Czy Trump zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił? Niemcy analizują konsekwencje decyzji

4 godzin temu
Krach na giełdach, masowe protesty na ulicach – niemieckie gazety komentują sytuację w Stanach Zjednoczonych po ostatnich decyzjach prezydenta Donalda Trumpa.


W dzienniku "Sueddeutsche Zeitung" czytamy: "Czy prezydent zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił? To wie tylko on sam. Ale wydaje się, iż dociera do niego, co się dzieje. Po wypowiedzeniu przez niego wojny handlowej w Ogrodzie Różanym Białego Domu ceny akcji na całym świecie gwałtownie spadły, a Wall Street odnotowała największy krach od czasu wybuchu pandemii koronawirusa. Musiało to wywrzeć choćby niewielkie wrażenie na Trumpie, w przeciwnym razie trudno zrozumieć apel prezydenta do rodaków: 'Trzymajcie się – nie będzie łatwo, ale wynik końcowy będzie historyczny'" – czytamy.


Komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "Podczas gdy prezydent Donald Trump, mimo zamętu na giełdach, uparcie trzyma się swojej polityki ceł i wzywa do wytrwałości, nagle jego doradca Elon Musk zaleca strefę wolnego handlu pomiędzy Europą a Ameryką Północną. To byłoby niewątpliwie idealnym rozwiązaniem tego konfliktu. (…) Europejczycy nie powinni jednak robić sobie zbyt wielkich nadziei. Wypowiedzi Muska, które zaraz stały się pilną wiadomością, są zbyt tajemnicze. Pozostaje całkowicie niejasne, na jakich warunkach miałoby dojść do podpisania takiej umowy. (…) Tak samo niejasne jest, czy Musk pozycjonuje się w ten sposób przeciwko Trumpowi. Relacje między tym piekielnym duetem są w najlepszym razie zagmatwane. (...) UE musi trzymać rękę wyciągniętą i przez cały czas przygotowywać się na najgorsze".

Regionalna gazeta "Münchner Merkur" zauważa: "W ostatnich tygodniach nie sposób było oprzeć się wrażeniu, iż społeczeństwo USA skapitulowało wobec wieloaspektowego szaleństwa swojego prezydenta. Donald Trump mógł robić co chciał (a robił wiele) – obyło się bez większych protestów. Tym bardziej krzepiące są weekendowe demonstracje , które odbyły się nie tylko w stolicy czy liberalnych metropoliach, ale w całym kraju. Nie jest to jeszcze powstanie, ale silnym znak życia od wielu, którzy nie chcą zaakceptować zniesienia starych Stanów Zjednoczonych. Ktoś może słusznie zapytać, dlaczego trwało to tak długo. Program Trumpa był znany, a od stycznia wyrządził więcej szkód niż prawdopodobnie którykolwiek z jego poprzedników".


Gazeta "Rhein-Zeitung" z Koblencji ocenia: "Demokracja nie umiera już z głośnym hukiem, ale ulega powolnej erozji. Sądy, prokuratorzy i potężne stany to wciąż małe promyki nadziei. Ale mogą one wbijać Trumpowi i Musk tylko małe szpilki, które stracą moc bez dużego, zjednoczonego ruchu przeciwko Trumpowi. Dlatego też największa nadzieja leży w tej chwili w tym, iż Trump zrazi do siebie tych, którzy głosowali na niego, aby uczynić Amerykę znów wielką. Logika: gdyby inflacja galopowała, fundusze emerytalne znalazły się pod presją, a gospodarka się załamała, zwolennicy Trumpa mogliby zwrócić się przeciwko niemu".

W gazecie "Frankfurter Rundschau" czytamy: "Demonstracje w USA są pierwszym poważnym znakiem życia ze strony opozycji wobec destrukcyjnej polityki administracji Trumpa. Nie wystarczy to jednak do powstrzymania, a choćby odwrócenia ataków na demokrację, prawa człowieka i globalizację, które już się rozpoczęły. Oprócz swoich żądań, różne grupy będą musiały opracować pomysł na przeciwstawienie się ruchowi MAGA prezydenta USA Donalda Trumpa. Demokraci mają tu do odegrania szczególną rolę. Wydaje się, iż wychodzą z szoku po porażce w wyborach prezydenckich. Aby jednak Demokraci mogli znaleźć nową rolę po erze Obamy i Bidena, muszą odpowiedzieć na kilka pytań. Jednym z nich jest to, jak mogło dojść do porażki w wyborach przeciwko Donaldowi Trumpowi. Powinno to być mniej związane z rozliczeniem z byłym prezydentem Joe Bidenem, a bardziej z pytaniem, z którymi kwestiami Demokraci mogą przez cały czas zdobywać punkty w spolaryzowanym społeczeństwie amerykańskim".

(SZ,FAZ,DPA/szym) Opracowanie: Wojciech Szymański


Idź do oryginalnego materiału