Czy podejście oparte na dialogi zamiast regulacji wystarczy, by zatrzymać postępujący kryzys wodny w UE?
Bruksela ogłasza ambitny cel ograniczenia zużycia wody o 10 proc. do końca dekady, ale unika twardych zobowiązań i nowych regulacji. W zamian oferuje państwom członkowskim strategię opartą na dialogu, współpracy i lepszym egzekwowaniu istniejących przepisów.
Od suchości do strategii
Z roku na rok coraz większe połacie Europy zmagają się z deficytem wody. Jak alarmuje Europejska Agencja Środowiska, aż 30 proc. Unii doświadcza regularnych niedoborów.
Przyczyną jest nie tylko pogłębiająca się susza związana ze zmianami klimatu, ale także wieloletnia nadmierna eksploatacja zasobów wodnych i ich zanieczyszczenie. W odpowiedzi Komisja Europejska zaprezentowała dokument określany jako „strategia odporności wodnej”.
Choć nowa strategia kreśli kierunek działań na kolejne lata, nie zawiera żadnych nowych przepisów ani wiążących celów. Głównym narzędziem walki z kryzysem ma być intensyfikacja egzekwowania już istniejących regulacji.
W dokumencie podkreślono, iż zamiast mnożyć regulacje, państwa członkowskie powinny skupić się na skutecznym wdrażaniu zasad dotyczących gospodarowania wodami powierzchniowymi i gruntowymi.
Najważniejszym celem ogłoszonej strategii jest zwiększenie efektywności wykorzystania wody o 10 proc. do roku 2030. Komisja liczy na to, iż taki postulat będzie realizowany m.in. poprzez ograniczanie strat wody w sieciach wodociągowych, lepsze planowanie infrastruktury i intensyfikację cyfryzacji w zarządzaniu zasobami.
Przewidziano też konieczność opracowania przez państwa członkowskie planów działania, ale dopiero po 2028 r., kiedy to zostanie wyznaczony limit strat w sieciach wodnych.
Rolnictwo i przemysł na celowniku
W strategii wielokrotnie pojawia się sektor rolnictwa jako główny konsument wody w Europie. Agencja Środowiska apeluje o zmniejszenie poboru wody na potrzeby nawadniania, a także w systemach chłodzenia elektrowni. Są to bowiem dwa sektory odpowiadające za największą presję na zasoby wodne.
Jednocześnie dokument nie przewiduje wprowadzenia obowiązkowych celów zużycia w poszczególnych branżach. To znaczący krok wstecz w porównaniu z postulatami Parlamentu Europejskiego, który domagał się wprowadzenia jednolitych standardów dla wszystkich sektorów i państw członkowskich.
Poseł Thomas Bajada, odpowiedzialny za przygotowanie parlamentarnej rezolucji w sprawie strategii wodnej, ocenił, iż „to dokument pełen dobrej woli, ale pozbawiony realnych ambicji”.
Wśród rozwiązań wspomniano także o konieczności zwiększenia ponownego wykorzystania wody – dziś jest to zaledwie 2,4 proc. całkowitego zużycia. Komisja wyraźnie sygnalizuje, iż bez znaczącego wzrostu tego wskaźnika trudno będzie mówić o jakiejkolwiek trwałej odporności systemu wodnego w UE.
Chemiczne zagrożenie: PFAS i ścieki
Oprócz ograniczenia zużycia wody, strategia odnosi się również do problemu zanieczyszczeń chemicznych, w tym szczególnie niebezpiecznych substancji PFAS – tzw. „wiecznych chemikaliów”.
Zgodnie z dokumentem Komisja planuje utworzyć partnerstwo publiczno-prywatne, które będzie wspierać rozwój technologii umożliwiających oczyszczanie środowiska z tych trwałych związków.
Jednak skuteczność tego działania zależy od zainteresowania sektora prywatnego. „Stanie się to możliwe tylko, jeżeli znajdą się odpowiedni partnerzy” – czytamy w strategii. Tym samym Komisja przenosi ciężar realizacji tej części planu na rynek i jego dobrowolną inicjatywę.
Komisja zamierza też kontynuować reformę przepisów dotyczących oczyszczania ścieków komunalnych. Zgodnie z wcześniejszymi propozycjami, producenci kosmetyków i leków mają zostać zobowiązani do pokrycia 80 proc. kosztów usuwania pozostałości swoich produktów ze ścieków.
Choć dyrektywa została już przyjęta, lobby przemysłowe domaga się jej złagodzenia. W odpowiedzi Komisja zapowiedziała jedynie aktualizację analizy wpływu, bez zapowiedzi ponownego otwarcia przepisów.
Między dialogiem a egzekucją
Strategia odporności wodnej stawia na „dialog strategiczny” jako główne narzędzie wpływu Komisji na państwa członkowskie.
Bruksela chce prowadzić rozmowy z rządami, zachęcając je do lepszego stosowania istniejącego prawa, zwłaszcza w zakresie zarządzania dorzeczami i przeciwdziałania powodziom. To szczególnie istotne, gdyż kilka państw wciąż nie realizuje obowiązków wynikających z Ramowej Dyrektywy Wodnej.
Ta dyrektywa zakłada, iż do 2027 r. wszystkie jeziora, rzeki i zasoby wód podziemnych powinny osiągnąć tzw. „dobry stan chemiczny i ekologiczny”. Już teraz wiadomo jednak, iż wiele państw nie znajduje się na dobrej drodze do spełnienia tego celu. Komisja nie wskazuje konkretnych sankcji wobec opornych rządów, ograniczając się do ogólnych zachęt i apeli.
Jednym z głównych problemów, na które zwraca uwagę KE, jest brak odpowiednich systemów kontroli i sankcji w części państw członkowskich. To właśnie nieskuteczna egzekucja istniejących przepisów – a nie ich brak – ma być zdaniem Brukseli główną barierą dla osiągnięcia celów polityki wodnej.
Bruksela między kryzysem a kompromisem
Nowa strategia odporności wodnej prezentuje kompromis między presją na działanie a niechęcią do narzucania kolejnych regulacji.
Jak przyznała komisarz Jessika Roswall, „nie ma szybkiego rozwiązania, jakie moglibyśmy zaproponować państwom członkowskim, aby rozwiązać kryzys wodny”. Zdaniem Komisji, największe efekty może przynieść konsekwentne i równomierne wdrażanie prawa, a nie jego rozbudowa.
Krytycy twierdzą jednak, iż w czasach coraz bardziej dramatycznych skutków zmian klimatycznych potrzebne są nie tylko dobre chęci, ale i twarde mechanizmy prawne. Strategia pozostaje dokumentem pełnym celów i zaleceń, ale pozbawionym zębów, które mogłyby zagwarantować ich realizację.