Dino poszło śladem Biedronki. Ten produkt za 19,99 zł może zniknąć z półek

8 godzin temu

Polska sieć supermarketów Dino, znana z dynamicznej ekspansji w mniejszych miejscowościach, wykonuje odważny ruch, który stawia ją w bezpośredniej konkurencji z marketingowymi strategiami Lidla i Biedronki. W sklepach pojawił się produkt, który wykracza poza standardową ofertę spożywczą – klapki z charakterystycznym logo sieci. To świadoma decyzja, mająca na celu nie tylko zwiększenie sprzedaży, ale przede wszystkim budowanie wizerunku marki jako części codziennego stylu życia Polaków, a nie tylko miejsca na zakupy. Inspiracja jest oczywista, ponieważ podobne akcje promocyjne przyniosły ogromny sukces jej największym rywalom.

Wprowadzenie do oferty własnych gadżetów odzieżowych to sprawdzony sposób na wzmocnienie więzi z klientami i wywołanie medialnego szumu. Lidl zapoczątkował ten trend w Polsce już w 2020 roku, a jego kolekcja ubrań i akcesoriów stała się viralowym hitem. Dwa lata później dołączyła Biedronka, również z sukcesem. Teraz Dino, po niedawnych kontrowersjach związanych z budową sklepu w prestiżowej warszawskiej dzielnicy Wilanów, postanowiło podtrzymać zainteresowanie i pokazać, iż potrafi zaskakiwać. Cena produktu, ustalona na 19,99 zł, sprawia, iż jest on dostępny dla wszystkich, co może przełożyć się na błyskawiczne zniknięcie towaru z półek.

Dino idzie w ślady konkurencji. Czas na klapki z logo

Decyzja Dino o wprowadzeniu do sprzedaży klapek z własnym logo jest strategicznym posunięciem, które doskonale wpisuje się w obserwowany od lat trend na rynku dyskontów. Nie chodzi już tylko o oferowanie produktów spożywczych w najniższych cenach, ale o budowanie marki lifestylowej. Klapki dostępne są w cenie 19,99 zł za parę, co czyni je niezwykle atrakcyjną propozycją dla szerokiego grona odbiorców. Sieć przygotowała dwie wersje kolorystyczne: jedną z logo na białym tle, a drugą na tle w charakterystycznej, firmowej zieleni.

Komunikat marketingowy sieci podkreśla uniwersalność produktu. „Są takie rzeczy, które pasują każdemu i sprawdzają wszędzie. Nasze nowe klapki to jedna z nich” – przekonuje Dino, sugerując, iż obuwie sprawdzi się zarówno w domu, ogrodzie, nad basenem, jak i w drodze na codzienne zakupy. To sprytne nawiązanie do wizerunku marki jako sklepu bliskiego, „sąsiedzkiego”, który towarzyszy klientom w ich codziennych czynnościach. Ten ruch to bezpośrednia odpowiedź na działania Lidla i Biedronki, których limitowane kolekcje odzieży i akcesoriów nie tylko generowały zyski, ale przede wszystkim budowały zaangażowanie i lojalność klientów, zamieniając ich w ambasadorów marki.

Dla Dino to kolejny krok w ewolucji od lokalnego sklepu do ogólnopolskiego giganta. Wprowadzenie takiego produktu to dowód na to, iż firma czuje się na tyle pewnie na rynku, by eksperymentować z wizerunkiem i wchodzić na nowe, nieoczywiste dla supermarketu terytoria. To także sygnał dla konkurencji, iż polska sieć nie zamierza pozostawać w tyle i jest gotowa walczyć o uwagę konsumentów na wszystkich frontach.

Fenomen polskiej sieci. Jak Dino podbiło rynek?

Sukces Dino nie jest przypadkowy, ale wynikiem przemyślanej i konsekwentnie realizowanej strategii. Firma, założona w 1999 roku przez Tomasza Biernackiego, od początku koncentrowała się na rynkowej niszy, którą zignorowali więksi, zagraniczni gracze. Zamiast walczyć o klienta w dużych aglomeracjach, Dino postawiło na ekspansję w mniejszych miastach i na wsiach, często w miejscowościach liczących poniżej 10 tysięcy mieszkańców. W wielu z tych lokalizacji sklepy Dino były pierwszą nowoczesną placówką handlową, co pozwoliło zbudować silną pozycję i lojalną bazę klientów.

