W sprawie przekazania Ukrainie polskich MiG-29 pojawił się kolejny dysonans — tym razem nie między rządem a opozycją, ale między najwyższymi urzędami państwa. Prezydent Karol Nawrocki twierdzi, iż o sprawie nie wiedział. Paweł Graś odpowiada: „kompletna bzdura”. A w tle pozostaje jedno zasadnicze pytanie: dlaczego w kwestii bezpieczeństwa państwa prezydent mówi jedno, a rząd — drugie?
Sztab Generalny Wojska Polskiego poinformował oficjalnie, iż realizowane są rozmowy o przekazaniu Ukrainie polskich MiG-29, które „zbliżają się do końca resursów” i których modernizacja nie ma dalszego uzasadnienia. W zamian Polska miałaby otrzymać technologie dronowe i rakietowe — obszary, w których Ukraina osiągnęła przewagę dzięki doświadczeniom wojennym.
To właśnie tego typu partnerska wymiana — a nie symboliczne gesty — od miesięcy stanowi fundament nowej polityki obronnej. Minister Władysław Kosiniak-Kamysz mówił o tym otwarcie, podkreślając, iż „MiG-i już niedługo nie będą służyć w polskich Siłach Powietrznych” oraz iż relacje bezpieczeństwa powinny być „dwukierunkowe”.
Z jego słów wynika jasno: rozmowy trwają, są zaawansowane i mają strategiczny sens.
Tym większe zdziwienie wywołała wypowiedź prezydenta Karola Nawrockiego podczas konferencji w Rydze. Głowa państwa stwierdziła, iż o rozmowach w sprawie MiG-ów nic nie wiedziała: „Tutaj musiało się wkraść jakieś nieporozumienie, ja takiej informacji nie miałem.” Prezydent poszedł jeszcze dalej, dodając, iż potwierdził to w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego „Taka informacja do mnie nie trafiła, moi współpracownicy mieli rację, nie dostałem oficjalnej informacji o tego typu działaniach.”
Brzmi to jak zarzut pod adresem rządu, Sztabu Generalnego, a choćby własnego zaplecza analitycznego. Problem w tym, iż nikt z nich nie potwierdza tej wersji.
Reakcja szefa gabinetu politycznego premiera była natychmiastowa i bez osłonek. Paweł Graś napisał: „Kompletna bzdura, sprawa MiG-ów jest procedowana od ponad roku. Wielokrotnie omawiana na cotygodniowym Komitecie ds. Bezpieczeństwa, w którym uczestniczy przedstawiciel BBN.”
To nie jest zwykła różnica interpretacji. To jednoznaczne stwierdzenie, iż prezydent mówi nieprawdę — lub przynajmniej nie zna procesu, który powinien znać z definicji pełnionej funkcji. o ile od ponad roku przedstawiciele BBN uczestniczą w rozmowach, a prezydent deklaruje, iż nic mu o tym nie wiadomo, to problem nie leży w „nieporozumieniu”, ale w poważnej niespójności państwowego systemu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo.
I trudno nie zadać pytania: czy to zaniedbanie, czy świadome dystansowanie się od decyzji, którą prezydent woli komentować z boku? W obu przypadkach sytuacja budzi niepokój.
W tym chaosie wyróżnia się rzeczowość ministra obrony. Kosiniak-Kamysz otwarcie przyznał, iż rozmowy realizowane są i iż są zgodne z kierunkiem modernizacji armii. Podkreślił, iż „rozmowy trwają, jesteśmy ukierunkowani, żeby to sfinalizować jak najszybciej”.
Zarysował również szerszy kontekst: Polska odchodzi od MiG-ów na rzecz FA-50, F-16 i F-35. Przekazanie wysłużonych myśliwców w zamian za najnowsze technologie dronowe i rakietowe to logiczny ruch. Zwłaszcza iż Ukraina dysponuje unikatową wiedzą operacyjną — „są najlepsi w dronach ze wszystkich państw, z którymi mamy relacje”.
Nie trzeba być specjalistą od wojskowości, by zauważyć, iż w tej układance coś się nie spina. Trudno przyjąć, iż temat procedowany „od ponad roku”, omawiany w obecności przedstawicieli BBN, miałby nie trafić na biurko prezydenta. jeżeli rzeczywiście do niego nie dotarł, to znaczy, iż w prezydenckiej kancelarii zawodzi mechanizm, który powinien działać niezawodnie.
Jeśli natomiast dotarł, ale prezydent dziś twierdzi inaczej — to jest to próba politycznego dystansowania się od decyzji, które mogą wywołać kontrowersje.
W obu wersjach wygląda to tak, jakby Karol Nawrocki coś kręcił.
A w kwestiach bezpieczeństwa państwa — to ostatnia rzecz, na którą możemy sobie pozwolić.

5 godzin temu









