Czy wymienią Tuska, jak Kidawę-Błońską?

1 rok temu

Chodzą słuchy na politycznym mieście, iż przymiarki do wymiany Tuska na Trzaskowskiego są bardzo poważnie brane pod uwagę. Zabieg miałby być kopią z 2020 roku, kiedy to ten sam Rafał Trzaskowski wymienił „prawdziwą prezydent” Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jak wiadomo „dupiarz” wyborów nie wygrał, ale na pewno uchronił PO od pełnej kompromitacji i zbudował sobie zupełnie nową pozycję w partyjnych szeregach. Mało tego, Trzaskowski mówił wprost podczas kampanii, iż nie tylko czas Kaczyńskiego minął, ale i Tusk w polskiej polityce zakończył swoją karierę.

Życie bardzo gwałtownie i brutalnie zweryfikowała wyobrażenia pana Rafała, Tusk został w międzyczasie wyproszony z UE i musiał szukać sobie na nowo miejsca w „polskim piekiełku”. Od samego początku było jasne, iż Tusk nic nowego nie zaproponuje, grał znaczonymi kartami, odmieniał Kaczyńskiego przez wszystkie przypadki, ale zapomniał, iż to już zupełnie inna gra. O ile powrót Tusk zapobiegł rozpadowi PO, o tyle marzenia o „efekcie Tuska” zostały prawie natychmiast skasowane, a adekwatnie nigdy nic podobnego nie miało miejsca. Prawdziwy dramat Tuska zaczął się jednak dopiero wtedy, gdy postanowił się nadmiernie uaktywnić. Mit „rycerza na białym koniu” działał do momentu, gdy Tusk siedział w Brukseli i raz na miesiąc popełnił jakiś komentarz na Twitterze. Objazd po Polsce naszpikowane całą serią sprzecznych ze sobą obietnic, czyli typowych dla Tuska kłamstw, odbił się na sondażach tak, iż choćby sztab PiS poczuł się mile zaskoczony.

Dla człowieka jako tako obytego z polską polityką taki obrót spraw nie mógł być niespodzianką. Było oczywiste, iż na froncie obietnic socjalnych Tusk nie przebije PiS, które ma tutaj gigantyczną przewagę w postaci konkretnych i zrealizowanych programów. Krótko mówiąc PiS „dał” zamiast obiecywać i na tym ciągle bazuje. Podobnie sprawy mają się na froncie liberalnym, gdzie Tusk stracił wszystkie argumenty na rzecz Konfederacji. Nie da się budować wiarygodności wśród elektoratu antysystemowego, młodego i libertyńskiego dzięki prymitywnych sztuczek pod tytułem „Nasze socjalistyczne „babcine” to program liberalny, wspierający aktywne kobiety”. Wspomniane grupy elektoratu nie wchodzą w takie niuanse, równie dobrze można zapraszać Świadków Jehowy na kaszankę z grilla. Oni widzą wyłącznie populizm i socjalizm „za ich pieniądze”, dlatego uciekają nie do Brauna i Winnickiego, ale do Mentzena i Bosaka.

Czy to są wystarczające argumenty i podstawy do wymiany Tuska. Zdecydowanie nie i co więcej sondaże wskazujące na większą popularność Trzaskowskiego, jak i medialne wrzutki też tego nie zmienią. Wymiana Tuska na stracie wywołałby lawinę kryzysów, po pierwsze to jest Tusk nie Kidawa-Błońska, a to oznacza, iż nie da się upokorzyć i do końca walczyłby o swoje, po trupie PO. Druga kwestia to przyznanie się do porażki, wymiana Tuska to już definitywne pokazanie elektoratowi, iż PO kolejny raz kłamała na całego i tylko z powodu braku skuteczności kłamstw zmienia naczelnego kłamcę. No i trzeci argument wskazujący na generalną różnicę pomiędzy Tuskiem i Kidawą-Błońską, to zajmowane w partii stanowisko. Wymiana obecnego szefa PO na obecnego polityka samorządowego, to zupełnie inna operacja niż proste podmienienie kandydata w wyrobach prezydenckich.

Przy tym wszystkim nie można zapominać o Trzaskowskim, który nie ma w tej chwili żadnego interesu, aby pakować się w tak ryzykowną operację. W jego interesie leży porażka Tuska, przejęcie pełnej kontroli w PO i start w wyborach prezydenckich, w których tym razem będzie faworytem. Z tych i jeszcze wielu innych powodów nie przewiduję powtórki z rozrywki. Tusk będzie musiał do końca nieść ciężar kampanii wyborczej i cała odpowiedzialność spadnie na niego. jeżeli elektorat ma dość PO na stracie kampanii, to będzie bardzo trudno ten trend odwrócić. adekwatnie Tusk nie ma na to żadnych szans, jedynie tragiczna kampania PiS mogłyby mu pomóc.

Idź do oryginalnego materiału