W poniedziałek na portalu Gazeta.pl została opublikowana opinia Grzegorza Sroczyńskiego zatytułowana "Paranoja w męskiej szatni, czyli pięć rzeczy, które zatruwają polską politykę". "Gdy wydaje się, iż już nic głupszego nie usłyszysz, a polska debata osiągnęła takie dno, iż nie ma w co zapukać od spodu, zawsze można liczyć na to, iż Giertych albo Matecki napiszą tweeta i zabawa zaczyna się od początku" - twierdzi publicysta i wymienia "trucizny", które w najbliższych przedwyborczych miesiącach będą szczególnie widoczne w debacie publicznej. Sroczyński bez ogródek wymienia nazwiska uczestników polskiej sceny politycznej, którzy takie "trucizny" jego zdaniem do niej wnoszą. Wywołani do tablicy zareagowali.
REKLAMA
Zobacz wideo
Młodzi mężczyźni wolą Konfederację? Dziemianowicz-Bąk: To chwilowy zwrot
Sroczyński wywołał burzę
Zaczęło się od wpisu Sławomira Nitrasa, który w tekście został wymieniony z nazwiska. Poseł Koalicji Obywatelskiej sparafrazował fragment artykułu. "Szanowny Czytelniku, Czytelniczko, jeżeli tylko możecie się odciąć, nie czytać mądrości Sroczyńskiego [w oryg. "odciąć się od polityki"] - bo lepiej wybraliście zawód niż ja i nie zostaliście politykami [w oryg. "dziennikarzami"] - macie szczęście. Nie musicie zaczynać dnia od wysypywania sobie tego worka śmieci na głowę" - napisał.
"Takie postacie mediów jak Pereira, Gmyz, Duklanowski, Sroczyński, Kłeczek powinny zniknąć na zawsze z polskiej przestrzeni publicznej. I pewnie po wyborach tak będzie" - stwierdził z kolei Roman Giertych. Próbowaliśmy skontaktować się z nim i zapytać, jak zamierza sprawić, iż Sroczyński zniknie z przestrzeni publicznej. Były prezes Młodzieży Wszechpolskiej i Ligi Polskich Rodzin, a dziś reprezentujący znanych polityków adwokat, odmówił jednak komentarza.
Do wpisu adwokata odniósł się jednak Jacek Czarnecki z Radia ZET. "Myślę panie mecenasie, iż choćby jeżeli się panu baaardzo nie podoba to, co pisze Sroczyński, to umieszczanie go w jednym worku z tymi kreaturami jest niesprawiedliwe. Krzywdzące" - podkreślił. "A porównanie Giertycha z Mateckim jest ok?" - zapytał jeden z użytkowników Twittera. "Patrząc na to, co napisał powyżej, w stu procentach" - skwitował Jakub Medek z TOK FM.
"Ktoś kto pisze, iż trucizną jest brak odwagi, a sam rejteruje z misji piętnowania patologii lub promocji pozytywów przypomina mi Rewizora i pyt. 'z kogo się śmiejecie?'" - napisał Radosław Gruca, dziennikarz Radia ZET. "Sroczyński nie ma pozytywów. Tylko defetyzm. Na szczęście odważni nie wyginęli. Trzeba ich tylko wspierać" - dodał.
"Nędzę debaty publicznej w Polsce świetnie pokazał red. Sroczyński. Jego tekst jest miejscami mądry, miejscami głupi, a w większości banalny i autoerotyczny. To, iż wzbudził w tutejszej banieczce ochy i achy, doskonale udowadnia główną jego tezę - o beznadziejności polskiej debaty" - stwierdził z kolei Marek Migalski, politolog i publicysta, dawniej polityk związany m.in. z PiS.
Do tekstu odniósł się też Tomasz Lis, na stwierdzenie, iż "ten grafoman [Sroczyński - red.] budzi przyjemny dreszczyk emocji" odparł, iż "u zidiociałych lewaków wyłącznie".
Jakie obietnice wyborcze powinni być złożone? Polacy odpowiedzieli [SONDAŻ]
"Rada dla przedstawicieli opozycji demokratycznej: wojna z wolnymi mediami i dziennikarzami nie przyniesie korzyści"
Nie wszystkie komentarze nt. tekstu Grzegorza Sroczyńskiego mają jednak podobny wydźwięk. "Oj bardzo dobre i prawdziwe - niestety..." - podkreśliła Karolina Opolska, zastępczyni kierownika Katedry Dziennikarstwa i Nowych Mediów na uczelni Collegium Civitas, związana również z Sekielski Brothers Studio.
"Można się z Grzegorzem Sroczyńskim zgadzać lub nie, ale jego tekst zmusza do myślenia" - stwierdził Michał Szułdrzyński, dziennikarz i wicenaczelny "Rzeczpospolitej".
"Nie rozumiem wzburzenia, ten felieton red. Sroczyńskiego jest wyśmienity. Warto przeczytać o przywarach naszego polskiego, politycznego grajdołka" - zaznaczyła Paulina Piechna-Więckiewicz, prawniczka i wiceprzewodnicząca Nowej Lewicy.
"Doskonały tekst Grzegorza Sroczyńskiego. Doskonały. O taką publicystykę!" - napisała Estera Flieger, sekretarz redakcji kwartalnika historycznego "Karta" i dziennikarka współpracująca z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
"Rada dla przedstawicieli opozycji demokratycznej: wojna z wolnymi mediami i dziennikarzami nie przyniesie korzyści, bo większość wyborców, dla których demokracja, praworządność i wolność słowa to najważniejsze wartości, zdaje sobie sprawę, iż media nie mogą być sługą partii jak TVP" - zauważyła Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej" i TOK FM. "Napisałam o 'przedstawicielach', bo moim zdaniem zdecydowana większość tej opozycji doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Oczywiście utyskuje na media, ale to raczej zwyczajowe narzekania, normalne w demokracji. I nie oznaczają chęci spacyfikowania mediów tak, jak robi to PiS" - dodała.
Jan Mencwel, publicysta, aktywista i współzałożyciel stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, przytoczył z kolei fragment artykułu: "Codziennie rano w takim czy innym radiu, takim czy innym portalu, takiej czy innej gazecie politycy bezczelnie kradną nam hektary czasu w pasmach publicystycznych, nie mówiąc niemal nic istotnego". "Mam to samo wrażenie co Grzegorz Sroczyński" - napisał.
"Zastanawiałem się przed lekturą, czy bardziej Pan Redaktor przywalił PO, czy PiS. Wychodzi mi, iż po równo. Ale PiS go nie hejtuje, a PO to i owszem" - podkreślił Robert Gwiazdowski, adwokat, profesor Uczelni Łazarskiego i szef rady Warsaw Enterprise Institute. "Wzmożenie wśród obrońców praworządności. Red. Sroczyński został postawiony w szeregu z Pereirą, Gmyzem i Duklanowskim. Po wyborach ma razem z nimi zostać wykluczony z życia publicznego. Rozentuzjazmowani komentatorzy orzekli, iż choćby żadnego radiowęzła nie powinien móc prowadzić" - dodał.
"Po tym tekście to już więcej niż pewne, iż w wolnej Polsce red. Sroczyński będzie siedział" - napisał z kolei Marcin Palade, polski socjolog polityki, były wiceprezes Polskiego Radia.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: