- W Lublinie do sejmiku województwa wygrał PiS. Nasz region ponownie będzie samodzielnie rządzony przez tę partię, która zdobyła poparcie jeszcze większe niż w 2018 roku!
- W mojej Łęcznej w pierwszej turze wygrał Leszek Włodarski, co tylko utwierdza mnie (moje osobiste zdanie), iż miasto będzie dalej tkwiło w stagnacji.
- Frekwencja wśród najmłodszych wyborców jest tragiczna i wyniosła mniej niż 40%, co miało swoje odzwierciedlenie w wynikach. Wielu analityków zastanawia się, dlaczego tak to wygląda. Powodów jest kilka. Bardzo wielu młodych wyborców jest zameldowanych w innych miejscowościach, gdzie faktycznie mieszkają, a w tych wyborach nie można głosować poprzez zaświadczenie, a zmiana miejsca głosowania jest znacznie trudniejsza niż w pozostałych wyborach. Studenci nie mają tyle czasu, by tydzień po świętach znowu wrócić do swoich rodzinnych miejscowości. Kto w ogóle pomyślał, iż wybory tydzień po Wielkanocy to dobry pomysł? Innym problemem jest również to, iż kampania wyborcza poza Warszawą była po prostu żenująco słaba i nikt praktycznie nie interesował się tymi wyborami.
A co do propozycji zmian w tych wyborach? Jest kilka ważnych spraw.
- Jednomandatowe okręgi wyborcze w najmniejszych gminach są bezsensowne. Idealnym przykładem jest Krynica Morska - miasto z jedną komisją wyborczą, ale z aż 15 różnymi kartami do rady miasta ze względu na utworzenie JOW-ów w których głosuje po maks. kilkadziesiąt osób. Dodatkowe koszty i dodatkowa praca dla komisji. W wielu gminach z tego powodu nie odbyły się wybory, bo mandaty zostały obsadzone bez głosowania. Na przykład w Lipinkach Łużyckich w województwie lubuskim.
- Podział okręgów w wyborach proporcjonalnych do sejmiku i rad miejskich. Warszawa ma 60 radnych do wyboru i aż 10 okręgów wyborczych. Czyli średnio na jeden okręg wybiera się 6 radnych. Komitety z mniejszym poparciem, ale które przekroczyły próg, mogą nie dostać ani jednego mandatu. Tak samo w sejmikach. Po kilku radnych do wyboru, a wiele komitetów przekraczających próg nie dostanie ani jednego radnego, zostawiając tysiące wyborców bez reprezentacji. Ja jako wyborca Lewicy, nie oddałem na nią głosu do sejmiku, ponieważ ta nie miała absolutnych szans na mandat. Mniej okręgów, większa reprezentacja. Jeszcze ciekawiej jest w powiatach. W powiecie lubartowskim PiS zdobył 35% poparcia i ponad połowę mandatów. Wszystkie komitety przekroczyły próg, choćby znacznie, ale 25% głosów rozłożyło się na zaledwie jeden mandat.
Czy aby na pewno koalicja rządząca ma się z czego cieszyć? Może pora na to, by wprowadzić jakieś zmiany?