De Benoist: Manifest Nowej Prawicy

myslpolska.info 1 rok temu

Publikujemy fragmenty książki Bunt kultur (Aufstand der Kulturen) opublikowanej w Niemczech przez wydawnictwo Junge Freiheit przez Alaina de Benoist wraz z Manifestem Nouvelle Droite (Nowej Prawicy) przyjętym w Paryżu. Poniżej fragment manifestu.

Przeciwko niezróżnicowaniu i plemienności, na rzecz silnych tożsamości

Bezprecedensowe niebezpieczeństwo unifikacji, które zagraża światu, prowadzi z kolei do konwulsji tożsamościowych: krwawych irredentyzmów, konwulsyjnie drgających nacjonalizmów, dzikich trybalizmów itp. Odpowiedzialna za te naganne postawy jest przede wszystkim globalizacja (polityczna, gospodarcza, technologiczna, finansowa), która je wytworzyła. Odmawiając ludziom prawa do dopasowania się do historycznie odziedziczonych zbiorowych tożsamości poprzez narzucenie monotonnego trybu reprezentacji, zachodni system paradoksalnie wywołał szalone, patologiczne formy samooceny. Strach przed tym samym zastąpił strach przed innym. We Francji sytuację tę pogarsza kryzys państwa, które przez dwieście lat postrzegało siebie jako głównego producenta symboli społecznych i którego osłabienie tworzy większą pustkę niż w większości innych zachodnich narodów.

Wykorzenienie jest społeczną patologią naszych czasów, która czyni ludzi bardziej podatnymi na uwarunkowania. Korzenie zwykle zakładają terytorium, ponieważ ludzie są zwierzętami terytorialnymi. Wskazują one jednak również na bardziej rozległy problem, jakim jest przynależność, która może być równie dobrze doświadczana w sposób nieterytorialny. Kwestia tożsamości i przynależności stanie się coraz ważniejsza w nadchodzących dekadach.

Obalając systemy społeczne, które przypisywały ludziom miejsce w uznanym porządku, nowoczesność rzeczywiście pobudziła kwestionowanie tożsamości, pragnienia więzi i uznania na scenie publicznej. Nie była jednak w stanie ani nie chciała na nie odpowiedzieć. Światowa turystyka jest tylko śmieszną alternatywą dla izolacji.

W przeciwieństwie do uniwersalistycznej utopii i partykularystycznych konwulsji, Nowa Prawica podkreśla siłę i normalność różnic, które nie są ani stanem przejściowym do wyższej jedności, ani drugorzędnym szczegółem życia prywatnego, ale samą istotą życia społecznego. Rzeczywiście, narody nie są zwykłymi zbiorami pojedynczych atomów, ale bytami z własną osobowością, ukształtowanymi w toku historii. Są to różnice naturalne (etniczne, językowe), ale także polityczne. Obywatelstwo oznacza jednocześnie przynależność, lojalność i uczestnictwo w życiu publicznym, które rozkłada się na kilka poziomów. Można więc być jednocześnie obywatelem swojego sąsiedztwa, miasta, regionu, narodu i Europy, w zależności od charakteru władzy przyznanej na każdym z tych poziomów podejmowania decyzji i suwerenności. Z drugiej strony, nie można być „obywatelem świata”, ponieważ świat nie jest kategorią polityczną. Chęć bycia obywatelem świata oznacza zredukowanie obywatelstwa do abstrakcyjnego pojęcia pochodzącego ze słownictwa liberalnej Nowej Klasy.

Nowa Prawica (Nouvelle Droite) broni sprawy narodów, ponieważ jej zdaniem prawo do różnorodności jest zasadą, która jest ważna ze względu na swoją uniwersalność. Każdy ma prawo bronić swojej różnorodności, jeżeli jest w stanie bronić różnorodności innych; oznacza to, iż prawo do różnorodności nie może być instrumentalizowane w celu wykluczenia innych. Nouvelle Droite broni również grup etnicznych, języków regionalnych i kultur zagrożonych wyginięciem oraz rdzennych religii. Wspiera również narody w ich walce z zachodnim imperializmem.

Przeciw rasizmowi, za prawem do różnorodności

Rasizm nie może być definiowany jako preferencja dla endogamii wynikająca z wolnego wyboru osoby. Ludzie i narody (na przykład naród żydowski) zawdzięczały swoje dalsze istnienie jedynie odrzuceniu małżeństw we własnym szczepie. W obliczu inflacji bardzo uproszczonych, propagandowych i moralizatorskich stwierdzeń, należy powrócić do rzeczywistego znaczenia tych terminów. Rasizm jest teorią (teorią rasy). Twierdzi ona albo, iż między rasami istnieją takie nierówności jakościowe, iż można odróżnić rasy „wyższe” od ras „niższych”, albo iż wartość człowieka można wyprowadzić wyłącznie z jego przynależności rasowej, albo iż rasa stanowi najważniejszy czynnik wyjaśniający w historii ludzkości. Te trzy postulaty zostały wysunięte razem lub osobno. Wszystkie trzy są fałszywe. jeżeli rasy faktycznie istnieją i różnią się od siebie w odniesieniu do tego lub innego wyizolowanego kryterium, nie ma między nimi absolutnych różnic jakościowych. Po drugie, nie ma paradygmatu wyższego niż rasa ludzka, który mógłby je uszeregować. Wreszcie, oczywiste jest, iż wartość istoty ludzkiej leży przede wszystkim w cechach, które są jej nieodłączne. Rasizm nie jest chorobą psychiczną generowaną przez uprzedzenia lub przednowoczesne przesądy (liberalna bajka o irracjonalności jako źródle wszelkiego społecznego zła). Jest to raczej błędna, historycznie przestarzała doktryna oparta na pozytywizmie naukowym, zgodnie z którym wartość ludzkich społeczeństw można mierzyć „naukowo” w absolutach, oraz na ewolucjonizmie społecznym, który ma tendencję do opisywania historii ludzkości jako jednolitej historii podzielonej na „etapy rozwoju”: niektóre narody są tymczasowo lub ostatecznie bardziej „zaawansowane” niż inne.

