Czyżby inauguracja pogańskiej Europy?

niepoprawni.pl 2 miesięcy temu

Thomas Jolly, dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, zaprzeczył w niedzielę, by inspirował się Ostatnią Wieczerzą w scenie, która wywołała protest ze strony Kościoła katolickiego. Zapewnił też, iż nie chciał z nikogo szydzić.

Czymże więc było to kiczowate widowisko, jakim Francja powitała olimpijczyków? Podobno miało to być promowanie tolerancji wobec odmiennych tożsamości seksualnych i płciowych. Thomas Jolly powiedział, iż „Pomysł polegał na zrobieniu wielkiej pogańskiej imprezy związanej z bogami Olimpu”. I dodał: „Nigdy nie znajdziecie w mojej pracy chęci wyśmiewania lub poniżania kogokolwiek. Chciałem ceremonii, która jednoczy ludzi, która godzi, ale także ceremonii potwierdzającej nasze republikańskie wartości wolności, równości i braterstwa”. Trzeba iście francuskiej megalomanii i pogardy dla obcych – a w tym przypadku jest to cały świat chrześcijański – by bez żenady, ceremonię powszechnie uznaną za lichy kicz uznać za „nasze republikańskie wartości wolności, równości i braterstwa”, a dewiacje seksualne jako ideę przewodnią Olimpiady. Już samo użycie słowa „wartości” jest napluciem w twarz wszystkim, którzy spektakl uznają jako bluźnierstwo, a twierdzenie, iż inspiracją nie była tu Ostatnia Wieczerza, jest w dodatku imputowaniem ogółowi głupoty nie dorastającej do tak wyrażonych francuskich i zarazem homo-lesbo-libertyńskich antywartości.

Szkoda każdego słowa, by ludziom pokroju Jolly’go tłumaczyć całą ohydę, jaką prezentuje obraz zafundowany uczestnikom Olimpiady i całej reszcie świata. Nie jest w stanie tego pojąć żadem człowiek nasączony trucizną obecnego zboczonego seksizmu. W Polsce niejaki poseł Trela powiedział iż jemu osobiście ten obraz nie przeszkadza. To znaczy, iż ateista traci zarazem poczucie smaku, na widok tak smrodliwego i odrażającego w sensie estetycznym widowiska.

Czy można jeszcze coś więcej o tym smutnym wyznaniu francuskiego pogaństwa powiedzieć? Z pewnością, nie. To. iż jakiś piosenkarz, który w czasach najbardziej zbrodniczego komunizmu wyśpiewywał jego apoteozę, przypominany jest dziś jako herold "wartości wolności, równości i braterstwa” jest nie tylko kpiną, ale zbezczeszczeniem pamięci milionów ofiar komunizmu, a ukaranie dziennikarza, który odważył się o tym przypomnieć aktem obrzydliwego wprost cynizmu i chęci przypodobania się tej świątyni diabła, której hołd składa dziś część ludzkości w Paryżu.

Na koniec nasze requiem. Gdyby spostponowano wartości islamskie, żaden wyznawca islamy nie pozostałby, by uczestniczyć w Igrzyskach. Z chrześcijan nikt nie uznał tego za konieczne. Jakaś firma amerykańska wycofała reklamy. I tyle! Takie nieśmiałe wyznanie wiary. Dobrze, ze choć ono, ale godząc się na opluwanie naszych wartości – o ile są jeszcze naszymi – pozwalamy pluć i na siebie.

Idź do oryginalnego materiału