Czy zmierzamy do pełnoskalowej wojny na Bliskim Wschodzie?

1 miesiąc temu

W ostatnim czasie mogliśmy obserwować wzmożoną aktywność dyplomatyczną rządów – w tym Rosji, Jordanii i niektórych państw Zatoki Perskiej – wzywających Iran do powstrzymania się od zbyt intensywnych działań [przeciwko Izraelowi – przyp. tłum.]. Jednak, jako iż zabójstwo postrzegane jest jako bezpośredni atak na suwerenność Iranu, tamtejsze przywództwo religijne znajduje się pod silną wewnętrzną presją, aby odpowiedzieć z użyciem znacznej siły.

USA również wykonało szeroko komentowany ruch, aby zwiększyć swoje już i tak znaczne siły militarne w regionie. Nowa grupa bojowa lotniskowców amerykańskiej marynarki wojennej zajmie teraz miejsce jednej, która ma opuścić Zatokę Omańską, a dodatkowa eskadra samolotów szturmowych zostanie przeniesiona do regionu, podobnie jak kolejne niszczyciele, krążowniki i lądowe systemy obrony powietrznej. Pentagon nakazał również wysłanie w ten region atomowego okrętu podwodnego, uzbrojonego w pociski manewrujące.

Tymczasem Izrael kontynuuje wojnę w Strefie Gazy. Dotychczas armia zniszczyła wiele obszarów miejskich i zabiła dziesiątki tysięcy palestyńskich cywili, ale Hamas pozostaje aktywny. W sobotę rano 80 Palestyńczyków zginęło w trzech izraelskich nalotach na szkołę Tabeen w Gazie, gdzie schronienie znalazło 6000 przesiedlonych osób – dane pochodzą od palestyńskiego ministerstwa zdrowia.

Napięcia utrzymują się również w południowym Libanie, gdzie konflikt o niskiej intensywności między Izraelem a Hezbollahem wciąż od nowa przeradza się w ataki rakietowe i powietrzne. Sytuacja ta rozwija się od czasu ataku Hamasu na południowy Izrael w październiku ubiegłego roku i doprowadziła do ewakuacji na dużą skalę po obu stronach granicy.

Dotychczas w samym Libanie zginęło ponad 400 osób – większość to paramilitarni członkowie Hezbollahu. Kolejne 94 tys. osób zamieszkałych po libańskiej stronie granicy zostało przesiedlonych. Izrael ewakuował 65 tys. mieszkańców terenów przygranicznych.

Według Charbela Cordahi, ekonomisty i doradcy finansowego libańskiego rządu, koszt szkód w Libanie tylko do końca maja wyniósł 15 mld dolarów. Izrael wydaje się być zdecydowany na eskalowanie działań, począwszy od zabójstwa w Bejrucie na początku tego roku wyższego dowódcy wojskowego Hamasu, Saleha al-Arouriego.

Z kolei w lipcu tego roku izraelska armia dokonała zabójstwa jednego z wyższych dowódców wojskowych Hezbollahu, Fuada Shukry. Komentarze emerytowanych oficerów wojskowych i niektórych polityków publikowane w izraelskich mediach wskazują, iż ani rząd Binjamina Netanjahu, ani Siły Obronne Izraela (IDF) nie chcą pełnoskalowej wojny z Hezbollahem, którego skrzydło paramilitarne jest znacznie silniejsze niż zbrojny potencjał Hamasu na początku wojny w Strefie Gazy po 7 października. Od czasu ostatniej wojny izraelsko-libańskiej w 2006 roku Hezbollah zwiększył rozmiar swojego arsenału dziesięciokrotnie. Rząd Izraela wie doskonale, iż choćby najbardziej skoncentrowany system obrony powietrznej może zostać pokonany przez setki pocisków wystrzelonych w krótkim odstępie czasu.

To, czego naprawdę pragnąłby Izrael, to przeprowadzenie intensywnych nalotów na infrastrukturę cywilną w Libanie, zwłaszcza na obszarach wpływów Hezbollahu, co zrobił już w 2006 roku, jednak tym razem skala ataków, mających powstrzymać organizację w przyszłości, byłaby jeszcze większa. Tym samym Izrael prawdopodobnie zniszczyłby libańską gospodarkę, co byłoby bardzo niebezpieczne z uwagi na ryzyko błędnych kalkulacji i eskalacji.

Hezbollah jest wiodącym przykładem ruchu paramilitarnego, intensywnie wspieranego przez Iran. Nie znajduje się on w bezpośrednim konflikcie z siłami USA, choć jedno z jego najwcześniejszych działań zapisało się w historii wojskowej Pentagonu: chodzi o zabicie 241 amerykańskich marines w podwójnym samobójczym ataku bombowym, wymierzonym w amerykańską operację stabilizacyjną w Libanie w 1983 roku.

Amerykańskie wojsko jest jednak zaangażowane w bezpośredni konflikt z innymi paramilitarnymi i wojskowymi pełnomocnikami Iranu – w Jemenie i Iraku. Zachodnie media rzadko o tym piszą poza publikacjami z zakresu bezpieczeństwa, ale działania te są częścią trwającej wojny o niższej intensywności.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy miały miejsce ataki lotnicze pod dowództwem USA przeciwko wspieranym przez Iran irackim milicjom, w tym seria po przeprowadzonym przez nie zamachu z terytorium Iraku, a wymierzonym w lokalizację wojskową tuż przy granicy z Jordanią. W poniedziałek 5 sierpnia doszło do ataku rakietowego na amerykańskie jednostki wojskowe w bazie lotniczej al-Asad w Iraku. Według doniesień atak został przeprowadzony z Iraku i ranił siedmiu amerykańskich żołnierzy i cywilów.

Do tego dochodzi konflikt z reżimem Huti w Jemenie, również wspieranym przez Iran. Na początku tego tygodnia kontenerowiec pływający pod liberyjską banderą – Liberia jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych – został trafiony pociskiem wystrzelonym z Jemenu, co jest ostatnim elementem w sekwencji obejmującej ciągłe ofensywne i defensywne działania wojskowe Zachodu na Bliskim Wschodzie. Zdecydowana większość z nich prowadzona jest przez siły USA, ale zaangażowane są także Wielka Brytania, Izrael i inne państwa.

Poziom aktywności USA jest godny odnotowania, niezależnie od tego, czy jest ona wymierzona w drony i pociski rakietowe już znajdujące się w powietrzu, te na ziemi, czy też na radary i inne cele wojskowe. W lipcu tego roku odnotowano 20 takich incydentów, podobnie jak w czerwcu, jednak Huti zapowiadają, iż będą kontynuować ataki [na amerykańskie cele – przyp. tłum.], dopóki Izrael nie zaprzestanie wojny z Hamasem.

Istnieją poważne obawy dotyczące potencjalnej rozszerzonej wojny na Bliskim Wschodzie, wynikającej z istniejących konfliktów Izraela z Hamasem i Hezbollahem, ale wojna – i to na dużą skalę – już się toczy. Stany Zjednoczone są w nią głęboko zaangażowane poprzez swoje silne wsparcie militarne dla Izraela, podobnie jak kilku innych zachodnich sojuszników, spośród których najbardziej oczywistym jest Wielka Brytania.

**

Tekst został opublikowany na stronie openDemocracy.net

Tłumaczenie: Patrycja Wieczorkiewicz

Idź do oryginalnego materiału