Rasizmowi przeciwstawia się uniwersalistyczny i różnicujący antyrasizm. Pierwszy z nich prowadzi pośrednio do tego samego rezultatu, co rasizm, który potępia. W rzeczywistości jest on równie uczulony na różnice, uznaje w ludziach jedynie ich wspólną przynależność do gatunku i ma tendencję do postrzegania ich poszczególnych tożsamości jako tymczasowych lub przypadkowych. Tak więc, z czysto asymilacyjnego punktu widzenia, redukując innego do tego samego, z definicji nie jest w stanie rozpoznać i uszanować inności jako takiej. Z drugiej strony, antyrasizm dyferencjalistyczny, w którym Nouvelle Droite się rozpoznaje, wierzy, iż nieredukowalna różnorodność rasy ludzkiej stanowi jej bogactwo. Dąży do przywrócenia pozytywnego sensu uniwersalności, nie wbrew, ale z powodu różnorodności.

Dla Nouvelle Droite walka z rasizmem nie polega ani na negacji ras, ani na chęci stopienia ich w niezróżnicowaną całość, ale na podwójnym odrzuceniu wykluczenia i asymilacji. Tak więc ani apartheid, ani melting-pot, ale akceptacja drugiego jako innego w dialogicznym spojrzeniu na wzajemne wzbogacanie się.

Przeciw imigracji, za współpracą

Ze względu na swoje tempo i skalę imigracja ludności, której w tej chwili doświadczamy w Europie, stanowi niezaprzeczalnie negatywnie zjawisko. Jest to zasadniczo forma przymusowego wykorzenienia, którego przyczyny są zarówno ekonomiczne – spontaniczne lub zorganizowane masowe ruchy z biednych do bogatych krajów, które są demograficznie mniej żywotne – jak i symboliczne: przyciąganie zachodniej cywilizacji, która umacnia się poprzez dewaluację rdzennych kultur, na rzecz sposobu życia opartego na konsumpcji. Odpowiedzialność za imigrację nie spoczywa przede wszystkim na emigrantach, ale na logice kapitału, który, narzuciwszy międzynarodowy podział pracy, zredukował człowieka do roli towaru, którego lokalizację można zmienić. Imigracja przekształca narody w zwykłe dodatki wymiennych jednostek. Nie jest to pożądane ani dla emigrantów, którzy muszą porzucić swoją ojczyznę dla innego kraju, w którym są przyjmowani jako uzupełniająca siła robocza z powodu potrzeb ekonomicznych, ani dla państw przyjmujących, których ludność, nie decydując się na to, czasami staje w obliczu ogromnych zmian w swoim środowisku ludzkim i miejskim.

Oczywiste jest, iż problemy państw trzecich nie zostaną rozwiązane poprzez powszechne transfery ludności i iż próg tolerancji, niezależnie od tego, gdzie się znajduje, został w tej chwili znacznie przekroczony. Jest również jasne, iż przywódcy każdego państwa są zobowiązani do priorytetowego traktowania przyszłości i tożsamości swoich współobywateli.

W związku z tym Nouvelle Droite opowiada się za restrykcyjną polityką imigracyjną, która w połączeniu ze zwiększoną współpracą z krajami Trzeciego Świata, gdzie formy organicznej przynależności i tradycyjne sposoby życia w wielu przypadkach pozostały bardziej żywe niż gdzie indziej, w celu przezwyciężenia nierównowagi wywołanej liberalną globalizacją.

Na wszystkich szerokościach geograficznych wieloetniczne współistnienie zawsze było źródłem problemów i sporów. W odniesieniu do ludności pochodzenia imigranckiego zamieszkującej dzisiejszą Francję, której masowej emigracji nie należy się spodziewać, centralistyczny naród państwowy mógł zaoferować jedynie model czysto indywidualnej adaptacji do abstrakcyjnego obywatelstwa, które nie chce mieć nic wspólnego z tożsamościami zbiorowymi i różnicami kulturowymi. Dziś liczba imigrantów, przepaść kulturowa, która w większości oddziela ich od ludności przyjmującej, a ponadto głęboki kryzys dotykający wszystkie tradycyjne tygle integracji (partie, związki zawodowe, religie, szkoły, wojsko itp.) sprawiają, iż model ten staje się coraz mniej wiarygodny. Nouvelle Droite uważa, iż tożsamość etniczno-kulturowa różnych społeczności żyjących dziś we Francji i Europie Zachodniej nie powinna już ograniczać się do sfery prywatnej, ale powinna stać się przedmiotem prawdziwego uznania w sferze publicznej. Nowa Prawica opowiada się zatem za wspólnotową formą społeczeństwa. Daje to ludziom, którzy tego chcą, możliwość nieoddzielania się od swoich korzeni, zachowania struktur życia zbiorowego i braku konieczności płacenia za poszanowanie niezbędnego wspólnego prawa poprzez rezygnację z własnej kultury. Ta wspólnotowa polityka może prędzej czy później doprowadzić do rozdzielenia obywatelstwa i narodowości. Polikulturalizm, który przynajmniej warunkuje pluralizm, jest lepszy niż asymilacjonizm.

