Główny Urząd Statystyczny opublikował w listopadzie nową symulację demograficzną do roku 2060, która znacząco różni się od prognoz przedstawionych zaledwie dwa lata wcześniej. Najważniejszy wniosek jest prosty i niepokojący. W Polsce rodzi się znacznie mniej dzieci niż przewidywano, jednocześnie wydłuża się przeciętna długość życia.
W przygotowanych przez GUS wariantach uwzględniono różne kombinacje niskiej lub nieco wyższej dzietności oraz dalszego wydłużania życia. Analizy wskazują, iż najbardziej prawdopodobna dziś jest sytuacja, w której dzietność utrzyma się na niskim poziomie około jednego dziecka na kobietę, a długość życia będzie dalej rosnąć. To połączenie oznacza dla Polski szybsze niż wcześniej przewidywano kurczenie się populacji i gwałtowne starzenie społeczeństwa.
Dzietność spada szybciej, niż pozwala to wyjaśnić statystyczny błąd
Choć GUS w swoich analizach przedstawia kilka scenariuszy, eksperci podkreślają, iż najbardziej prawdopodobny jest ten, w którym dzietność pozostaje bardzo niska, na poziomie około jednego dziecka na kobietę. Tendencja spadkowa jest wyraźna i trwała. W 2017 roku w Polsce urodziło się ponad 400 tys. dzieci, w 2020 roku liczba ta spadła do 355 tys., w 2022 roku wyniosła 305 tys., a w 2024 roku tylko 252 tys. Prognoza na 2025 rok przewiduje mniej niż 230 tys. urodzeń. choćby po uwzględnieniu nieujętych w statystykach emigrantek ogólny spadek pozostaje jednoznaczny.
Polska się kurczy
Znaczący spadek liczby urodzeń oznacza, iż populacja Polski zacznie maleć szybciej, niż przewidywały to wcześniejsze analizy. Według obecnych symulacji liczba mieszkańców może spaść poniżej 35 milionów jeszcze przed 2035 rokiem. Około połowy stulecia zbliży się do 30 milionów, a w roku 2060 wyniesie mniej niż 28 milionów. Jednocześnie struktura wieku zmieni się w sposób, jakiego w historii Polski jeszcze nie obserwowano. Już teraz liczba osób w wieku dziewięćdziesięciu lat przewyższa liczbę noworodków. W perspektywie kilkudziesięciu lat udział osób starszych będzie tak wysoki, iż dzieci i młodzież staną się jedną z najmniej licznych grup w całym społeczeństwie.
Decyzja o rodzicielstwie stała się projektem, a nie oczywistością
Demografowie zwracają uwagę, iż spadek liczby urodzeń nie wynika wyłącznie z sytuacji ekonomicznej. Coraz wyraźniej widać zmianę kulturową. Dziecko przestało być naturalnym etapem życia i stało się jednym z wielu możliwych projektów, o który trzeba konkurować z pracą, hobby i indywidualną wolnością. Wiele kobiet deklaruje chęć posiadania potomstwa, ale często ogranicza się do jednego dziecka, ponieważ łączy to z ogromnym kosztem emocjonalnym, czasowym i finansowym. Współczesne rodzicielstwo odbywa się w warunkach wyższych oczekiwań i większej presji niż kilkadziesiąt lat temu.
Potrzebne jest wsparcie realne, a nie jednorazowe
Eksperci zgodnie podkreślają, iż współczesna polityka prorodzinna musi iść w stronę rozwiązań systemowych, które odciążą rodzinę, a nie tylko ją dofinansują. Najważniejsze są stabilność mieszkaniowa i zawodowa, dostępność żłobków i przedszkoli, elastyczność pracy, a także wsparcie psychologiczne i społeczne dla młodych rodziców. Narodzin dziecka nie da się „zachęcić” wyłącznie dodatkowymi transferami, jeżeli codzienność rodziny pozostaje zbyt trudna i nieprzewidywalna.
Mówiąc krótko, Polska stoi przed wyzwaniem wielowarstwowym. Liczby GUS to alarm. To nie tylko problem demografów i ekonomistów. To kwestia kształtu naszej codzienności, sposobu opieki nad starszymi, organizacji rynku pracy i przyszłości edukacji. Im szybciej podejmiemy trafne i skoordynowane działania, tym większa szansa, iż negatywne konsekwencje spadku urodzeń będą możliwe do złagodzenia.
jb
Źródło: forsal.pl

1 tydzień temu








