Diabeł w ornacie – czyli jak Kaczyński odprawia swoją czarną mszę nad Polską

3 godzin temu
Zdjęcie: Diabeł w ornacie – czyli jak Kaczyński odprawia swoją czarną mszę nad Polską


Jest takie stare polskie powiedzenie: „Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni.” Dziś trudno o trafniejsze podsumowanie kariery Jarosława Kaczyńskiego. Ten człowiek przez lata udawał obrońcę wartości, strażnika moralności, patriotę i katolika. A tak naprawdę pod pozorem świętości rozkładał państwo od środka, zatruwał społeczeństwo nienawiścią i wykorzystywał wiarę jak narzędzie propagandy.

Nie ma w nim nic z proroka – ale wszystko z hipokryty.

Fałszywy prorok IV RP

Kaczyński przez lata próbował wmówić Polakom, iż tylko on wie, co to znaczy być patriotą. Że tylko on wie, co to znaczy być „prawdziwym” katolikiem. Ale jego rządy to nie była Ewangelia – to była polityczna zemsta, podniesiona do rangi ustroju. To była nienawiść owinięta w biało-czerwoną flagę.

Czy Jezus uczył pogardy? Czy Jezus skazywał kobiety na cierpienie? Czy Jezus kazał inwigilować ludzi jak Kaczyński Pegasusem, a potem mówił, iż „nic się nie stało”?

Kaczyński nie służył Ewangelii. On ją cynicznie wykorzystał – tak jak diabeł, który zna Pismo Święte na pamięć, ale cytuje je wyłącznie wtedy, gdy chce zwieść.

Kościół jako teatr władzy

Kaczyński nie wierzy w Kościół jako wspólnotę. Wierzy w Kościół jako narzędzie władzy. Msze, krzyże, pielgrzymki – to dla niego dekoracje. Scenografia dla spektaklu, w którym naród ma być potulny, posłuszny i klęczący. A on sam – niczym fałszywy mesjasz – ma być ponad prawem, ponad moralnością, ponad odpowiedzialnością.

Wielu księży już to widzi. Wielu milczy. Ale historia nie zapomni – iż przez lata Kościół w Polsce pozwolił diabłu dzwonić ogonem na mszę.

Diabelska pycha

Największym grzechem diabła jest pycha – i to grzech, który Jarosław Kaczyński zna lepiej niż jakikolwiek inny. Człowiek, który nigdy nie był premierem z wyboru, a mimo to rządził całą Polską z tylnego siedzenia. Człowiek, który nienawidził elity – ale stworzył własną, pazerną, bezczelną i bezkarną. Arogancką do bólu.

Człowiek, który mówił o „moralnej rewolucji”, a zostawił po sobie państwo pełne złodziejstwa, kłamstwa i upadku instytucji.

Niech naród rozpozna wilka w owczej skórze

Kaczyński dziś znowu wychodzi na ambonę. Mówi o wartościach, o zagrożeniu dla cywilizacji, o potrzebie „obrony Polski”. Ale to nie Polska go obchodzi – tylko jego imperium. A imperium budowane na kłamstwie, strachu i podziale zawsze wcześniej czy później runie.

Dlatego dziś trzeba jasno powiedzieć: to nie jest ojciec narodu. To nie jest mąż stanu. To nie jest choćby polityk.

To człowiek, który przez lata udawał świętego – a był tylko diablem w ornacie.

Idź do oryginalnego materiału