Czy Bielan skończy, jak Gowin?

1 rok temu

W pierwszym odruchu chciałem napisać, iż tak skończy, ale gwałtownie puknąłem się w czoło i otrzeźwiałem. Wbrew pozorom i zgodnie z faktami, są to dwie rożne osoby i sytuacje. Na jakiej podstawie ten wniosek? Na najbardziej podstawowej, wystarczy sobie przypomnieć historię Gowina i historię Bielana, a było tak. Gdy się rozsypywało „Porozumienie Gowina” Bielan najpierw chciał je przejąć, potem założył własne „Porozumienie”, które nazwał „Partią Republikańską. W skład tej partii weszli dawni posłowie i politycy od Gowina i od razu dostali osobiste błogosławieństwo Jarosława Kaczyńskiego.

Jaki obraz się z tej krótkiej historii wyłania? Bielan i „Republikanie” mieli zastąpić Gowina i stwarzać pozory szerokiego obozu prawicy, jaki wokół siebie skupia PiS. Plany jak zwykle rozjechały się po wcieleniu w życie i nowa formacja zbyt łapczywie wzięła się za budowanie własnej pozycji. Potem pojawił się kryzys w całym obozie „Zjednoczonej Prawicy” i wszyscy zaczęli panikować. Próba zbudowania bunkrów politycznych na ewentualne złe czasy, popchała „Republikanów” w zakazane rewiry. Zbyt gwałtownie i prymitywnie chcieli pozyskać środki na funkcjonowanie no i sprawa rozlała się po mediach. Teoretycznie jest to dobra okazja, żeby odstrzelić zbyt chytrego i jednocześnie niezbyt silnego koalicjanta, ale PiS na takie gesty tu i teraz nie stać. W 2019 roku pewnie Kaczyński by się nie zastanawiał, ale dziś każdy procent głosów trzeba będzie wyszarpać, dlatego zupełnie inny scenariusz zostanie wdrożony.

Po tym jak Morawiecki publicznie oświadczył, iż Bielan jest super uczciwym koalicjantem, odwrotu nie ma. PiS będzie musiał przełknąć tę żabę razem z „Republikanami” i tak właśnie robi. Celem głównym w tej chwili nie jest odstrzelenie koalicjanta, ale redukcja kosztów. Pewnie na zapleczu długo trwały targi, czy tym kosztem ma być dymisja Żalka i znając tego polityka, łatwo na pewno się nie poddał, co więcej próbował szantażować. Opublikowanie zdjęcia, na którym Żalek i Bielan siedzą obok tego samego „lobbysty”, było niczym innym tylko głośną groźbą, jednak ostatecznie Żalek zmiękł i póki co tylko on poleciał. Za kilka tygodni pewnie śladu po aferze nie będzie, za to jakieś tam wpływy do urny „Zjednoczonej Prawicy” wpadną. PiS musi się liczyć ze wszystkimi koalicjantami, łącznie z Kukizem, bo czasy hegemonii się skończyły. Tak jak każdy głos w Sejmie jest na wagę złota, tak każdy głos może przesądzić o utracie albo utrzymaniu władzy.

Gra o najwyższą stawkę nie takie po sobie zostawiała ofiary i nie takimi środki uświęcała w dążeniu do celu. Moralnie jest to nie do obrony i wygląda jak karykatura „do polityki nie idzie się dla pieniędzy”, ale w polityce nie ma dylematu mieć, czy być i zawsze chodzi o to, żeby mieć. Z tych powodów Bielan może spać spokojnie, co oznacza, iż Ziobro to już w ogóle jest nie do ruszenia przez PiS i swoje na listach wyborczych wywalczy. Jak tylko się pojawią zarzuty, iż „Zjednoczona Prawica” to fikcja, z której wyrzucono Gowina, to Nowogrodzka pokaże „Republikanów”, Kukiza i najmniej chętnie „Solidarną Polskę”. Jaka by nie była ta „zjednoczona” i jaka by nie była „prawica”, to można robić sztuczny tłok i nie tylko. Wszystkie „przystawki” powinny dać PiS od 4 do 6% głosów i w tym miejscu kończy się dyskusja nad wysokimi standardami w polityce.

Patrząc na to z odpowiedniego dystansu warto też zauważyć, iż jak na razie Kaczyńskiemu udało się to, o czym Tusk już chyba nie marzy – jedna lista. Inna rzecz, iż to co najważniejsze i najtrudniejsze dopiero przed „Zjednoczoną Prawicą”. Ustalanie kto i na jakim miejscu listy ma się znaleźć z pewnością będzie trudnym momentem, ale raczej rozpadem nie grozi, bo wszyscy mają wspólny interes. Pożenią się nie z miłości, ale z rozsądku i strachem przed utratą władzy.

Idź do oryginalnego materiału