Czy państwa członkowskie Unii Europejskiej naprawdę tracą wpływ na decyzje podejmowane w Brukseli? Jak w praktyce wygląda równowaga między wspólnym działaniem a suwerennością i jakie mechanizmy rządzą europejską wspólnotą?
W europejskiej debacie publicznej co pewien czas powraca przekonanie, iż Unia Europejska dąży do centralizacji władzy, a kolejne reformy traktatowe stopniowo ograniczają suwerenność państw członkowskich. Dyskusja ta odżyła szczególnie w kontekście rewizji Traktatu z Lizbony i propozycji odejścia od zasady jednomyślności w niektórych obszarach głosowania. Obraz „Brukseli, która zabiera władzę narodowym stolicom”, jest jednak znacznie bardziej złożony.
Decyzje w Unii Europejskiej zapadają według różnych zasad – w zależności od obszaru polityki i charakteru współpracy między państwami członkowskimi. W polityce zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony dominuje logika konsensusu i jednomyślności, podczas gdy w sprawach gospodarczych i handlowych większe znaczenie ma mechanizm większościowy.
— Po pierwsze, trzeba pamiętać, iż dziś Unia Europejska nie ma jednolitego mechanizmu decyzyjnego. W obszarze polityki zagranicznej i bezpieczeństwa wszystkie decyzje podejmowane są jednomyślnie — tłumaczy dr hab. Kamil Zajączkowski, dyrektor Centrum Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego. — Natomiast inne polityki zewnętrzne, takie jak polityka handlowa czy rozwojowa, mają inne zasady. Na przykład we wspólnej polityce handlowej główną rolę odgrywa Komisja Europejska, a decyzje podejmowane są większością głosów.
Z tej perspektywy widać, iż Unia operuje na dwóch filarach: polityczno-dyplomatycznym, który wymaga jednomyślności, oraz ekonomicznym, gdzie stosowany jest mechanizm wspólnotowy.
Czy odejście od jednomyślności grozi utratą suwerenności?
Postulat odejścia od jednomyślności w kolejnych obszarach – zwłaszcza w polityce zagranicznej – wywołuje emocje. Krytycy ostrzegają, iż mniejsze państwa mogłyby zostać „przegłosowane” przez większe. Jednak choćby w przypadku wprowadzenia głosowania większościowego niekoniecznie przełożyłoby się to na większą spójność Unii.
— Wyobraźmy sobie, iż decyzje o sankcjach podejmowano by większością kwalifikowaną, a dwa państwa zostałyby przegłosowane. Czy to zwiększyłoby spójność? W mojej ocenie nie. Te państwa i tak sprzeciwiałyby się decyzjom i podważały je. Byłaby to centralizacja w pewnym stopniu, wzmocniłaby rolę Komisji Europejskiej, ale nie doprowadziłaby do większej jedności — podkreśla ekspert.
Polska i region: od obaw do większej roli w Unii
W Polsce temat utraty wpływu w UE bywa podnoszony w kontekście obaw o marginalizację regionu. W przeszłości kraje Europy Środkowo-Wschodniej niejednokrotnie postrzegały propozycje reform jako narzędzie dominacji „starej Unii”. Dziś jednak obraz ten stopniowo się zmienia.
— Jeszcze kilka lat temu uważałem, iż reforma traktatowa nie jest potrzebna i nie byłby to dobry pomysł. przez cały czas też uważam, iż nie należy łączyć reformy Unii z procesem jej rozszerzenia — zaznacza Zajączkowski. — Problemem nie jest dziś sama reforma traktatowa, ale faktyczne funkcjonowanie Unii. Obecne traktaty wymagają raczej ulepszenia niż zmiany. Kluczowa jest wola polityczna.
W rezultacie państwa Europy Środkowo-Wschodniej zyskały nie tylko większe zrozumienie, ale także silniejszą pozycję negocjacyjną. W debacie o przyszłości Unii ich głos staje się coraz bardziej słyszalny, a obawy o marginalizację ustępują miejsca przekonaniu, iż to właśnie region może współtworzyć nową równowagę wewnątrz wspólnoty.
— Rosyjska agresja na Ukrainę zmieniła sposób, w jaki kraje Europy Zachodniej postrzegają region. Po rosyjskiej agresji nastąpiła zmiana podejścia. Europa Zachodnia zaczęła lepiej zrozumieć perspektywę naszego regionu i doceniła doświadczenie w ocenie zagrożenia ze strony Rosji. Dlatego pozycja Polski, niezależnie od sytuacji wewnętrznej, jest dziś dużo silniejsza — dodaje ekspert.
Parlament Europejski – demokratyczny bufor, nie centrum władzy
W dyskusji o centralizacji często pomija się rolę Parlamentu Europejskiego, jednego z trzech głównych organów UE obok Komisji i Rady. Mechanizmy decyzyjne opierają się na współdziałaniu tych instytucji.
— Parlament Europejski zyskuje coraz większe uprawnienia, ale w kwestiach polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obrony pełni głównie funkcję opiniodawczą. W sprawach dotyczących handlu i polityki gospodarczej ma już większe kompetencje — mówi Zajączkowski. — Trzeba powiedzieć wprost: Parlament jest do pewnego stopnia areną polityczną, miejscem wymiany opinii i debat. W praktyce najważniejsze decyzje podejmują Komisja, Rada i państwa członkowskie. Nie można go porównywać z parlamentami narodowymi, które mają pełnię władzy ustawodawczej.
Między mitem a rzeczywistością
Obawy przed „superpaństwem europejskim” często wynikają z uproszczeń i emocji. Fakty pokazują, iż Unia nie zmierza ku scentralizowanemu państwu federalnemu, ale raczej poszukuje równowagi między skutecznością wspólnego działania a zachowaniem suwerenności narodowej.
— Każda zmiana traktatu wymaga jednomyślnej zgody wszystkich państw członkowskich, więc żadne rozwiązanie nie może zostać narzucone z góry — przypomina ekspert.
Jak pokazuje praktyka, prawdziwym wyzwaniem dla wspólnoty nie jest „zbyt silna Bruksela”, ale zbyt słaba zdolność do działania, gdy interes wspólny wymaga jednomyślności, a ta bywa najtrudniejsza do osiągnięcia.