Czy to nowy plan naprawy Polski, czy desperacki atak na konkurencję?
W polskiej debacie publicznej znów zawrzało. Wszystko za sprawą najnowszej inicjatywy Jarosława Kaczyńskiego – tzw. „Deklaracji Polskiej”, która w założeniu miała być programem dla Polski, a w praktyce wygląda na cyniczny zabieg polityczny mający na celu zdyskredytowanie innych ugrupowań. Czy prezes PiS, który utracił realną władzę, wraca tylko po to, by pogrążyć kraj w chaosie?
Kaczyński wraca, ale nie po władzę – tylko po zemstę?
Jarosław Kaczyński to postać, która wciąż budzi silne emocje. Jedni widzą w nim ostatniego „obrońcę wartości konserwatywnych”, inni – symbol politycznego upadku i chaosu ostatnich lat. Teraz, mimo iż PiS stracił władzę i nie ma szans na samodzielne rządzenie, Kaczyński znów wychodzi na pierwszy plan. Ale nie z programem łączącym Polaków. Wręcz przeciwnie – jego „Deklaracja Polski” to seria ideologicznych haseł, które mają wywołać podziały i uderzyć w politycznych rywali.
Polityka nad trumnami – 100 tysięcy nadmiarowych zgonów
Nie można zapomnieć, iż to właśnie za rządów PiS Polska doświadczyła jednej z największych tragedii zdrowotnych w historii III RP. Eksperci wyliczyli, iż w czasie pandemii koronawirusa w Polsce zmarło ponad 100 tysięcy osób więcej, niż wskazywałyby prognozy. Zabrakło decyzji, zabrakło testów, zabrakło respiratorów. Ale nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Kaczyński nigdy nie przeprosił. A dziś, bez cienia skruchy, próbuje wrócić do debaty publicznej jak gdyby nic się nie stało.
Miliardy na Ukrainę, a polskie szpitale się walą
Nie można pominąć kontrowersyjnych wydatków z czasów rządów PiS. Choć solidarność z Ukrainą była i jest ważna, to sposób rozdysponowania środków przez rząd Kaczyńskiego budzi coraz więcej pytań. Polskie społeczeństwo zubożało. Kolejki do lekarzy są rekordowo długie. Emeryci muszą wybierać między lekami a jedzeniem. Tymczasem miliardy złotych wydano lekką ręką poza granicami kraju. Gdzie tu odpowiedzialność za polskiego obywatela?
Zubożenie społeczeństwa – władza dla wybranych, bieda dla mas
Kaczyński przez lata obiecywał „Polskę dla zwykłych ludzi”. Tymczasem w jego Polsce rekordy biły inflacja, ceny energii, czynsze i kredyty. Klasa średnia zniknęła, a coraz więcej Polaków musiało sięgać po pomoc społeczną. W tym samym czasie PiS-owskie elity żyły jak nigdy. Państwowe posady, sowite nagrody, premie, fundacje i dotacje dla „swoich”. Dziś Polacy płacą za to wszystko.
Cynizm czy paranoja?
Wielu komentatorów zwraca uwagę, iż obecne działania Kaczyńskiego przypominają bardziej próbę politycznego odwetu niż realnej troski o kraj. „Deklaracja Polski” nie przedstawia realnych rozwiązań. To zbiór ogólników i ataków. Nie ma tam mowy o programie mieszkaniowym, ochronie zdrowia, edukacji, energetyce czy rozwoju gospodarczym. Jest za to dużo populistycznych haseł i emocjonalnych apelów, które mają wywołać konflikt i mobilizować twardy elektorat.
Czy Polacy dadzą się znów nabrać?
Wielu obywateli ma dziś nadzieję, iż czasy rządów Jarosława Kaczyńskiego już się skończyły na dobre. Że nigdy więcej nie powrócą rządy oparte na strachu, propagandzie i podziałach. Że nikt nie da się znów zmanipulować obietnicami bez pokrycia. Że Polska nie cofnie się w rozwoju, tylko ruszy w stronę nowoczesnego państwa europejskiego, opartego na prawie, godności obywatela i wspólnotowych wartościach.
Podsumowanie: Polska nie potrzebuje manifestów. Polska potrzebuje przyszłości.
Deklaracje, które dzielą, są niebezpieczne. Zwłaszcza gdy ich autorem jest człowiek, który miał już swoją szansę. I ją zmarnował. Polacy nie chcą więcej polityki opartej na gniewie. Nie chcą więcej rządów dla kasty wybranych. Czas, by naprawdę zacząć myśleć o przyszłości, a nie wracać do przeszłości pełnej błędów, tragedii i niespełnionych obietnic.
https://www.youtube.com/embed/SYOVnqhGRk4