jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to mniej więcej za jakieś dwa dni kosmonauta Uznański powinien wrócić na Ziemię. Póki co więc jest przez cały czas bohaterem przynajmniej części mediów, tudzież znaczącej części internautów. Opinie są rzecz jasna zróżnicowane: od zachwytów fanów, do niechęci środowisk sceptycznych zarówno co do istnienia tzw kosmosu, jak i sensu wysyłania tam Polaka (i wcale nie chodzi o to, iż Macierewicz bardziej zapracował na ten zaszczyt).
Chciałbym przy tej okazji zaznaczyć, iż dość powszechna opinia, iż to Tusk wysłał w kosmos swojego człowieka by podbudować tym notowania chylącej się do upadku koalicji, jest w istocie fałszywa, bowiem Uznańskiego w kosmos wysłała, jeżeli użyć by tego określenia, Zjebana Prawica, czyli formalnie PiS, mniej więcej w wakacje 2023 roku. Wtedy to zdecydowano o zapłaceniu dodatkowych 295 milionów euro, a Ministerstwo Rozwoju i Technologii podpisało z ESA (Europejska Agencja Kosmiczna) i Axiom Space, porozumienie w sprawie lotu Polaka na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS).
Oczywiście trudno uznać to za przypadek, iż decyzja i ów komunikat ministerstwa, pojawiły się w czasie, kiedy Duda upubliczniał informację o terminie wyborów parlamentarnych. Podsumowując przeto, Uznańskiego w kosmos wysłał PiS, bo gorąco zapragnął mieć tuż przy wyborami swojego własnego Hermaszewskiego, co by znacząco poprawiło notowania, być może zapewniło choćby wielki wyborczy sukces.
No i Hermaszewski, wersja druga poprawiona, z przygodami bo z przygodami poleciał, przy czym należy pamiętać, iż pan Mirosław teść Ryszarda, startował z kosmodromu w Kazachstanie, a Uznański z tego na Florydzie, acz szczerze mówiąc, jedyna różnica polega na tym, iż na Florydzie nie gwałcą wielbłądów, ale tylko dlatego, iż ich tam nie mają. Niestety zło polega na tym, iż stało się to już za kadencji Tuska, co część tzw masy wyborczej wprowadziło w błąd. Masa uznała bowiem, iż Uznański w kosmosie, to de facto człowiek i sukces Tuska, iż Tusk to wszystko załatwił.
Przekonanie, iż pan Sławosz to „człowiek Tuska” ma zresztą swoje uboczne konsekwencje. Mianowicie wrogowie Tuska a przede wszystkim antyfani Uznańskiego (do których po części antyfanów i ja się zaliczam, twierdząc, iż lot ów jest bez sensu, bo nie ma wpływu na cokolwiek i kilka znaczy, po części to wyrzucenie kasy w błoto, nie licząc satysfakcji pana Uznańskiego z bycia maskotką), mają do polskiego kosmonauty pretensje, iż nie zachował się jak na Prawdziwego Polaka przystało. I to jest w ogóle najzabawniejszy wątek całej tej historii. Mianowicie chodzi o to, iż Uznański nie zabrał z sobą w ten kosmos tego co trzeba, co absolutnie powinien zabrać.
☞ Przypomnijmy, iż pan Sławosz zgodnie z rozpowszechnioną deklaracją, zabrał z sobą na stację ISS: polskie pierogi (cokolwiek to znaczy), flagę, sól z Wieliczki, drobinę bursztynu, rękopis „Mazurka Dąbrowskiego”, wiesze Szymborskiej, naszywkę ze skafandra Hermaszewskiego, kopie doktoratu Skłodowskiej (sic!), jakąś rycinę z Kopernikiem, jakiś fragment stroju ludowego, plus trochę osobistych pamiątek. Po chuj mu to wszystko, cały ten badziew, tego nikt nie wie, w każdym razie gość wyszedł na prawdziwego wielbłąda, nie jestem pewien, czy nie musiał przypadkiem zapłacić za nadbagaż. To znaczy Polska musiała zapłacić, ale to już szczegół.
I teraz się okazuje, a wynika to z zażartej, emocjonalnie rozedrganej wymiany „myśli” pomiędzy internautami, iż Sławosz okazał się być chujem i łże-Polakiem, bo gdyby był Polakiem z krwi i kości, to nie targał by z sobą tego akurat bajzlu, tylko zabrał trzy najważniejsze, najpotrzebniejsze i święte dla wszystkich Polaka rzeczy. A powinny to być: obrazek z tzw. matką boską (obojętnie którą, jest ich w chuj dużo, mógł wybrać którąkolwiek), obrazek z papieżem Wojtyłą i biblię, lub chociaż krzyż z powiewającym na nim Chrystusikiem. I wtedy ową podróż można by uznać za udaną, a Uznańskiego za kogoś, kto dopełnił obowiązku bycia Prawdziwym Polakiem, choćby w kosmosie. A on to proszę was olał, zawalił sprawę!
Wychodzi więc na to, iż kosmonauta Uznański zdradził Polskę, poniżył ją, wyparł się swojego narodu, nie pamiętając o największych świętościach, a taszcząc z sobą choćby te wiersze Szymborskiej (wiadomo kim była), znaczną część swoich rodaków po prostu obraził. Może nie wracać.