Dlaczego Kaczyński to powiedział?

9 godzin temu

Praktycznie każdy polityk przekonał się, iż słowa mają olbrzymie znaczenie i co więcej polityczne interpretacje są bezwzględne w swojej skrótowości. Niedawno wybuchł wielki skandal, po którym nastąpiła fala krytycznych komentarzy pod adresem Grzegorza Brauna. Skandaliczna wypowiedź Brana dotycząca komór gazowych natychmiast została zredukowana do podważania holokaustu, chociaż tak daleko ekscentryczny polityk nie poszedł. Podobna przygoda spotkała Sławomira Mentzena, on dla odmiany mówił o „państwie swoich marzeń”, gdzie za studia się płaci. Wypowiedź ta została brutalnie wykorzystana w kampanii prezydenckiej i przerobiona na punkt programu Mentzena.

Takich przykładów w polityce znajdziemy setki i tysiące, dlatego doświadczeni politycy ważą słowa albo dyplomatycznie pomijają pewne tematy, które mogą przynieść szkody. Bez wątpienia jednym z bardziej doświadczonych polityków jest Jarosław Kaczyński i przyznają to zarówno zwolennicy, jak i krytycy prezesa PiS. Jednak zdarzało się Kaczyńskiemu i to nie jeden raz wyskoczyć z taką mową, która się ciągnie za nim do dziś. Doskonałymi przykładami takich wypowiedzi są: „zdradzieckie mordy”, czy „najgorszy sort”, ale to są przykłady z półki emocjonalnej. Tymczasem dziś, w dniu 81 rocznicy Powstania Warszawskiego Jarosław Kaczyński zupełnie na chłodno przedstawił swoją wersję historii nie mającą wiele wspólnego z historią prawdziwą i przede wszystkim z polityczną kalkulacją:

Kaczyński twierdzi, iż to nie Ukraińcy brali udział w Rzezi Warszawy.

Zwykłe kłamstwo. pic.twitter.com/FAvxHmxWBJ

— coolfonpl (@coolfonpl) August 1, 2025

Nawet gdyby ta wersja wydarzeń była oparta na faktach, a zdecydowanie nie jest w tej części dotyczącej udziału Ukraińców w rzezi ludności cywilnej, to politycznie jest całkowicie niezrozumiała lub naiwna. Od kilku ładnych lat nie działa już doktryna Jarosława Kaczyńskiego: „od nas nic na prawo”. Po prawej stronie PiS-owi wyrosła nie jedna, ale dwie konkurencyjne partie. Konfederacja jest bardziej na prawo od PiS, nie wspominając o Konfederacji Korony Polskiej, partii Grzegorza Brauna. Obie te formacje zbudowały swój potencjał, przede wszystkim na błędach PiS, a wśród najistotniejszych błędów była infantylna polityka wobec Ukrainy. I oczywiście to wyborcy jednej i drugiej Konfederacji, jako pierwsi zabrali głos i wyrazili swoje oburzenie.

Nie trzeba być doświadczonym politykiem, żeby przewidzieć skutki takiej interpretacji historii, a skoro bardzo doświadczony polityk postąpił w taki sposób, to należy zadać pytanie, co miał na celu. Pierwsze, co przychodzi do głowy to kontynuacja infantylnej polityki wobec Ukrainy, która Polskę wielokrotnie potraktowała bez żadnej wdzięczności i jeszcze przesłała całe mnóstwo agresywnych komunikatów odnoszących się do spraw bieżących i historycznych. Taka interpretacja kłóciłaby się jednak z zapewnieniami wielu polityków PiS, iż nastawienie tej partii do relacji z Ukrainą zmieniło się i to radykalnie. Problem w tym, iż politycy zawsze coś deklarują o czymś zapewniają, po czym robią coś przeciwnego i być może w tym przypadku dokładnie tak się stało.

Druga interpretacja odnosi się do wojny na prawicy, w którą wszystkie trzy partie bardzo mocno się angażują. Jarosław Kaczyński przestawił zupełnie odmienne stanowisko, co może sugerować, iż chce „przejąć narrację”. Gdyby rzeczywiście tak było, to znaczy, iż prezes PiS całkowicie stracił instynkt polityczny i nos do nastrojów społecznych. Na pewno większość prawicowych wyborców, jeżeli nie większość Polaków, ma serdecznie dość wybielania postaw samych Ukraińców, jak i pisania historii na nowo, z przemilczeniem rzezi wołyńskiej, a teraz jeszcze doszła ukraińska „absencja” w mordowaniu cywilnej ludności Warszawy. Z takim wypowiedziami i brakiem refleksji PiS nie ma szans na 30 proc. poparcia, nie wspominając o mrzonkach czterdziestoprocentowych.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Idź do oryginalnego materiału