Kluczem do sukcesu okazał się również model biznesowy. Dino kontroluje cały łańcuch dostaw – od własnego zakładu mięsnego Agro-Rydzyna, przez sieć centrów dystrybucyjnych, aż po własny transport. To gwarantuje codzienną dostawę świeżych produktów, w tym mięsa, wędlin, owoców i warzyw, co jest jednym z głównych atutów sieci. Imponująca jest również skala rozwoju. W 2010 roku sieć liczyła zaledwie 111 sklepów, by na koniec czerwca 2025 roku osiągnąć liczbę 2 835 placówek. Firma inwestuje także w nowoczesne rozwiązania, takie jak panele fotowoltaiczne, które zainstalowano już na 92% sklepów, co obniża koszty operacyjne i wpisuje się w proekologiczne trendy.

Ten dynamiczny rozwój sprawił, iż Dino stało się jedną z największych spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, a jej założyciel jednym z najbogatszych Polaków. Model biznesowy oparty na precyzyjnym dopasowaniu oferty do potrzeb lokalnych społeczności okazał się niezwykle skuteczny i pozwolił firmie na zbudowanie solidnych fundamentów do dalszej ekspansji.

Nie tylko sukcesy. Kontrowersje wokół sklepu na Wilanowie

Mimo pasma sukcesów, wizerunek Dino nie jest wolny od kontrowersji. Najgłośniejsza z nich wybuchła niedawno, gdy sieć postanowiła otworzyć swój pierwszy sklep w Warszawie, wybierając na lokalizację prestiżowy Wilanów. Decyzja o budowie marketu przy ulicy Sytej wywołała prawdziwą burzę wśród części mieszkańców. Protestujący podnosili argumenty dotyczące wąskiej ulicy, która ich zdaniem nie jest przystosowana do obsługi ciężarówek dostawczych, co mogłoby generować korki i hałas.

Pojawiły się również zarzuty natury estetycznej. Krytycy twierdzili, iż prosty, standardowy budynek supermarketu z dużym logo „zaburzy estetykę” eleganckiej dzielnicy, znanej z nowoczesnych osiedli i rezydencji. Sprawa gwałtownie nabrała rozgłosu w mediach społecznościowych, gdzie mieszkańców Wilanowa oskarżano o snobizm. Do formalnego sprzeciwu przyłączył się lokalny radny, Daniel Kość, a petycję przeciwko budowie podpisało ponad 300 osób. Mimo to, wojewoda mazowiecki podtrzymał zgodę na budowę, argumentując, iż inwestycja jest zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.

Całe zamieszanie, choć problematyczne dla firmy, przyniosło jej ogromny rozgłos. Dino stało się tematem ogólnopolskiej debaty, co paradoksalnie mogło wzmocnić rozpoznawalność marki. Wprowadzenie na rynek klapek z logo może być postrzegane jako kolejny krok w tej medialnej grze – próba przekucia kontrowersji w marketingowy sukces i pokazanie, iż marka ma do siebie dystans.

Co to oznacza dla klientów? Strategia marketingowa w praktyce

Wprowadzenie klapek z logo Dino to coś więcej niż tylko poszerzenie asortymentu. To przemyślany element strategii marketingowej, który ma na celu zmianę postrzegania marki. Dyskonty przestały być wyłącznie miejscem tanich zakupów – stały się częścią popkultury. Klienci, nosząc produkty z logo ulubionego sklepu, stają się jego żywą reklamą i manifestują swoją przynależność do pewnej społeczności. To buduje emocjonalną więź, która jest znacznie trwalsza niż przywiązanie oparte jedynie na niskiej cenie.

Dla klientów oznacza to, iż Dino chce być bliżej nich, oferując nie tylko produkty pierwszej potrzeby, ale także elementy, które pozwalają na wyrażenie siebie w nieco humorystyczny sposób. Posiadanie takich klapek może stać się modnym, ironicznym gestem, podobnie jak miało to miejsce w przypadku produktów Lidla czy Biedronki. Niska cena (19,99 zł) sprawia, iż jest to gadżet dostępny dla wszystkich, co zwiększa jego potencjał do stania się viralowym hitem.

W szerszej perspektywie, jest to dowód na rosnącą siłę i ambicje polskiej sieci. Dino nie tylko skutecznie konkuruje na polu cen i jakości, ale również wkracza na pole bitwy o wizerunek i lojalność konsumentów. Dla polskiego rynku detalicznego to sygnał, iż rywalizacja między największymi graczami staje się coraz bardziej zacięta i będzie rozgrywać się nie tylko na półkach sklepowych, ale także w sferze marketingu i kultury.

Read more:
Dino poszło śladem Biedronki. Ten produkt za 19,99 zł może zniknąć z półek

Idź do oryginalnego materiału