Przeciw seksizmowi, za uznaniem płci

Różnica płci jest pierwszą i najbardziej fundamentalną z naturalnych różnic, ponieważ to dzięki niej nasze człowieczeństwo zapewnia sobie dalsze istnienie (które dziś jest zagrożone przez erozję piramidy wieku): ludzkość, seksualna od samego początku, nie jest jedna, ale podwójna. Poza biologią różnica ta wyraża się w gatunkach męskim i żeńskim, które w życiu społecznym determinują dwa sposoby postrzegania innych i świata, a dla istot ludzkich skutkują ich genderową formą przeznaczenia. jeżeli trudno zaprzeczyć istnieniu istoty żeńskiej i męskiej, nie wyklucza to jednak możliwości, iż członkowie każdej płci mogą odbiegać od tej istoty w zależności od uwarunkowań genetycznych lub wyborów społeczno-kulturowych. Podsumowując, liczne wartości i postawy można jednak podzielić na gatunki kobiece i męskie w zależności od płci, która może je przekazywać: kooperacja i rywalizacja, mediacja i represja, uwodzenie i dominacja, empatia i obojętność, relacja i abstrakcja, emocjonalność i przywództwo, perswazja i agresja, syntetyczna intuicja i analityczne poznanie itd.

Nowoczesna koncepcja abstrakcyjnych jednostek oderwanych od swojej tożsamości seksualnej jest produktem ideologii nieróżnicującej, która neutralizuje różnice płciowe – jest nie mniej szkodliwa dla kobiet niż konwencjonalny seksizm, który przez wieki postrzegał kobiety jako niekompletnych mężczyzn. Jest to ukryta forma męskiej supremacji, która doprowadziła głównie do wykluczenia kobiet z publicznej sfery działalności, by ostatecznie je tam powitać – pod warunkiem, iż porzucą swoją kobiecość.

Twierdząc, iż płeć męska i żeńska są wyłącznie produktem konstrukcji społecznej („nie rodzisz się kobietą, stajesz się nią”), uniwersalistyczny feminizm wpadł w androcentryczną pułapkę, podpisując się pod abstrakcyjnymi, „uniwersalnymi” wartościami, które ostatecznie są tylko wartościami męskimi.

Feminizm dyferencjalistyczny, do którego odwołuje się Nouvelle Droite, z drugiej strony, chce, aby różnica płci mieściła się w sferze publicznej i nie waha się potwierdzać czysto kobiecych praw (prawo do niewinności, prawo do macierzyństwa, prawo do aborcji). Jednocześnie, przeciwstawiając się seksizmowi i utopii unisex, wspiera postęp zarówno mężczyzn, jak i kobiet, zapewniając i potwierdzając równość ich własnego bytu.

Przeciwko nowej klasie, za niezależnością od dołu

Cywilizacja zachodnia, która jest na drodze do zjednoczenia, promuje dziś na całym świecie powstanie kasty wykonawczej, której jedyna legitymacja polega na abstrakcyjnym (logiczno-symbolicznym) posługiwaniu się znakami i wartościami systemu rządzącego. Ta Nowa Klasa, która dąży do nieprzerwanego wzrostu kapitału i ostatecznej dominacji zwycięskiej inżynierii społecznej , tworzy rusztowanie dla mediów, dużych krajowych lub międzynarodowych firm, organizacji międzynarodowych, najwyższych władz państwowych. Wszędzie produkuje i reprodukuje ten sam typ ludzi: zimną ekspertyzę, racjonalność oderwaną od rzeczywistości, abstrakcyjny indywidualizm, przekonania zorientowane wyłącznie na użyteczność, powierzchowny humanitaryzm, obojętność na historię, oczywisty brak wykształcenia, dystans do doświadczanego świata, poświęcenie realnego dla wirtualnego, skłonność do przekupstwa, nepotyzmu i patronatu. Proces ten wpisuje się w logikę koncentracji i unifikacji światowej dominacji: im bardziej władza dystansuje się od obywatela, tym mniej odczuwa potrzebę uzasadniania swoich decyzji i legitymizowania swojego porządku; im bardziej społeczeństwo oferuje bezosobowe zadania, tym mniej otwiera się na szczególnie zdolnych ludzi; im bardziej prywatne ingeruje w publiczne, tym mniej indywidualne zasługi są uznawane przez wszystkich; im więcej ktoś pełni funkcji, tym mniej może odegrać roli. W ten sposób Nowa Klasa depersonalizuje prawdziwe przywództwo zachodnich społeczeństw, pozbawia je odpowiedzialności.

