Jan Piński, dziennikarz śledczy i publicysta znany z bezkompromisowych analiz politycznych, zarzuca PiS sfałszowanie wyborów. Twierdzi, iż wybory mogły zostać sfałszowane przy cichym przyzwoleniu służb państwowych, a Polska stoi dziś przed koniecznością przeliczenia głosów, by ocalić resztki demokratycznego porządku.
„W 2015 r. PiS wygrał wybory prezydenckie i parlamentarne normalnie, chociaż kampanię oparł na nielegalnych nagraniach, które ludzie służb związani z PiS odpalili przeciwko PO” – przypomina Piński, nawiązując do tzw. afery taśmowej, która odegrała istotną rolę w zmianie władzy. Ale to, co działo się później, miało jego zdaniem złamać fundamenty demokratycznego państwa prawa.
Między 2017 a 2018 rokiem PiS – według Pińskiego – „nielegalnie zmienił Sąd Najwyższy, obsadzając go kolegami Kaczyńskiego, Ziobry i Dudy – właśnie po to, by decydowali o ważności wyborów.” Następnie zmieniono prawo wyborcze, co – jego zdaniem – umożliwiło nieuczciwe wybory w 2019 i 2020 roku. „PiS atakował dziennikarzy i polityków podsłuchami, zastraszał i korumpował przeciwników. Nielegalnie był podsłuchiwany szef sztabu największej partii opozycyjnej” – pisze Piński.
Jedną z najcięższych tez jest ta o totalnej inwigilacji kampanii Rafała Trzaskowskiego w 2020 roku. „Operacyjnie ustalano, jak Trzaskowski będzie prowadził kampanię i przygotowywano pod to ataki medialne oraz kontrwydarzenia PiS.”
Zdaniem Pińskiego, wybory 2023 roku udało się wygrać opozycji tylko dlatego, iż w każdej komisji był jej przedstawiciel, który pilnował procesu liczenia głosów. Ale teraz – jak twierdzi – sytuacja wróciła do punktu wyjścia. „Tym razem okazało się, iż rządząca koalicja zlekceważyła zabezpieczenie wyborów. Odpowiedzialna za to ABW dopuściła do ataku na wybory” – pisze. W jego relacji powołuje się na oficera ABW, który zabezpieczał wcześniejsze wybory i dziś uważa, iż te wybory zostały sfałszowane i nie dałoby się tego zrobić bez przyzwolenia funkcjonariuszy Agencji.
Najbardziej niepokojące informacje dotyczą obsady komisji wyborczych. „Wiemy, iż PiS wprowadził ponad 120 tys. swoich ludzi do komisji, zamiast 32 tys. jak w poprzednich wyborach. Wiemy, iż odbywały się tajne szkolenia, na których zakazywano przyznawania się do PiS i udziału w tych szkoleniach.”
Na koniec publicysta stawia pytanie, które rezonuje jak akt oskarżenia: „Gdyby Karol Nawrocki był patriotą, który wierzy, iż wygrał uczciwie, wezwałby do przeliczenia głosów. Ale może on wie, iż nie może?” I przypomina jego słowa tuż po ogłoszeniu exit poll: „Spokojnie – wygramy wybory w nocy.” Skąd ta pewność, pyta Piński, skoro oficjalne wyniki miały dopiero nadejść?
Wobec braku oficjalnego raportu ze strony służb 18 dni po wyborach i mnożących się niejasności, Jan Piński domaga się jednego: pełnego przeliczenia głosów. Tylko to – jego zdaniem – może przywrócić społeczne zaufanie do instytucji wyborczych. Czy politycy i służby odpowiedzą na ten apel – pozostaje otwartym pytaniem.