Na pierwszy rzut oka – dwa wielkie mocarstwa spotykają się, by rozmawiać o „bezpieczeństwie” i „stabilności świata”. W rzeczywistości – to spotkanie Donalda Trumpa i Władimira Putina może oznaczać dla Polski największe zagrożenie od dziesięcioleci. Za zamkniętymi drzwiami nie decyduje się bowiem przyszłość Ameryki czy Rosji, ale właśnie nasz los. Z czego cieszy się oczywiście Kaczyński.
Trump udowodnił już nieraz, iż traktuje sojusze jak karty przetargowe w biznesie. Dla niego NATO to nie wspólnota bezpieczeństwa, ale spółka akcyjna, w której każdy musi płacić za „ochronę”. A skoro Polska nie jest partnerem równorzędnym, ale petentem, to łatwo nas sprzedać w zamian za deal, który da Trumpowi polityczne punkty. Putin wie o tym doskonale. Jego celem nie jest atak na Europę w stylu czołgów na Berlin. Jego celem jest stworzenie muru politycznego i gospodarczego, który oddzieli Europę Zachodnią od Wschodu. Mur ten już powstaje – przez dezinformację, przez energetykę, przez korupcję elit. A Polska? Polska pod rządami PiS wpycha się w ten mur z ochotą.
Jarosław Kaczyński, od lat marzący o izolacji od Europy, dostanie to, czego naprawdę chce: przyzwolenie na rolę prowincji pod nadzorem Kremla, oczywiście w zamian za gwarancje utrzymania własnej władzy. Oficjalnie wciąż udaje „antyrosyjskiego stratega”, ale każdy, kto patrzy uważnie, widzi iż jego polityka to systematyczne wypychanie Polski z Europy i równoległe oswajanie scenariusza podległości wobec Moskwy.
Trump i Putin mogą więc jednym uściskiem dłoni przesądzić o naszej przyszłości: Polska stanie się strefą buforową, strefą wpływów, polem doświadczalnym dla nowej Jałty XXI wieku. Najbardziej dramatyczne jest to, iż PiS w Warszawie wcale nie będzie się bronić. Wręcz przeciwnie – Kaczyński powie, iż to „sukces suwerenności”, iż „Polska odzyskała podmiotowość”. A w praktyce – odetnie nas od Europy i odda pod skrzydła Putina.
Historia już raz widziała taki scenariusz. I jeżeli dziś Polacy nie zrozumieją, iż gra toczy się o ich wolność, jutro obudzą się w kraju, w którym o wszystkim decyduje Moskwa – przy akompaniamencie uśmiechniętego Trumpa i zadowolonego Kaczyńskiego.
Witajcie w czasach Polexitu.