Od zakończenia zimnej wojny i upadku bloku wschodniego Nowa Klasa stanęła w obliczu całej serii konfliktów (między kapitałem a pracą, równością a wolnością, publicznym a prywatnym), które starała się eksternalizować w poprzednich dekadach. Jednocześnie jego marnotrawstwo, nieefektywność i kontrproduktywność stają się coraz bardziej oczywiste. System ma tendencję do odcinania się, dodając wymienne koła zębate, podczas gdy ludzie czują obojętność lub gniew wobec elity opiekuńczej, która nie mówi już tym samym językiem co oni. We wszystkich głównych kwestiach społecznych przepaść pogłębia się między rządzącymi, którzy nieustannie powtarzają tę samą technokratyczną gadkę o utrzymaniu istniejącego nieładu, a rządzonymi, którzy znoszą jego konsekwencje w życiu codziennym – w międzyczasie wkracza spektakl medialny, aby odwrócić uwagę od świata chwilowego do świata wyobrażonego. Powyżej: technokratyczne frazesy, mobilizujący zgiełk i przytulne dochody. Poniżej: bolesna konfrontacja z rzeczywistością, ciągłe pytanie o sens i pragnienie wspólnych wartości.

Zaspokojenie aspiracji ludzi, którzy czują jedynie pogardę dla „elit” i obojętność wobec konwencjonalnych podziałów politycznych, które są w tej chwili przestarzałe, zakłada ponowne nadanie większej autonomii podstawowym strukturom, które odpowiadają sposobom życia (nomoi) doświadczanym na co dzień. Aby odtworzyć, z dala od masowej anonimowości, handlu wartościami i reifikacji stosunków społecznych, społeczne formy życia, które umożliwiają zbiorowej wyobraźni rozwijanie własnych światopoglądów, społeczności muszą być w stanie decydować z własnej woli we wszystkich obszarach, które ich dotyczą, a ich członkowie muszą mieć możliwość uczestniczenia na wszystkich poziomach demokratycznej deliberacji i podejmowania decyzji. To nie biurokratyczne i technokratyczne państwo opiekuńcze musi decentralizować się w ich kierunku. To raczej same społeczności muszą przyznać państwu uprawnienia do interweniowania tylko w tych obszarach, w których nie są kompetentne.

Przeciw centralizmowi, za federalną Europą

Pierwsza wojna trzydziestoletnia (1618-1648), która zakończyła się pokojem westfalskim, doprowadziła do uznania państwa-narodu za wiodącą formę organizacji politycznej, wbrew wcześniejszemu modelowi imperialnemu. Z drugiej strony, druga wojna trzydziestoletnia (1914-1945) zapoczątkowała rozpad państwa-narodu. Państwo-naród, które wyłoniło się z monarchii absolutnej i rewolucyjnego jakobinizmu, jest teraz zbyt duże, by rozwiązać małe problemy i zbyt małe, by stawić czoła dużym. W zglobalizowanym świecie przyszłość należy do dużych jednostek cywilizacyjnych, które są w stanie ukształtować się jako autocentryczne przestrzenie i dać sobie wystarczającą siłę, by oprzeć się wpływom innych. Aby utrzymać swoją niezależność, Europa jest wezwana do budowania siebie na federalnych podstawach, które uznają autonomię wszystkich jej elementów i kształtują współpracę regionów i narodów, które ją tworzą. Cywilizacja europejska powstanie dzięki kompozycji kultur historycznych – zarówno regionalnych, jak i narodowych – a nie poprzez ich negację, umożliwiając w ten sposób wszystkim mieszkańcom Europy ponowne uświadomienie sobie wspólnych korzeni. Zasada subsydiarności musi być jej zwornikiem: na wszystkich poziomach władza niższego szczebla powinna przekazywać swoje uprawnienia władzy wyższego szczebla tylko w tych obszarach, które wykraczają poza jej kompetencje.

Przeciwko centralizującej tradycji, która jednoczy całą władzę na jednym poziomie, przeciwko biurokratycznej i technokratycznej Europie, która aprobuje zrzeczenie się suwerenności bez przenoszenia jej na wyższy poziom, przeciwko Europie, która byłaby jedynie zjednoczoną strefą wolnego handlu, przeciwko „Europie narodów”, która byłaby jedynie dodatkiem narodowych egoizmów, nie chroniącym przed powrotem wojen, przeciwko „narodowi europejskiemu”, który byłby jedynie większą projekcją centralizującego się narodu państwowego, (zachodnia, środkowa i wschodnia) Europa musi przekształcić się od dołu do góry, w ścisłym „kontynentalnym” związku z Rosją; istniejące państwa powinny przyjąć wewnętrzną formę federalną, aby lepiej zjednoczyć się na zewnątrz, w różnych specjalnych statusach, łagodzonych przez jeden wspólny. Każdy poziom federacji musi mieć swoją własną rolę i godność, nie pochodzącą od wyższej władzy, ale opartą na woli i zgodzie wszystkich zainteresowanych. W ten sposób tylko te decyzje, które dotyczą wszystkich sfederowanych narodów i społeczności, wracałyby na szczyt struktury: dyplomacja, armia, najważniejsze decyzje gospodarcze, opracowywanie i ustalanie istotnych norm prawnych, ochrona środowiska itp. Integracja europejska jest również konieczna w niektórych obszarach badań, przemysłu i nowych technologii informacyjnych. Wspólna waluta musi być zarządzana przez bank centralny pod kontrolą europejskiej władzy politycznej.

