Decyzja zapadła. Rekordowy podatek wchodzi w życie. Eksperci ostrzegają: zapłacą Polacy

1 godzina temu

Sejm przegłosował podwyżkę CIT dla banków do rekordowych 30 procent, a decyzja – która ma zasilić budżet miliardami – natychmiast wywołała alarm ekonomistów. Eksperci ostrzegają, iż to nie banki zapłacą za nowe przepisy, ale zwykli Polacy, którzy od 2026 roku zmierzą się z droższymi kredytami i wyższymi opłatami bankowymi.

Fot. Shutterstock

30-procentowy podatek dla banków przesądzony. Decyzja zapadła i wywołała polityczną oraz gospodarczą burzę

Od 2026 roku banki w Polsce zapłacą jeden z najwyższych podatków CIT w Europie. Sejm przegłosował ustawę, Senat poparł poprawki, a dokument trafił już na biurko prezydenta. Podwyżka do 30 procent ma dać budżetowi miliardy złotych i stać się filarem rządowych wydatków, jednak ekonomiści ostrzegają, iż konsekwencje poniosą klienci banków, a nie same instytucje finansowe. Wzrosną raty kredytów, opłaty bankowe i koszty prowadzenia działalności gospodarczej.

Rząd przedstawia projekt jako konieczny krok w czasach gwałtownie rosnących wydatków na obronność, politykę społeczną i inwestycje infrastrukturalne. W uzasadnieniu podkreśla, iż polskie banki osiągają rekordowe zyski, a ich wynik za 2024 rok był jednym z najlepszych w historii. Według danych GUS sektor zanotował ponad 42 miliardy złotych zysku netto, czyli o ponad połowę więcej niż rok wcześniej. W ocenie rządu to dowód, iż instytucje mogą udźwignąć większy ciężar podatkowy bez zagrożenia dla stabilności finansowej.

Ekonomiści widzą sprawę inaczej. Marcin Zieliński z Forum Obywatelskiego Rozwoju wskazuje, iż patrzenie wyłącznie na zyski nominalne jest błędem. Podkreśla, iż kluczowa jest rentowność kapitału własnego, a ta w polskich bankach – choć względnie solidna – jest niższa niż przed globalnym kryzysem finansowym i wciąż daleka od ideału. Zwraca uwagę, iż na zapowiedź podwyżki rynek zareagował natychmiast, a akcje banków spadły w jeden dzień o około 8 miliardów złotych. Dla członków OFE oznaczało to realną stratę, którą poniosły polskie rodziny jeszcze przed wejściem ustawy w życie.

Zieliński dodaje, iż choć rząd liczy na szybki zastrzyk pieniędzy do budżetu, długofalowo ta polityka może osłabić możliwości kredytowe banków i utrudnić finansowanie inwestycji. To z kolei uderzy w całą gospodarkę, zwłaszcza w małe i średnie firmy, które już teraz borykają się z wysokimi kosztami prowadzenia działalności.

Głos zabrał także Mateusz Michnik z FOR, który podkreśla, iż Polska nie potrzebuje nowych podatków, ale redukcji wydatków. Wskazuje, iż niefiltrowane programy socjalne, takie jak 800+, oraz miliardowe dopłaty do nierentownego górnictwa bardziej obciążają budżet niż jakiekolwiek działania sektora bankowego. Jego zdaniem rząd sięga po najprostsze narzędzie, zamiast szukać oszczędności. Podkreśla również, iż koszty podatkowe dla banków nie pozostaną na ich poziomie — zostaną automatycznie przerzucone na klientów.

Decyzję krytykuje także prof. Leszek Balcerowicz, który od lat alarmuje, iż polska gospodarka ma niedorozwinięty sektor finansowy i jednocześnie przerośnięty sektor fiskalny. W jego ocenie dodatkowe opodatkowanie banków osłabia zdolność państwa do dynamicznego rozwoju, bo bez silnych instytucji finansowych nie da się finansować inwestycji na skalę potrzebną gospodarce. Ostry wzrost CIT-u określa jako cios w fundamenty wzrostu i działanie sprzeczne z interesem publicznym.

Rząd przekonuje, iż podwyżki CIT zostaną częściowo zrównoważone niewielką obniżką podatku bankowego, która wejdzie w życie w 2027 i 2028 roku. Ekonomiści odpowiadają, iż zmiana jest symboliczna i nie zrekompensuje realnych strat wynikających z nałożenia trzydziestoprocentowego podatku. Ich zdaniem to jedynie polityczny zabieg mający złagodzić wydźwięk ustawy.

Dla zwykłych obywateli skutki będą odczuwalne już w 2026 roku. Banki – tak jak robią to w każdym kraju przy podobnych podwyżkach – podniosą koszty kredytów i opłaty. Raty kredytów hipotecznych oraz firmowych staną się wyższe, a prowizje za konta i karty zaczną rosnąć stopniowo. Eksperci podkreślają, iż w tej sytuacji to klienci, a nie instytucje finansowe, będą faktycznymi płatnikami nowego podatku.

Budżet państwa według wyliczeń rządu ma zyskać w przyszłym roku ponad 6,6 miliarda złotych. W perspektywie dekady wpływy mają wynieść niemal 15 miliardów. Tyle iż każdy z tych miliardów – jak podkreślają analitycy – zostanie pobrany nie od banków, ale od Polaków w postaci wyższych kosztów usług finansowych. To oni ostatecznie sfinansują decyzję polityczną, która zmieni działanie rynku finansowego na lata.

Idź do oryginalnego materiału