W ostatnich tygodniach Polska żyje debatą na temat wyników wyborów prezydenckich, które wygrał Karol Nawrocki, kandydat popierany przez Prawo i Sprawiedliwość (PiS).
Premier Donald Tusk, zwracając się do prezydenta Andrzeja Dudy, Nawrockiego i Jarosława Kaczyńskiego, zasugerował konieczność ponownego przeliczenia głosów, wskazując na możliwe nieprawidłowości. Reakcja PiS na ten pomysł jest jednak jednoznaczna – partia stanowczo odrzuca ideę weryfikacji, co budzi poważne pytania o jej intencje. Dlaczego ugrupowanie Kaczyńskiego tak zaciekle broni się przed transparentnością, która powinna być fundamentem demokracji? Odpowiedź może leżeć w strachu przed ujawnieniem niewygodnej prawdy.
Po pierwsze, postawa PiS wobec ponownego przeliczenia głosów jest sprzeczna z zasadami demokratycznej przejrzystości. Wybory prezydenckie, które zakończyły się minimalną przewagą Nawrockiego nad Rafałem Trzaskowskim (50,89% do 49,11%), wzbudziły wątpliwości z powodu doniesień o licznych nieprawidłowościach w liczeniu głosów. Jednak PiS, zamiast popierać pełne wyjaśnienie sprawy, odrzuca takie działania, określając je jako „niebezpieczne” i „podważające demokrację”. Taka retoryka jest nie tylko hipokryzją, ale i próbą odwrócenia uwagi od istoty problemu. Partia, która przez lata budowała narrację o obronie „woli narodu”, teraz zdaje się obawiać, iż ta wola mogłaby zostać zweryfikowana.
Po drugie, upór PiS może wynikać z obawy przed ujawnieniem manipulacji. Posty na platformie X wskazują na powszechne wśród obywateli przekonanie, iż ponowne przeliczenie mogłoby ujawnić „ogromne wałki”. Oskarżenia o fałszerstwa wyborcze, choć niepotwierdzone, są poważne i wymagają zbadania. Tymczasem PiS, zamiast wspierać weryfikację, która mogłaby oczyścić partię z zarzutów, woli eskalować konflikt, sugerując, iż to opozycja podważa demokrację. Prezydent Duda, związany z PiS, posunął się choćby do określenia zwolenników przeliczenia jako „postkomunistów i liberalnych lewicowców”, co jest próbą polaryzacji społeczeństwa i odwrócenia uwagi od meritum sprawy. Tego rodzaju retoryka świadczy o desperacji, a nie o pewności siebie.
Po trzecie, Kaczyński i jego partia mogą obawiać się konsekwencji prawnych. Jak sugerują użytkownicy X, ponowne przeliczenie głosów mogłoby prowadzić do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osób zaangażowanych w potencjalne nieprawidłowości w komisjach wyborczych. jeżeli skala naruszeń okazałaby się znacząca, mogłoby to nie tylko podważyć wynik wyborów, ale także zagrozić pozycji PiS jako partii politycznej. Oskarżenia o „gang oszustów” i groźba „delegalizacji” formułowane przez niektórych internautów pokazują, jak głęboka jest nieufność wobec intencji PiS. Partia Kaczyńskiego, zamiast stawić czoła tym zarzutom, woli unikać ryzyka i utrzymywać status quo.
Krytyka PiS w tej sprawie jest w pełni uzasadniona. Partia, która przez lata przedstawiała się jako strażnik polskich wartości i suwerenności, teraz zdaje się unikać podstawowego testu uczciwości. Odrzucając ponowne przeliczenie głosów, PiS nie tylko podsyca podejrzenia o manipulacje, ale także podważa zaufanie Polaków do instytucji demokratycznych. W demokratycznym państwie nikt nie powinien bać się weryfikacji, zwłaszcza gdy stawką jest legitymacja prezydenta. Postawa Kaczyńskiego i jego ugrupowania jest więc nie tylko krótkowzroczna, ale i szkodliwa dla polskiej demokracji. jeżeli PiS jest pewien swojej racji, dlaczego boi się prawdy? Odpowiedź na to pytanie może być bardziej obciążająca, niż partia chciałaby przyznać.