Przeciw odpolitycznieniu, za wzmocnieniem demokracji

Demokracji zagraża dziś cały szereg wypaczeń i „patologii”: kryzys reprezentacji, wymienność programów politycznych, brak konsultacji z ludźmi w sprawie najważniejszych decyzji dotyczących ich egzystencji, przekupstwo i technokratyzacja, dyskwalifikacja partii, które są w tej chwili jedynie maszynami do wybierania (ich przywódcy są instalowani tylko na podstawie ich umiejętności bycia wybranym), odpolitycznienie pod wpływem polaryzacji moralno-ekonomicznej, supremacja lobby broniących własnych interesów przed dobrem wspólnym itp. Do tego dochodzi fakt, iż odeszliśmy od nowoczesnej problematyki politycznej: Wszystkie partie są mniej lub bardziej reformatorskie, wszystkie rządy są mniej lub bardziej bezsilne. „Przejęcie władzy” w leninowskim sensie tego słowa prowadzi donikąd. W świecie sieci możliwy jest bunt, ale nie rewolucja.

Ponowne połączenie się z duchem demokracji nie oznacza zadowolenia się jedynie demokracją przedstawicielską, ale ustanowienie prawdziwej demokracji uczestniczącej na wszystkich poziomach, zgodnie z mottem: „To, co dotyczy wszystkich, musi być troską wszystkich”. W tym celu życie polityczne musi zostać zdenacjonalizowane poprzez stworzenie nowych przestrzeni obywatelskich na poziomie oddolnym: każdy obywatel musi uczestniczyć w dobru wspólnym, każde dobro wspólne musi być nazwane i bronione jako takie w perspektywie konkretnego porządku politycznego. W tym sensie błędem byłoby przeciwstawianie wartości demokratycznych wartościom republikańskim. Konsumpcyjny klient, bierny widz i prywatny roszczeniowiec mogą zostać przezwyciężeni tylko poprzez odrodzenie obywatelstwa i zasadniczo zdecentralizowaną formę demokracji oddolnej, która daje każdemu rolę w wyborze i zarządzaniu swoim losem. Proces głosowania powszechnego można również ożywić poprzez referendum. W obliczu wszechwładzy pieniądza, najwyższej siły we współczesnym społeczeństwie, rozdział bogactwa i władzy politycznej musi być egzekwowany tak dalece, jak to możliwe.

Przeciwko wyłącznej orientacji na zysk, za podziałem pracy

Praca (od niem. Arbeit – „trud, znój”; zob. też francuskie travail od łac. tripalium, „narzędzie tortur”) nigdy nie miała centralnego znaczenia we wczesnych lub tradycyjnych społeczeństwach, choćby w społeczeństwach, które nigdy nie znały niewolnictwa. Ponieważ praca zaspokaja ograniczenia wynikające z konieczności, nie realizuje naszej wolności – w przeciwieństwie do pracy, w której każdy wyraża realizację siebie. To nowoczesność, w swojej zorientowanej na zysk logice pełnej mobilizacji zasobów, uczyniła pracę nie tylko wartością samą w sobie, ale także najważniejszą formą włączenia do społeczeństwa i zwodniczą formą ludzkiej emancypacji i autonomii („wolność poprzez pracę”, „praca czyni wolnym”).

Ta zależna (związana z wynikami, celowa, wynagradzana finansowo) praca, którą ludzie wykonują częściej z konieczności niż z powołania, ma sens tylko w kategoriach wymiany handlowej i zawsze pasuje do kalkulacji bilansu. Produkcja służy podtrzymaniu konsumpcji, którą ideologia potrzeb oferuje jako rekompensatę za czas stracony na produkcję. W ten sposób dawne zadania sąsiedzkie stopniowo stały się wynagradzane finansowo, skłaniając ludzi do pracy dla innych, aby zapłacić tym, którzy pracują dla nich. Poczucie bezinteresowności i wzajemności stopniowo rozpadło się w świecie, w którym nic nie jest warte więcej, ale gdzie wszystko ma swoją cenę (to znaczy, gdzie wszystko, czego nie można wyrazić w pieniądzu lub określić ilościowo dzięki pieniądza, jest uważane za nieistotne lub nieistniejące). Tak więc w społeczeństwie płacowym każdy pracownik zbyt często traci swój czas, próbując zarobić na życie.

Nowością jest to, iż dzięki nowym technologiom i rosnącemu znaczeniu sektora usług produkujemy coraz więcej towarów i usług, zatrudniając coraz mniej osób. Wzrost produktywności sprawia, iż bezrobocie i niepewność zatrudnienia stają się zjawiskami strukturalnymi, a nie cyklicznymi. Wspierają one również logikę kapitału, który wykorzystuje bezrobocie i przenoszenie produkcji za granicę w celu zmniejszenia siły przetargowej pracowników. W rezultacie człowiek nie jest już tylko wyzyskiwany, ale staje się coraz bardziej zbędny: wykluczenie zastępuje alienację w ogólnie coraz bogatszym świecie, ale takim, który liczy również coraz więcej biednych ludzi (koniec klasycznej teorii „odpływu”). Wykluczony powrót do pełnego zatrudnienia wymaga zatem zerwania z logiką wyłącznej orientacji na zysk i już teraz rozważenia stopniowego wyjścia z ery zatrudnienia najemnego jako głównej formy uspołecznienia.

