Czy podatki mogą być sprawiedliwe?

2 tygodni temu

Wyobraźmy sobie Polskę, gdzie na wizytę w szpitalu wszyscy – zarówno właściciel dużego holdingu, jak i pracownik budowy – płacą identyczny abonament. Żadnych ulg, żadnych kluczy dochodowych. Jeden obywatel – jedna stawka.

Brzmi rewolucyjnie? A jednocześnie sprawiedliwie. Bo co jest bardziej uprzywilejowane: majątek, ciężka praca, czy po prostu ludzka podmiotowość każdego z nas?

Rezygnacja z PIT – krok do prawdziwej wolności

Podatek pogłówny, czyli stała kwota od osoby, to rozwiązanie proste, jasne i transparentne – przeciwnicy boją się go, gdyż kochają biurokrację, albo po prostu z niej żyją. Wystarczy 1000–1200 zł miesięcznie i podatek dochodowy może pójść do lamusa. W najbogatszych krajach podatki płaci się również od konsumpcji – jak VAT, ale nie od dochodu

Taki system buduje zaufanie między poszczególnymi warstwami społecznymi: bogaci nie czują potrzeby unikania podatku, bo płacą tyle samo co biedni. A rząd – przestańmy udawać – nie potrzebuje misji redystrybucji, jak to próbuje wmówić społeczeństwu lewica. Państwo = ochrona+usługi, solidarnie finansowane.

Moralność „nowobogacka”? To po prostu logika sprawiedliwości.

„Czemu ktoś, kto ciężej pracuje, nie płaci więcej?” – pytają różni moralizatorzy od „sprawiedliwości społecznej”. Odpowiedź: bo nie ma różnic! jeżeli szef salonu jubilerskiego i ekspedientka w tym samym salonie mają dostęp do tych samych usług NFZ, to powinni płacić dokładnie tyle samo.

Usługi poza systemem – proste i skuteczne

Trzeba tylko to domknąć: większość usług powinna działać poza podatkami, w modelu rynkowym. Nie – nie przez podatek dochodowy, tylko jak VAT: oddzielnie za każdy posiłek w szpitalu, za lek, za wpis do sądu. PIT – nieobecny. Pogłowny – obecny.

Gdyby każdy płacił „jak równy z równym”

– Budowniczy mostów i właściciel centrali – sprawiedliwie.
– Koniec marnowania potencjału obywateli na PIT‑y, doradców, księgowych i urzędników!
– Przejrzystość: jasne i przejrzyste koszty usług medycznych, sądowych czy emerytalnych.

Czyli: państwo na usługach obywatela, nie odwrotnie. Żadnych poziomów ulg, wyjątków, argumentów emocjonalnych. Mamy równe stawki – mamy czystość systemu.

Przeciwnicy? Kochają chaos podatkowy

Urzędnicy żyją z projektowania i obsługi ulg, wyjątków i innych pułapek. Migracja podatkowa? Progi? Opór natury administracyjnej! Bo przecież stawki podatku pogłownego to matematyka na poziomie pierwszych klas podstawówki, a nie inżynieria kosmiczna. Zatrudnianie tych wszystkich urzędników jest więc zbędne – i właśnie ze świadomości tego wynika ich strach.

Podatek pogłowny – blueprint narodowego resetu

To nie jest utopia. To prosty ale wielokrotnie sprawdzony system: równość w podstawowych usługach, odpłatność rynkowa tam gdzie można – tak żeby każdy znał cenę. A w rezultacie: więcej pieniędzy na rzeczy, które naprawdę się liczą – bezpieczeństwo, zdrowie, edukacja – i mniej infrastruktury biurokratycznej.

Zakończenie

Zapomnijmy o lewicowych opowieściach o „progresji”, które tak naprawdę parasolują korporacyjnych doradców. Wyciągnijmy polskie państwo z epistemicznej nędzy. o ile każdy – od robotnika po bogacza – płaci równo i jawnie, wtedy zyskamy coś, czego de facto nie mieliśmy: uczciwe i proporcjonalne państwo. Podatek pogłówny to nie wyrok – to wyzwanie dla tych, którzy chcą rządzić dobrze.

Takie jest wyzwanie dla Polski przyszłości: sprawiedliwość przez równość stawek, prostotę systemu i wolność od fiskalnego paternalizmu. Przydałoby się podejść do tego jak do projektu budowy mostu – solidnie, jasno i z wizją.

Idź do oryginalnego materiału