Człowiek między normą a zboczeniem

niepoprawni.pl 1 miesiąc temu

W historii mieszczącej się w granicach przeciętnej długości ludzkiego życia nie sposób się doszukać negacji normy jako kryterium oceny rzeczywistości i zarazem uznania zboczenia za kryterium normalności. w tej chwili takie zjawisko się pojawiło. Owocem tego jest dziś absolutny relatywizm, tzn. przyjmowanie świata nie takim jaki on faktywnie jest, ale takim jakim ktoś chce go mieć. Pomaga w tym zakwestionowanie obiektywnej rozumności i zastąpienie jej wolitywnością. W mowie siermiężnej brzmi to „róbta co chceta”. Z jednym jednak zastrzeżeniem: byle nie robić tego, czego nie chcą apostołowie nowego pojmowania rzeczywistości – wyznawcy zboczenia od normy uznanego za normę.

To, co stało się w Paryżu w czasie inauguracji Igrzysk Olimpijskich spotkało się wprawdzie z dość powszechnym potępieniem, wynikającym zresztą z różnych motywacji. Podobnie interpretuje się piosenkę Lennona potraktowaną jak coś w rodzaju hymnu olimpijskiego. Jedna wielka bzdura, gdyż Olimpiady są nie po to, by prezentować dziwolągi, ale by pokazać do czego zdolny jest normalny – tak, przestańmy w końcu bać się używania tego pojęcia – człowiek. A Lennon wyrzucił na śmietnik wszelkie wartości z Bogiem włącznie. W sumie zatem to, co stało się w Paryżu zasługuje na najprostszą definicję, a dał ją Wojciech Cejrowski. To była „orgia zboczenia”. Jaka cienka przestrzeń dzieli normalność od tego, co tak zmyślnie określił Cejrowski niech świadczy casus Babiarza. Przecież to, co powiedział nie było mową nienawiści. Sam Lennon miał na myśli komunizm, śpiewając swój utwór. Tłumaczyć może go to, iż w tamtych czasach młodzi w zachodnim świecie mało albo zgoła nic nie wiedzieli o komunizmie. Ale po co ta jego piosnka na Olimpiadzie? Po to właśnie, by pokazać, iż wszystko należy poddać nowej normie – nienormalności. Dlatego udający kobietę nokautuje na ringu kobietę. Rywalizacja sportowa w granicach takiej normy stanie się niemożliwa.

Rozbieżność między normą a tym, co człowiek czyni istnieje nie tylko w sferze obyczajowo-moralnej, ale w wielu innych dziedzinach. Sięgniemy tu tylko po szczególnie rzucające się w oczy przykłady. Choćby po działalność Adama Bodnara, który wszelkimi sposobami chce dowieść, iż wymiar sprawiedliwości z tą sprawiedliwością nic nie ma wspólnego, posiłkując się materiałami dostarczonymi przez Giertycha, któremu zemsta za to, iż w PiSie nie uzyskał spełnienia swych zamysłów – dodajmy – zawsze ukierunkowanych na własną korzyść, postanowił konkurować z Bodnarem w atakach na „pisowską mafię”. Ponieważ rząd Tuska nie radzi sobie z gospodarką, a przywiązany do smyczy brukselskiej i bardziej jeszcze berlińskiej musi sprowadzić Polskę do poziomu, jaki Tusk zostawił w 2015 r. Jako działanie zastępcze dobrał sobie komisje śledcze zapewniające pozorowaną aktywność i chwilowe sukcesy propagandowe. Jest to sprzeczne z ogólnie przyjętym normatywem każdej władzy mającej jako cel nadrzędny troskę o rozwój kraju i dobrobyt jego obywateli. Jest więc swoistym zboczeniem od prawideł rządzenia. Te wysiłki Bodnara i jego ekipy podsumował ktoś, po kim można się było tego nie spodziewać – Michał Kamiński, stwierdzając, iż „Z dużej chmury szedł mały deszcz i dzisiaj nie my budzimy się rano zadowoleni, ale PiS, jak Polska długa i szeroka, rży ze śmiechu z powodu głupoty jakichś ludzi po naszej stronie”. „Po naszej”, zatem po tej, po której, póki co, stoi Kamiński, mający przebogaty życiorys polityczny, od ZChNu poprzez PiS, PO do Trzeciej Drogi, a po drodze jeszcze kilka przystanków.

PiS rży tylko w wyobraźni Kamińskiego, bowiem nie do śmiechu jest oglądanie dewastacji tego, co się zrobiło, a co kraj podniosło w oczach świata. Ma jednak rację w jednym, mianowicie w zwróceniu uwagi na głupotę rządzących. Kamiński nie widzi odejścia rządu Tuska od elementarnej praworządności. Ale fakty na to wskazują. Po prostu pewne czyny nie podlegają karze, inne, n. p. krytyka LGBT jak najbardziej. Obrażanie ludzi wierzących, znieważanie miejsc kultu, to są w oczach władzy, a co za tym idzie sądów, (przecież wiemy jaka jest ich niezawisłość) przypadkami na tyle błahymi, iż na karę nie zasługują. Zakłócanie mszy św. przez panią Scheuring-Wielgus i jej męża Toruński Sąd Rejonowy uznał po wniesieniu przez prokuraturę oskarżenia, iż sprawa jest banalnie prosta i iż może umorzyć całe postępowanie, nie otwierając choćby rozprawy, na co w wyjątkowych sytuacjach pozwala Kodeks postępowania karnego. Tenże sąd tłumaczył odstąpienie od wymierzenia kary w sposób budzący zdumienie. W oczach sędziego nie zaistniało przestępstwo z art. 195 i 196 k.k, gdyż posłanka Lewicy miała nie wykazywać się - w opinii sądu - złośliwością podczas zakłócenia Mszy świętej. Po przepychance w związku z zaskarżeniem decyzji sądu toruńskiego Sąd Najwyższy praktycznie stanął po stronie sprawczyni znieważenia miejsca kultu, uzasadniając to usterkami formalnymi zaskarżenia.

Rozchwianie między obiektywną normą – do niej zaliczyć należy prawo – a widzimisię dyktowanym zaangażowaniem osobistym sędziego, jego opcjami politycznymi czy światopoglądowymi – to ostatnie jak na dłoni widoczne jest w postępowaniu sądów od toruńskiego do Sądu Najwyższego – jest wynikiem nie tylko deformacji Temidy. która po PRLu przedłużyła swój żywot do dzisiaj, a w chwili obecnej pogrąża się w chaosie, będącym zawsze następstwem nadużycia prawa dla osiągnięcia celów leżących w innej płaszczyźnie. W tym przypadku jest nią unicestwienie prawicy, a konkretnie PiSu, utorowanie drogi do sukcesywnej utraty suwerenności Polski na rzecz nie do końca jeszcze przemodelowanej Europy pod egidą Niemiec, a w dalszej perspektywie zniszczenie chrześcijaństwa, w przypadku Polski, Kościoła katolickiego.

Między normą a zboczeniem jej pojęcia i obowiązywania jest jednak człowiek, któremu zagwarantowano coś co nazwano prawami człowieka. Należałoby jednak dodać, iż nie każdego, a tylko tego, którego za godnego tych praw uznał system aktualnie będący przy władzy. Niekwestionowane i zagwarantowane systemem penitencjarnym prawa mają właśnie ludzie będący poza normą. Zrządzeniem natury lub z własnej decyzji. Człowiek „bezprzymiotnikowy” nie ma dziś szans. Tzw. zasada równości – zresztą absolutnie niesprawdzalna – w tym przypadku nie działa.

Idź do oryginalnego materiału