Skrócenie czasu pracy jest wielowiekowym faktem, który stopniowo sprawia, iż biblijne przykazanie obowiązku („W pocie czoła będziesz jadł swój chleb”) staje się przestarzałe. Należy promować negocjowaną redukcję i podział czasu pracy, z elastycznymi ustaleniami dotyczącymi czasu pracy (urlop, przekwalifikowanie, praktyki zawodowe itp.) dla wszystkich zależnych prac: pracując mniej, pracujesz lepiej i zyskujesz czas na życie. W społeczeństwie, w którym podaż dóbr stale rośnie, podczas gdy liczba osób, których siła nabywcza ulega stagnacji, spada lub rośnie, konieczne jest również stopniowe oddzielanie pracy od dochodów poprzez rozważenie możliwości wprowadzenia dochodu minimalnego lub zasiłku na utrzymanie, który byłby wypłacany wszystkim obywatelom od urodzenia do śmierci bez żadnego wynagrodzenia.

Przeciwko polityce finansowej ucieczki do przodu, na rzecz gospodarki w służbie żywym

Arystoteles rozróżniał między „ekonomią”, której celem jest zaspokajanie potrzeb ludzi, a „chrematystyką”, której jedynym celem jest tworzenie, obieg i zawłaszczanie pieniędzy. Kapitalizm przemysłowy został stopniowo zdominowany przez kapitalizm finansowy, który dąży do maksymalnej rentowności w krótkim okresie kosztem rzeczywistego stanu gospodarek narodowych i długoterminowego interesu ludzi. Rozwój ten miał wiele skutków: dematerializacja bilansów przedsiębiorstw (tj. ich rozpuszczenie do punktu niewidoczności), uwolnienie spekulacji, anarchiczna emisja wątpliwych obligacji, zadłużenie jednostek, firm i narodów, wiodąca rola międzynarodowych inwestorów i funduszy papierów wartościowych dążących do spekulacyjnych zysków itp. Dzięki wszechobecności i wszechmocy kapitału, rynki finansowe mogą narzucić swoje prawo politykom. Realna gospodarka jest narażona na niepewność i brak bezpieczeństwa, podczas gdy ogromna globalna bańka finansowa regularnie pęka tu i ówdzie, powodując wstrząsy, które rozprzestrzeniają się na cały system.

Myślenie ekonomiczne, nawiasem mówiąc, skostniało w dogmatach. Są one zasilane przez formalizmy matematyczne, które twierdzą, iż są naukowe tylko dlatego, iż zasadniczo wykluczają wszystkie niekwantyfikowalne elementy. Na przykład pomiary makroekonomiczne (produkt krajowy brutto, produkt narodowy brutto, stopa wzrostu itp.) nie mówią nic o faktycznym stanie społeczeństwa: katastrofy, wypadki czy epidemie są tam odnotowywane pozytywnie, ponieważ zwiększają aktywność gospodarczą.

W obliczu zarozumiałego bogactwa, które dąży jedynie do wzrostu, spekulując na nierównościach i cierpieniach, które samo generuje, gospodarka musi zostać przywrócona do służby ludziom, nadając priorytet rzeczywistym potrzebom ludzi i ich jakości życia, opodatkowując przepływy kapitału na całym świecie, oczyszczając zadłużenie zagraniczne państw Trzeciego Świata, jednocześnie rygorystycznie weryfikując system „rozwoju”: priorytetowe traktowanie samowystarczalności i zaspokajanie popytu na rynkach krajowych, odwrócenie się od systemu międzynarodowego podziału pracy, emancypacja gospodarek krajowych spod dyktatu Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyjęcie regulacji społecznych i środowiskowych w celu ograniczenia handlu międzynarodowego.

Nie chodzi o negowanie skuteczności rynku, ale o zauważenie, iż jest on niewystarczający do optymalnej dystrybucji zasobów i dóbr (problem niewypłacalnego popytu), a ponadto ma tendencję do spontanicznego narzucania swojego systemu wartości całemu społeczeństwu („monoteizm rynkowy”). Aby stopniowo wyjść z podwójnego impasu reprezentowanego przez nieefektywną i nadmiernie konkurencyjną gospodarkę, konieczne jest wzmocnienie sektora usług (stowarzyszenia, towarzystwa ubezpieczeniowe, spółdzielnie) i autonomicznych organizacji wspierających (systemy wymiany na poziomie lokalnym) opartych na współodpowiedzialności, dobrowolnym członkostwie i non-profit, na marginesie gospodarki państwowej i prywatnej.

