Sześć lat temu w Chinach wybuchła epidemii koronawirusa. Cztery lata temu Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę. Przypominamy te dwa wydarzenia, bo młodsi czytelnicy mogą ich już nie pamiętać, a tymczasem, dzięki politykom i wyborcom wierzącym, iż „rząd im coś daje”, do dziś rząd reguluje ceny energii elektrycznej, finansując to pieniędzmi przeznaczonymi na walkę ze skutkami pandemii COVID19, o istnieniu której wielu z nas już dawno zapomniało.
Dzięki temu wszyscy płacimy ostatecznie za prąd tyle, ile zapłacilibyśmy bez „mrożenia”, ale za to rozłożyliśmy sobie te wzrosty na raty i część płacimy w rachunkach za prąd, a część w podatkach. Najwyraźniej wolimy odrywać plasterek pomalutku i narzekać, iż rząd nam za mało daje.
Średnia ważona cena kontraktów na energię elektryczną na 2025 roku, zawieranych na warszawskiej giełdzie towarowej, wyniosła w ciągu ostatnich 12 miesięcy 450 zł/MWh. To oznacza, iż prezes Urzędu Regulacji Energetyki mógłby zatwierdzić taryfy regulowane całodobowe (G11) na 2025 rok na poziomie ok. 50 gr/kWh netto.
Zamiast tego musiał jednak zatwierdzić je na poziomie o blisko 20% wyższym (63 gr netto), bo tak wynika z ustawy uchwalonej rok temu. Skoro prezes URE zatwierdził je na wyższym poziomie, a zbliżały się kolejne wybory, to politycy postanowili, iż do tych wyższych taryf „rząd dopłaci” sprzedawcom prądu różnicę 13 gr (oczywiście, w rzeczywistości jako podatnicy dopłacamy sobie sami z naszych podatków). Źródłem finansowania jest budżet państwa (a adekwatnie to specjalna kieszonka na… walkę ze skutkami pandemii COVID19 sprzed lat).
Kalendarium przyczyn i skutków mrożenia cen prądu 2019-2025
Jeżeli jesteś, drogi Czytelniku, ciekaw szczegółów tej polityczno-gospodarczej układanki, to ten rozdział wytłumaczy to w punktach, aby łatwiej było zrozumieć. o ile nie, to przejdź do kolejnego rozdziału.
1) Pod koniec 2019 roku w chińskim Wuhan rozpoczęła się epidemia koronawirusa COVID19, która na początku 2020 roku przekształciła się w pandemię i dotarła do Europy
2) Aby zmniejszyć obłożenie służby zdrowia, większość europejskich rządów (i wiele rządów poza Europą) zdecydowała o powszechnej izolacji społecznej.
3) W efekcie zachorowań i izolacji, konsumpcja dóbr i produkcja przemysłowa spadły, a wraz z nimi popyt na paliwa (ropa osiągnęła choćby wartości ujemne) i energię.
4) Po „odmrożeniu” gospodarek, odroczony popyt na towary skokowo wzrósł, a wraz nimi wzrósł popyt na paliwa i energię oraz prawa do emisji CO2. Ceny towarów i energii w 2021 roku znacząco wzrosły.
5) Już taryfa na 2022 rok została zatwierdzona nieco poniżej średniej ważonej ceny sprzedaży kontraktów na ten rok (41 gr/kWh netto). Regulator uzasadniał, iż sprzedawcy powinni byli zakontraktować energię w pierwszej połowie roku, gdy była tańsza (bo przecież powinni przewidzieć, iż podrożeje). Dodatkowo rząd obniżył VAT i akcyzę na energię elektryczną, aby wyborcy nie odczuli większych wzrostów. Wydawało się, iż dzięki działaniom URE i rządu, odbiorcy nie odczują tak bardzo podwyżki, fala wzrostów cen energii przeminie i taryfa na 2023 rok będzie już zatwierdzona w standardowym trybie. Stało się jednak inaczej.
