Michaił Bułhakow pisał „Mistrza i Małgorzatę” przez 12 lat i ukończył dzieło na dwa tygodnie przed śmiercią. Wolfgang Goethe trudził się nad „Faustem” blisko 60 lat, ale tak to jest, gdy za robotę się biorą mało zdolni pisarze, co udowodniła wybitna pisarka Aleksandra Sarna. Autorka w kilka miesięcy spłodziła dwie „książki” o wiele mówiących tytułach: „Debil” i „Alfons”. Tytuły te, podobnie jak zdjęcie załączone do felietonu, najwięcej mówią nie o bohaterach „książek”, którymi są dwaj prezydenci: Andrzej Duda i Karol Nawrocki, ale o samej autorce. I w zasadzie mielibyśmy do czynienia ze zwykłą tandetą, czy typowym dla brukowych autorów skandalem, gdyby nie mały szczegół.
Patronem imprezy promującej te paszkwile wycelowane w najniższe instynkty okazał się Senat Najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej. W takich przypadkach zwykle wszystko odbywa się po cichu i poprzez łańcuch pośredników, ale gdy się zrobiło głośno, to jak zwykle zbrakło winnych. Przyjrzyjmy się zatem łańcuchowi pośredników, zaczynając od Senatu, bo to tam powstała szlachetna inicjatywa “Senat-Polonia”. Jest to konkurs objęty patronatem przez Marszałek Senatu Małgorzatę Kidawą-Błońską. Nazwa konkursu sugeruje wsparcie dla Polonii i rzeczywiście w założeniu miała to być promocja Polski, głównie kultury i historii. W myśl konstytucji dającej wszystkim równe prawa, każdy może się do konkursu zgłosić, ale już nie każdy musi i może zostać laureatem.
Senat RP na poziomie sekretariatu powinien uruchomić czerwoną lampkę w chwili zgłoszenia odebranego od Fundacji Otwarty Dialog, z tego prostego powodu, iż prezesem tej fundacji jest Ludmyła Kozłovska, znana z wielu prowokacji wymierzonych przeciw Polsce. Jeszcze większe kontrowersje budzi Bartosz Kramek, ale z uwagi na fakt, iż fundacja od początku swego istnienia brutalnie uderzała w polską prawicę, została objęta medialnym i politycznym parasolem ochronnym. Parasol ten trzyma „Gazeta Wyborcza” i TVN24, ale też Michał Boni i Andrzej Wielowieyski, ojciec Dominiki Wielowieyskiej, która z uwielbieniem oddaje się moralizowaniu, głownie w obszarze dotrzymywania standardów debaty publicznej. Najwyraźniej parasol przesłonił Senatowi rzeczywistość i w ramach konkursu fundacja Kozłovskiej otrzymała blisko 900 tys zł.
57 tys zł. z tej puli poszło na sfinansowanie „kulturalnego” wydarzenia “Londyńskie czwartki literackie. Spotkania z polonijnymi autorami”. Tytuł spotkania ewidentnie nawiązuje do słynnych obiadów czwartkowych organizowanych przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, ale nie ma tu najmniejszej analogii. Równie dobrze można porównywać repertuar prezentowany przy budce z piwem z „Międzynarodowym Konkursem Pianistycznym im. Fryderyka Chopina” i tylko ślepy na fakty tego nie zauważy. Wydaje się jednak, iż coś zostało zauważone, bo nagle nikt się nie chce przyznać do wspierania „czwartków literackich”. Pierwsza zareagowała fundacja, która wydała standardowe i kompletnie nieprzekonujące oświadczenie:
Nie wiedzieliśmy, kogo partner zaprosi na spotkanie. Do nas trafiają wnioski grantowe. My oczywiście je sprawdzamy, czy wszystko jest zgodne z regulaminem, ale takich szczegółów, jak nazwiska gości, którzy będą zapraszani, nie znamy na etapie pisania wniosku o przyznanie dotacji. W tej sytuacji chodzi przede wszystkim o grafikę, która mogła być odebrana niewłaściwie. O to, iż te okładki książek są zostawione z logiem konkursu senackiego. My byśmy tego nie zaakceptowali – powiedział wiceprezes Fundacji Otwarty Dialog Marcin Mycielski.
Znacznie krócej do sprawy odniosła się Kancelaria Senatu, ale krócej w tym przypadku wcale nie znaczy mądrzej i treściwie, ponieważ tak naprawdę do tej pory nie usłyszeliśmy ani słowa wyjaśnienia. W politycznej zawierusze wiele chwytów jest dozwolonych, jednak promowanie czegoś tak wulgarnego, jako kultury i dziedzictwa polskiego, w dodatku przez Senat RP, jest chwytem poniżej wszelkich poziomów. O ile prywatne inicjatywy w podobnym „guście”, w ramach najszerzej pojętej wolności słowa, ale też odpowiedzialności za słowa, jeszcze jakoś się bronią, to objęcie patronatem senackim takiej brukowej produkcji z całą pewnością godzi w kulturę i dziedzictwo Polski, nie wspominając o literaturze.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!