Przeciw gigantyzmowi, na rzecz lokalnych społeczności

Tendencja do gigantyzmu i aglomeracji tworzy odizolowanych, a przez to bezbronnych i bezsilnych ludzi. Powszechne wykluczenie i niepewność społeczna są logicznymi konsekwencjami tego systemu, który zlikwidował wszystkie punkty wzajemności i solidarności. W obliczu pionowych piramid dominacji, które nie budzą już zaufania, w obliczu biurokracji, która coraz szybciej osiąga granice swoich możliwości, wkraczamy w płynny świat interaktywnych sieci. Dawna opozycja między jednolitym społeczeństwem burżuazyjnym a monopolistycznym państwem opiekuńczym jest stopniowo przezwyciężana przez pojawienie się całej tkanki instytucji budujących prawa oraz stowarzyszeń konsultacyjnych i aktywnych. Społeczności te powstają na wszystkich poziomach życia społecznego: od rodziny po sąsiedztwo, od wioski po miasto, od miejsca pracy po sferę rekreacyjną i tak dalej. Tylko na tym, lokalnym, poziomie można odtworzyć wymagającą egzystencję, to znaczy całą, nieparafialną egzystencję, wolną od uciążliwych ograniczeń szybkości, mobilności i wydajności, podtrzymywaną przez wspólne wartości i zasadniczo zorientowaną na wspólne dobro.

Solidarność nie może być już postrzegana jako konsekwencja anonimowej równości (słabo) gwarantowanej przez wyborcze państwo opiekuńcze, ale jako wynik wzajemnych relacji uruchamianych oddolnie przez stowarzyszenia organiczne, które przejmują zadania ochrony, dystrybucji i sprawiedliwości. Tylko odpowiedzialne osoby w odpowiedzialnych społecznościach mogą ustanowić sprawiedliwość społeczną, która nie jest synonimem wsparcia.

Powrót do lokalności, który może być ułatwiony przez wspólną telepracę, prawdopodobnie przywróci rodzinom ich naturalne role edukacji, socjalizacji i wsparcia, umożliwiając w ten sposób internalizację społecznych zasad postępowania, które są w tej chwili narzucane wyłącznie z zewnątrz. Odrodzenie lokalnych społeczności musi również iść w parze z odrodzeniem popularnych tradycji, których upadek lub, co gorsza, urynkowienie przyniosła nowoczesność. Wspierając harmonijne współistnienie, towarzyskość i poczucie świętowania, tradycje wyznaczają rytmy i zapewniają punkty odniesienia.

Zarówno wieki, jak i pory roku oraz wielkie momenty życia, odżywiają symboliczną wyobraźnię i kultywują więzi społeczne. Nigdy nie są zamrożone, ale stale odnawiane.

Przeciw miastom satelickim, za miastami na ludzką skalę

Przez pięćdziesiąt lat urbanistyką rządziło to, co brzydkie, bezsensowne lub krótkotrwałe: miasta- noclegowiska bez horyzontu, dzielnice domków jednorodzinnych bez duszy, szare, ohydne przedmieścia z wieżowcami, które służą jako miejskie wysypiska śmieci, centra handlowe, które szpecą przedmieścia, mnożenie się anonimowych „nie-miejsc” przeznaczonych dla konsumentów w pośpiechu, śródmieścia na wyłącznej łasce handlu i pozbawione tradycyjnego życia (kawiarnie, uniwersytety, teatry, kina, tereny zielone itp.), zestawienia budynków mieszkalnych bez wspólnego stylu architektonicznego, dzielnice rozpadające się między prowizorycznymi łatami lub stale strzeżone przez strażników lub kamery, wyludnienie centrum miasta, wyludnianie się obszarów wiejskich i przeludnienie miast.

Mieszkania nie są już budowane do życia, ale do przetrwania w środowisku miejskim, które zniekształciło prawo maksymalnej rentowności i racjonalnej funkcjonalności. Teraz jednak miejsce musi być przede wszystkim więzią: praca, jazda samochodem, mieszkanie nie oznaczają indywidualnych funkcji, ale wielowarstwowe działania, które wpływają na całe życie społeczne.

Miasto musi zostać ponownie przemyślane jako punkt spotkania wszystkich naszych możliwości, labirynt naszych pasji i działań, a nie geometryczny i chłodny wyraz racjonalności planowania. Architektura i urbanistyka również wpisują się w konkretną historię i geografię, którą powinny odzwierciedlać. Wymaga to waloryzacji zakorzenionego, harmonijnego urbanizmu, rehabilitacji regionalnego stylu życia, rozwoju przysiółków i miast średniej wielkości w sieć wokół stolic narodowych, wyzwolenia obszarów wiejskich z odosobnienia, stopniowego niszczenia tak zwanych miast-sypialni, a także czysto komercyjnych aglomeracji, zniesienia wszechobecnej reklamy i bardziej zróżnicowanej gamy opcji transportowych: zniesienia supremacji prywatnego samochodu, przeniesienia transportu towarowego na kolej, rewitalizacji transportu publicznego, uwzględnienia wymagań ekologicznych.

Przeciw demonom technologii, na rzecz kompleksowej ekologii

W skończonym świecie nie wszystkie krzywe mogą rosnąć przez cały czas: zasoby i wzrost nieuchronnie osiągają swoje granice w pewnym momencie. Szybkie rozprzestrzenianie się zachodniego poziomu produkcji i konsumpcji na całym świecie doprowadziłoby w ciągu kilku dziesięcioleci do wyczerpania niemal wszystkich dostępnych zasobów naturalnych oraz do serii katastrof klimatycznych i atmosferycznych o nieprzewidywalnych konsekwencjach dla rasy ludzkiej. Degradacja przyrody, wykładnicze zubożenie bioróżnorodności, alienacja człowieka przez maszynę, pogorszenie naszej diety są wystarczającym dowodem na to, iż „coraz więcej” niekoniecznie oznacza „coraz lepiej”. Ten bilans, który jednoznacznie zrywa z ideologią postępu, a także z jakimkolwiek linearnym spojrzeniem na historię, został słusznie sporządzony przez ruchy ekologiczne. Wymaga on od nas uświadomienia sobie naszej odpowiedzialności wobec organicznego i nieorganicznego świata, w którym się poruszamy.