6) W połowie lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę. Jej następstwem był wybuch wojny handlowej UE-Rosja, która doprowadziła do wzrostów cen paliw (zwłaszcza gazu ziemnego i węgla kamiennego) w Europie i reszcie świata do najwyższych poziomów od czasów kryzysów paliwowych lat 70., gdy państwa arabskie odcięły część Zachodu od dostaw ropy naftowej.
7) Kontrakty na 2023 rok podrożały tak, iż prezes URE zatwierdził taryfy sprzedaży energii elektrycznej na 2023 rok na poziomie przekraczającym 1 zł/kWh netto. Rząd postanowił jednak subsydiować blisko 60% tej kwoty z podatków wyborców oraz długu publicznego, bowiem zbliżały się wybory parlamentarne. W efekcie odbiorcy płacili na rachunkach niespełna 42 gr, a pozostałe 64 gr dopłacali z własnej kieszeni w podatkach i długu (po przekroczeniu 3 MWh rocznego zużycia, kwota za dodatkowy pobór rosła do 69 gr, a dopłaty z budżetuproporcjonalnie malały).
8) Kryzys paliwowy osiągnął szczyt w sierpniu 2022 roku i od tego momentu ceny energii na rynkach hurtowych utrzymują się w trendzie spadkowym. Dzięki temu kontrakty na energię z dostawą w 2024 roku znacząco już potaniały (do 642 zł/MWh). Zbliżały się jednak kolejne wybory (samorządowe i do europarlamentu), zatem zatwierdzenie taryfy na poziomie 70 gr i rozliczanie wyborców po tej cenie nie wchodziło, zdaniem polityków, w grę.
9) Dlatego rząd ponownie sięgnął po pieniądze z prawej kieszeni wyborców, aby dopłacać im do lewej kieszeni. Na początek przedłużył „zamrożenie” taryf dla gospodarstw domowych na pierwszą połowę 2024 roku na poziomie poprzedniego roku − 42 gr.
10) Dalsze dopłaty zaczęły jednak drenować budżet państwa na tyle, iż rząd zastosował trik – nakazał sprzedawcom energii przedłożyć do zatwierdzenia taryfy o pół roku wcześniej (bo w połowie 2024 roku) i na półtora roku do przodu (od 1 lipca 2024 do 31 grudnia 2025 roku).
11) Decyzja zapadła dlatego, iż w 2024 roku ceny na przyszły rok na rynku hurtowym przez cały czas spadały, więc taka taryfa miała sprawić, iż sprzedawcy będą sprzedawać energię w drugiej połowie 2024 roku ze stratą (bo wcześniej kupili ją już dla swoich klientach po wyższych cenach), ale jednocześnie mieli oni odbić sobie te straty w 2025 roku (taryfy na cały 2025 rok są, zgodnie z intencją polityków, wyższe niż mogłyby być).
12) Regulator zatwierdził takie uśrednione taryfy na drugą połowę 2024 i cały 2025 rok na poziomie 63 gr. Jednak ponownie, aby wyborcy nie odczuwali zbyt dużego wzrostu, zdecydowano o dopłacaniu do rachunków odbiorców do poziomu 50 gr (czyli różnicę 13 gr).
13) W 2025 roku wyborcy mieli już płacić, zgodnie z zatwierdzoną taryfą, 63 gr. Jednak politycy uznali, iż nie pora na rynkowe ceny bo w tym roku czekają nas kolejne wybory – prezydenckie. Zatem odbiorcy powinni płacić tę różnicę z własnych podatków, zamiast bezpośrednio z kont bankowym, bo sympatia do rządu, który im daje, jest większa.
W przeciwieństwie do cen usług telekomunikacyjnych, w odczuciu wyborców rząd powinien być odpowiedzialny za ceny energii elektrycznej i – od niedawna – masła, ale katalog dóbr prawdopodobnie będzie rósł wraz z narastaniem populizmu.
14) Zdecydowano zatem o przedłużeniu „zamrożenia” cen sprzedaży energii do 30 września 2025 roku na poziomie 50 gr. Różnicę w taryfie i rządowej cenie maksymalnej ponownie pokryjemy sprzedawcom z podatków oraz rosnącego długu publicznego. Dodatkowo, do połowy roku obniżona będzie także druga część rachunku – dystrybucja (figurująca w tej części rachunku „opłata mocowa” od 1 stycznia do 30 czerwca 2025 roku zostanie w całości pokryta z budżetu).
