Brak, jak dotąd, źródeł historycznych, które by umożliwiły jasną odpowiedź na to pytanie. A swego czasu było ono, jak nic innego, aktualne. Po kapitulacji Francji 22 VI 1940 roku III Rzesza praktycznie panowała w Europie. Wojnę rozpoczętą 1 IX 1939 r. można było uznać za zakończoną. Hitler marzył o skoku przez Kanał i opanowaniu Wysp Brytyjskich. Casus trudny do wyjaśnienia, to jednak Dunkierka, gdzie jak w kotle tkwi cały korpus brytyjski, a Niemcy mogli w kilka dni unicestwić go. Rzecz w tym, iż stanęli w miejscu i dali Brytyjczykom prawie 9 dni czasu w ewakuację, nie mającą równej sobie w historii. Co ich wstrzymało? Odpowiadający za operację generałowie Rundsted i Kluge? Może sam Hitler? Faktem jest, iż w ciągu 9 dni ewakuowano pod 300 tys. wojska, choć na plaży pozostał cały sprzęt. Wielka Brytania była bezbronna. A inwazja zagrażała. Trudna do pokonania była brytyjska flota, natomiast istniały widoki na uzyskanie przez Niemcy przewagi w powietrzu. Bitwę o Anglię trwającą od 10 lipca do 31 października 1940 roku przegrali jednak Niemcy. To przekreślało opanowanie Wysp Brytyjskich. Natomiast kwestia pokoju w Wielską Brytanią, to było to, czego Hitler w tym czasie pragnął, choć chyba nie wiedział, jak do tego doprowadzić. Jeszcze w lutym 1945 r. ubolewał, iż Churchill nie pojął intencji, jakiej przyświecała wspaniałomyślność Niemców pod Dunkierką. Oczywiście, Hitler mijał się z prawdą, gdyż Kwatera Główna 24 maja, wezwała swoje wojska do unicestwienia sił francuskich, angielskich i belgijskich znajdujących się w kotle. Za wykonanie odpowiadali wymienieni generałowie.
Hitler prawdopodobnie to zaakceptował, licząc na skłonienie Wielkiej Brytanii do separatystycznego pokoju. Sprzyjali temu przyjaciele Niemiec na Wyspach. Edward VIII syn Jerzego V (do 11 grudnia 1936 r. król) uważał, iż Wielka Brytania powinna zawrzeć sojusz z Niemcami w celu "opieki nad światowym pokojem”. Edward, który dla pani Simson zrezygnował z korony, podczas spotkania z Hitlerem uniósł rękę w hitlerowskim pozdrowieniu. Oswald Mosley stał na czele Brytyjskiej Unii Faszystowskiej. choćby w stalagach powstał wśród jeńców brytyjskich Wolny Korpus Brytyjski pod wodzą Johna Amerigo, syna konserwatywnego ministra Indii w rządzie Winstona Churchilla, Leopolda Stennetta Amery'ego. Te sympatie prohitlerowskie, to był wprawdzie mały margines, ale częściowo wynikały one z niepopularności Churchilla w pewnych kolach.
Churchill wprawdzie cieszył się poparciem narodu, ale musiał zdawać sobie sprawę z bezbronności W. Brytanii. Także polityka appeasement Chamberlaina, choć zakończona fiaskiem, miała w Wielkiej Brytanii zwolenników. Churchill w 1940 roku postawił jednak sprawę jasno. Wezwał do zdecydowanego oporu i walki, obiecując Brytyjczykom "krew, znój, pot i łzy". Paktowanie z Hitlerem uznał nie tylko za bezowocne, ale także za wykluczone z racji tego czym była ideologia hitlerowska. A przecież w tym czasie trudno byłoby uważać Hitlera za ludobójcę.
Kiedy zatem 10 maja 1941 r. w Wielkiej Brytanii zjawił się drugi człowiek po Hitlerze w III Rzeczy, Rudolf Hess stało się to nie tylko sensacją, ale przede wszystkim nasuwało pytanie, jaki był cel tej wizyty? Zostawmy dywagacje na ten temat, dotąd będący zagadką. Niewątpliwie Hess znając datę uderzenia na ZSRR – z wiedzą Hitlera czy też wbrew niemu – chciał doprowadzić do pokoju z Wielką Brytanią, czego zresztą i Hitler pragnął po zwycięstwie nad Francją. Misja Hessa się nie powiodła. Nie udało mu się skontaktować z lordem Hamiltonem, poznanym w 1936 r, na Olimpiadzie. Churchill odmówił z nim rozmowy.
Jakkolwiek sprawa wojny i pokoju między III Rzeszą i Wielką Brytanią się układała, pokój taki dla Niemiec miałby kapitalne znaczenie po ataku na ZSRR, gdyż zabezpieczałby przez drugim frontem. Dlatego najprawdopodobniej Hess działał w porozumieniu z Hitlerem, z którym na 5 dni przed lotem miał długą rozmowę. Pokoju zdecydowanie nie chciał Churchill, nie dopuszczają myśli choćby o rozmowach na ten temat. Jedyne wyjście to było pokonanie Niemiec.
Polityka ustępstw, negocjacji, zaufania do słów Hitlera, wszystko co poprzedziło Monachium, a następnie ośmieliło Hitlera do agresji i rozpętania wojny było rezultatem kunktatorskiej polityki mocarstw europejskich. Stanowczość, miast tego, mogła zniechęcić Hitlera do agresji, a może choćby uświadomić Niemcom ku czemu zmierza ich Führer. Jednakże do tego potrzeba było jednomyślności i rezygnacji z zysków, jakich mógł przysporzyć egoizm łamiący zasadę lojalności i troski o wspólne dobro.
Dziś mamy dokładnie podobną sytuację międzynarodową. Świat stoi w obliczu imperialistycznej agresji Rosji Putina, którą wspiera spora liczba rządów europejskich, przenosząc doraźne zyski nad bezpieczeństwo własne i innych. Wtedy groźbą był Hitler, dziś jest Putin. I wtedy i dziś panowała niezachwiana wiary polityków, iż żarłocznego zwierza uda się obłaskawić uprzejmością i puszczaniem mimo uszu jego coraz głośniejszych pomruków. Tylko izolacja, odcięcie zasilania finansami, zgodne potępienie ludobójstwa nie tylko deklaracjami ale zdecydowaną postawą – innymi słowy – pójdzie śladem Churchilla może zapobiec katastrofie.