„Mega-maszyna” zna tylko zasadę opłacalności. Musimy przeciwstawić jej zasadę odpowiedzialności, która nakazuje obecnym pokoleniom działać w taki sposób, aby przyszłe pokolenia doświadczyły świata nie mniej pięknego, nie mniej bogatego i nie mniej zróżnicowanego niż ten, który znamy. Podobnie należy potwierdzić prymat bycia nad posiadaniem. Ale kompleksowa ekologia musi również wzywać do przezwyciężenia współczesnego antropocentryzmu i uświadomienia sobie współistnienia ludzkości i kosmosu.

Ta immanentna transcendencja czyni z natury partnera, a nie przeciwnika czy przedmiot. Nie zaciera szczególnej specyfiki człowieka, ale odmawia mu wyłącznej pozycji, jaką nadało mu chrześcijaństwo i klasyczny humanizm. Przeciwstawia się ekonomicznej pysze i technicznemu prometeizmowi poczuciem umiaru i poszukiwaniem harmonia. Potrzebny jest globalny wysiłek w celu ustanowienia obowiązkowych standardów ochrony różnorodności biologicznej – człowiek ma również obowiązki wobec zwierząt i roślin – oraz ograniczenia zanieczyszczenia środowiska i atmosfery. Zanieczyszczające firmy lub korporacje muszą być opodatkowane w stopniu odpowiadającym ich szkodliwości. Pewna dezindustrializacja sektora spożywczego powinna zachęcać do krajowej produkcji i konsumpcji, a także do dywersyfikacji źródeł dostaw. Systemy, które zachowują cykliczną odnowę zasobów naturalnych, muszą być chronione w Trzecim Świecie i restrukturyzowane w pierwszej kolejności w „zaawansowanych” społeczeństwach.

Za wolnością intelektualną i powrotem do debaty intelektualnej

Nie mogąc się odnowić, bezsilna i rozczarowana w obliczu niepowodzenia swojego projektu, upadająca nowoczesna myśl stopniowo przekształciła się w prawdziwą policję myśli; ma ekskomunikować wszystkich, którzy odbiegają od dogmatów rządzącej ideologii. choćby dawni „skruszeni” rewolucjoniści dołączyli do rządzącego systemu, zachowując swoje dawne zaangażowanie w czystkę i potępienie. Ta nowa „zdrada” opiera się na dyktaturze opinii publicznej kształtowanej przez media dzięki oczyszczającej histerii, paliatywnej nadwrażliwości / emocjonalnej głupoty lub selektywnego oburzenia. Zamiast starać się zrozumieć nadchodzące stulecie, przestarzałe tematy są regurgitowane ad nauseam, argumenty są poddawane recyklingowi, które są niczym więcej niż środkami dyskredytacji i wykluczenia. Co więcej, ograniczenie polityki do jak najlepszego zarządzania coraz bardziej problematycznym wzrostem wyklucza wybór na rzecz fundamentalnej zmiany w społeczeństwie, a choćby po prostu możliwość otwartej dyskusji na temat najwyższych celów zbiorowego działania.

W ten sposób demokratyczna debata zostaje zniszczona: nie jest już dyskutowana, ale potępiana; nie jest już argumentowana, ale oskarżana; nie jest już udowadniana, ale narzucana. Każda myśl, każda praca podejrzana o „odchylenie” lub „odejście” jest oskarżana o świadome lub nieświadome sympatyzowanie z poglądami, które są przedstawiane jako okropności. Nie mogąc rozwinąć własnego myślenia lub obalić myślenia innych, cenzorzy żerują teraz również na ukrytych motywach. Czyniąc to, zapominają o normalnych zasadach debaty intelektualnej. Zapomina się, iż wolność opinii, której upadek jest po prostu akceptowany, w zasadzie nie toleruje żadnych wyjątków. Boi się wyborów dokonywanych przez ludzi, gardzi ich aspiracjami i tęsknotami, przedkładając nad nie ignorancję mas.

Aby otrząsnąć się z tej ołowianej pułapki, Nouvelle Droite opowiada się za odrodzeniem krytycznego myślenia i opowiada się za nieograniczoną wolnością wypowiedzi. Sprzeciwiając się wszelkiej cenzurze, myśleniu oderwanemu od rzeczywistości i powierzchowności mód, Nowa Prawica bardziej niż kiedykolwiek potwierdza potrzebę powrotu do prawdziwej pracy myśli. Walczy o powrót do debaty intelektualnej, poza starymi liniami podziału, które hamują przecinające się ścieżki i nowe syntezy. Wzywa do wspólnego frontu wolnomyślicieli przeciwko spadkobiercom Trissotina, Tartuffe’a i Torquemady.

Tłumaczenie i wybór: Matthäus Golla

Idź do oryginalnego materiału