15) Taryfa w wysokości 63 gr powinna zatem obowiązywać od 1 października 2025 roku. Rząd ponownie jednak próbuje zrobić trik, ale tym razem w zadziwiający sposób.
16) Ustawą z grudnia 2024 roku rząd zmusił sprzedawców energii do przedłożenia wniosków o nowe taryfy na drugą połowę 2025 roku. Mają na to czas do końca kwietnia pod groźną kary finansowej. Przypomnijmy, iż chodzi o okres, na który sprzedawcy energii zakontraktowali już energię w latach 2023-2024 i – zgodnie z poprzednią ustawą – otrzymali wyższą taryfę, aby pokryć dzięki temu straty wynikające z poprzedniego rządowego triku, który obniżył poziom dopłat budżetowych do cen prądu w drugiej połowie 2024 roku.
Jaki wniosek mieliby zatem złożyć sprzedawcy, skoro w ich sytuacji nic się zmieniło? Tego rząd nie wyjaśnił w ustawie. Bardzo możliwe, iż wioski złożone do 30 kwietnia będą opiewać na dokładnie te same lub bardzo podobne, kwoty jakie są już w obowiązującej od zeszłego roku taryfie (63 gr netto).
17) o ile tak się stanie, odbiorcy energii od 1 października odczują wzrost stawek za energię z obecnych „zamrożonych” 50 gr do ok. 63 gr/kWh netto. Czy tak się stanie? W 2025 i 2026 roku nie ma w Polsce zaplanowanych żadnych wyborów, więc teoretycznie tak, jednak regulowanie cen uzależnia polityków jak narkotyki. Lekcje z okresu PRL nie zostały odrobione i jest wielce prawdopodobnie, iż we wrześniu wejdzie w życie ustawa o dalszym mrożeniu czy uśrednianiu cen. o ile dalej tak pójdzie, to możliwe, iż dopłaty do rachunku za prąd z funduszu przeciwdziałania COVID19 będą wypłacane także w 2026 roku.
Prywaciarz oferuje niższe stawki niż rząd?
Sens dalszego „mrożenia” cen podważył niedawno pierwszy niezależny sprzedawca energii. Respect Energy do końca 2024 roku oferował odbiorcom domowym kontrakty na 12 lub 24 miesiące ze stawkami za energię poniżej „zamrożonej” rządowej ceny. Opisywaliśmy tę ofertę tutaj: Rząd chce „mrozić” ceny prądu, choć na rynku już jest taniej. o ile ktoś z niej skorzystał, prawdopodobnie podjął jedną z lepszych decyzji w obszarze zakupu energii elektrycznej dla domu w ostatnich latach.
Od 1 stycznia 2025 roku oferta Respect Energy jest już mniej atrakcyjna, ale wciąż lepsza niż niepewność związana z dalszym „mrożeniem” cen. W kontrakcie na 2 lata spółka oferuje teraz cały 2025 rok w cenie 50 gr netto, a kolejne miesiące po 60 gr. Umowę możemy zawrzeć także na 3, 5, a choćby 10 lat. W tym ostatnim przypadku klienta obowiązywać będą do końca tego roku „zamrożone” stawki, a od 2026 roku płacić będzie 58 gr/kWh netto. Cennik nie przewiduje waloryzacji tej stawki choćby inflacją, więc oferta wydaje się interesująca nawet, gdy założymy, iż ceny przejściowo mogą jeszcze na jakiś czas nieco spaść. W każdym razie istnieje duże prawdopodobieństwo, iż rynkowe produkty okażą się dla odbiorców znacznie bardziej atrakcyjne niż regulowane przez polityków stawki subsydiowane z naszych własnych podatków.
Oczywiście, zainteresowanie wyborem nowej taryfy nie jest żadnym obowiązkiem. Większość odbiorców prawdopodobnie wybierze opcję wygodniejszą – oczekiwania, aż rząd im da. Gdy tylko na horyzoncie będą wybory, rząd rzeczywiście im da i jakoś to będzie.