i uczciwości. Opozycja nie powinna się tego bać, władza nie powinna tego blokować, a obywatele – powinni tego żądać.

Dopóki to się nie stanie, cień podejrzeń będzie wisiał nad każdymi kolejnymi wyborami. A to nie tylko osłabia demokrację – to ją z czasem po prostu zabija.

No i kolejna rzecz – zmiana systemu głosowania na taki, który jest odporny na manipulacje. Tego politycy też nie chcą…

Idź do oryginalnego materiału