W czasie rządów Zjednoczonej Prawicy Polska była jednym z najbezpieczniejszych państw Europy. Nie dopuszczaliśmy do relokacji nielegalnych migrantów, nie ulegaliśmy presji Berlina i Brukseli, nie zgadzaliśmy się na tworzenie systemów kwotowych ani paktu migracyjnego. Osoby, które przyjeżdżały do naszego kraju, robiły to legalnie – jako sezonowi pracownicy, zapraszani przez polskich przedsiębiorców, w sposób w pełni zgodny z prawem i zawsze weryfikowany przez służby.
Dziś wszystko to staje pod znakiem zapytania. Donald Tusk, człowiek lojalny wobec interesów niemieckich, a nie polskich, znosi kolejne mechanizmy bezpieczeństwa, wprowadzając zamiast nich otwarte zaproszenie dla niekontrolowanej migracji. W efekcie mamy do czynienia z rozszczelnieniem granic, presją migracyjną oraz przymusową relokacją obcych kulturowo osób. I to wszystko bez żadnej konsultacji z obywatelami. Czy tak ma wyglądać polityka nowoczesnego państwa?
Pakt migracyjny to narzędzie przymusu. Tusk nie mówi o jego skutkach
Unia Europejska przyjęła pakt migracyjny, który ma zmusić państwa członkowskie do przyjmowania tysięcy migrantów. Za rządów PiS konsekwentnie go odrzucaliśmy, mówiąc jasno: nie dla relokacji, nie dla obowiązkowych kwot, nie dla przymusowego multikulturalizmu. Dziś rząd Donalda Tuska nie tylko nie walczy z tymi rozwiązaniami, ale aktywnie je wdraża.
Świadczy o tym choćby uruchomienie 49 Centrów Integracji Cudzoziemców. Nie mówimy tu o pomocy dla ofiar wojny w Ukrainie – jak miało to miejsce wcześniej, kiedy stworzyliśmy infrastrukturę wsparcia w warunkach wyjątkowych. Mówimy o strukturze rozproszonej po całej Polsce, która ma obsłużyć falę napływających migrantów spoza Europy. Polska ma stać się krajem tranzytowym i docelowym jednocześnie – bez zgody społeczeństwa, bez publicznej debaty, bez podstaw prawnych.
Niemcy odsyłają migrantów – Polska ich przyjmuje. Tak wygląda „europejska solidarność”
Dane mówią same za siebie: tylko w ostatnim roku Niemcy odesłały do Polski ponad 10 tysięcy nielegalnych migrantów, twierdząc, iż to nasz obowiązek w ramach tzw. porozumień dublińskich. Problem w tym, iż wielu z tych ludzi nie przeszło żadnej weryfikacji, nie posiadało dokumentów, a ich status prawny był niejasny. Rząd Donalda Tuska nie tylko nie protestuje, ale – jak się okazuje – prowadzi w MSWiA szkolenia dla samorządowców w sprawie rozlokowywania migrantów po polskich powiatach!
To nie są działania „na wszelki wypadek”. To świadome przygotowania do relokacji tysięcy osób, które nie mają nic wspólnego z Polską, polską kulturą, językiem ani systemem wartości. To działanie pod dyktando Berlina i Brukseli – zdrada interesów narodowych w biały dzień.
Afera wizowa? Mit stworzony przez opozycję, by przykryć prawdziwy problem
Platforma Obywatelska i jej media z lubością powtarzają slogany o „aferze wizowej” z czasów rządów PiS. Tymczasem prokuratura jasno wskazała, iż sprawa dotyczyła kilkuset przypadków i została wykryta oraz przerwana właśnie przez służby państwa polskiego pod rządami PiS. Był to margines całego systemu migracyjnego – systemu, który opierał się na przejrzystości, legalności i pełnej kontroli.
Nie było żadnej masowej migracji, żadnych relokacji, żadnych fal napływowych. Polska była pod tym względem wzorem dla innych. I dlatego dziś z taką wściekłością próbuje się zniszczyć tę reputację – by uzasadnić wdrażanie obcych, szkodliwych mechanizmów.
Samorządy alarmują – rząd ignoruje
Nie milkną głosy oburzenia ze strony samorządowców, szczególnie z województw wschodnich i południowych. Województwo świętokrzyskie, podkarpackie, lubelskie – to tylko niektóre z regionów, gdzie lokalni włodarze mówią wprost: „Nie chcemy u siebie centrów dla migrantów!”. I mają do tego pełne prawo. To oni znają swoje społeczności, wiedzą, jakie są potrzeby, i nie chcą powtórki z tego, co widzieliśmy we Francji, Szwecji czy Niemczech.
Rząd Donalda Tuska nie odpowiada na te głosy. Ignoruje społeczne obawy, traktuje obywateli jak masę do zarządzania, a nie jak współgospodarzy własnego kraju. To już nie jest demokracja – to przymus, to inżynieria społeczna, to przygotowanie gruntu pod wielką transformację społeczną wbrew woli Polaków.
Polska nie może być testem dla chorego eksperymentu lewicy
Multikulturalizm w wydaniu zachodnioeuropejskim poniósł klęskę. Paryż płonie regularnie, Sztokholm walczy z gangami, Berlin oddaje dzielnice przestępczości. Czy naprawdę chcemy, żeby Poznań, Wrocław czy Lublin podążyły tą samą drogą? Żebyśmy za kilka lat nie rozmawiali już o integracji, tylko o zamieszkach, gettach, no-go zones i fali przemocy?
Rząd Tuska, zamiast chronić Polskę, otwiera jej bramy. A przecież historia nie wybacza błędów powielanych z głupoty albo politycznego koniunkturalizmu.
Podsumowanie – chcemy bezpiecznej Polski, a nie europejskiego chaosu
Dziś stawka jest jasna: albo Polska będzie suwerennym państwem, które samo decyduje o swojej polityce migracyjnej, albo stanie się kolejnym landem zarządzanym z Berlina – miejscem eksperymentów kulturowych, społecznych i religijnych.
Dlatego jako poseł, jako Polak, jako ojciec – mówię jasno: nie dla przymusowej relokacji, nie dla multikulturalnego chaosu, nie dla polityki Donalda Tuska. Musimy bronić Polski. Nie tylko granic, ale też tożsamości, kultury i bezpieczeństwa naszych dzieci.
Dariusz Matecki
Poseł na Sejm RP
Prawo i Sprawiedliwość